FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : Proza / Fikcja / Inna



egoizm jest jak cholesterol

a u t o r :    morrigain


w s t ę p :   

Po co to wszystko mówię?

Ano po to aby ci wędrujący po drogach usłanych różami dostrzegli pomiędzy płatkami kwiatów także kolce i jeszcze dlatego by zastanowili się na czym te piękne kwiecia są rozsypane...Czy nieprzypadkiem na błocie?A może na kłodach i belkach?Wszak w naturze wszystko musi pozostac zamaskowane.To nie zmysły kłamią...to czysta rzeczywistość jest największą fikcją.



u t w ó r :

Patrząc z perspektywy moich dwudziestu jeden lat dochodzę do wniosku,że komentowanie zdarzeń fikcyjnych sformułowaniem "samo życie" jest zgoła bzdurnym i conajmniej nie na miejscu.Ktokolwiek i kiedykolwiek wysłuchał chociaz fragmentu mojej dziwnej egzystencji matychmiast przerywał mi w połowie zdania,mówiąc : "Dobra ściema nie jest zła".Natomiast chcąc nagiąć swoją historię do pseudorzeczywistości musiałam się porządnie nagimnastykować i nakłamać aby ktoś mi w końcu uwierzył...Zatem jestem w stanie podpisać się wszystkimi czterema łapami pod stwierdzeniem , że życie to największa fikcja literacka , zaś za moje własne daję Bogu Oskary we wszystkich kategoriach...

Po co to wszystko mówię?

Ano po to aby ci wędrujący po drogach usłanych różami dostrzegli pomiędzy płatkami kwiatów także kolce i jeszcze dlatego by zastanowili się na czym te piękne kwiecia są rozsypane...Czy nieprzypadkiem na błocie?A może na kłodach i belkach?Wszak w naturze wszystko musi pozostac zamaskowane.To nie zmysły kłamią...to czysta rzeczywistość jest największą fikcją.

Nie zamierzam produkować kolejnej rozprawki filozoficzno-teologicznej,nie chce też moralizować,wymądrzać się ani nic z tych rzeczy.
Mam tylko jedno pragnienie,które zrealizuję po to abyście nauczyli się patrzeć nie oczami innych a wreszcie własnymi i pogodzili sie z własnym egoizmem samozachowawczym.

Pewna znajoma parająca się zajeciem nader przdatnym aczkolwiek szkodliwym dla niej (czyt. psychiatra) doszła do pięknego wniosku.
Po kolejnej meczącej terapii zajęciowej wyciągnęła mnie na spacer i prowadzając nas po krętych osiedlowych uliczkach doprowadziła do wielkiej piaskownicy gdzie chmara rozkosznych pociech swych zatroskanych i znękanych mam korzystała z letniej pogody.Dzieci stanowiły swoisty przekrój tego co Matka Natura może w chwili inwencji twórczej zgotować za karę temu światu jeżeli będziemy bardzo niegrzeczni.
Usiadłyśmy na ławce w milczeniu a po dłuzszej chwili Olga drapiąc swojego owczarka za uchem,powiedziała:"Wiesz?Egoi zm jest jak cholesterol...może być dobry i zły ale żadnego z nich nie wolno sie tak całkiem do konca pozbywać.Przewazenie poziomu któregokolwiek z nich może doprowadzić do jakies choroby...".

I miała dziewczyna w tym dużo racji.
Dwa lata później popełniła samobójstwo
...genialni ludzie chyba nigdy do końca nie rozumieją tego co sami wymyślili...

Ktoś teraz powinien zapytać sie po co ten przydługi wstep i co wynika z tej porozwlekanej i wielowątkowej pogadanki o niczym...

Generalnie każdy z tego wyciągnie coś dla siebie ale nie to miało być celem mojego skakania palcami po klawiaturze...
Miałam popełnić bardzo krótki wstęp do baśni a prawie weszłam całą stopa na temat przewodni...

Kiedy człowiek sie rodzi to tak naprawdę w tym momencie umiera jego dusza,a poniewaz świat zmarłych i żywych nieustannie się przenika zatem stajemy sie świadkami zjawiska zwanego przejawem wolnej woli.Wyrzuty sumienia to zaś nic innego jak wewnetrzna walka o życie tego co pozostawiamy poza ziemską powłoką w momencie narodzin.
Wśród nas-ludzi rodzą sie osoby mające syndrom żywych-umarłych,ale bynajmniej nie chodzi mi tutaj o wampiryzm czy wszelkie odmiany fotofobii z calym dobrodziejstwem inwentarza ale przede wszystkim o tych,ktorych zwiemy mediami.Niestety jednak pojmujemy to w niewłasciwy sposob,poniewaz jestesmy przeswiadczeni,iz to zywi kontaktuja sie ze zmarlymi natoniast rzeczywistosc ma sie zupelnie inaczej...to my-martwi pozwalamy dojsc do glosu naszej zywej czastce aby zas ta mogla porozumiec sie z ludzmi ktorzy porzucili cielesnosc by z koleji powrocic do formy wlasciwej.
Tutaj zasadniczo rozpoczyna sie poczatek mojej basni,bo to czym chce sie podzieli nie zakrawa juz nawet na kiepska fikcje literacka ale przekracza granice dobrego smaku,swietokradztwa i ciezkiej herezji...ale moze jednak ktos bedzie w stanie wyciagnac moral z owej opowiastki,wszak w kazdym klamstwie jest zawsze odrobina prawdy...

Czym zatem jest ten,ktorego nasz swiat postrzega jako umarlego,a podlug mnie jest istota wlasciwie zywa..?Musze poruszyc tutaj dwa rownorzedne watki:pierwszy to kwestia "nienarodzonych" , druga zas "zmartwychwstalych".

Nienarodzeni-tak naprawde nie istnieje taka forma poniewaz raz rozpedzona energia nie zanika a jedynie zmienia forme przeobrazajac sie w materie a poniwaz przmiany anaboliczno-kataboliczne siegaja korzeniami tak daleko,ze nawet uczeni nie potrafia sensownie wyjasnic gdzie rozpoczal sie proces tworzenia swiata zatem i my nie jestesmy w stanie powiedziec kiedy narodzilismy sie w formie energii wlasciwej

Aby przejsc do kwestii zmartwychwstalych nie moge sobie pozwolic na pominiecie swoistego rytuslu przejscia przez nas zwanego zyciem ziemskim.W momencie kiedy nasza dusza umiera i rodzimy sie w powloce cielesnej dla swiata energii stajemy sie martwymi,uspionymi na bardzo dlugi czas.Cala nasza ziemska egzystencja jakkolwiek dlugoby trwala jest zarazem smiercia jak i czysccem pozwalajacym nam na ponowne odrodzenie sie.I tutaj dochodzimy do paradoksalnego wniosku.Im bardziej nie potrafimy zasluzyc sobie na ponowne narodziny tym dluzej zyjemy...

Zmartwychwstali-panuje powszechne przekonanie ze zmartwychwstalym bedzie ten kto po smierci pononie wstanie z grobu i zaleznie od wyznawanej wiary znajdzie sie po osadzeniu we wlasciwym dla danej religii niebie.I zasadniczo jest to wlasnie poparcie dla tego co jest w moim przekonaniu.Bo jezeli zmartwychwstanie nie oznacza wcale powrotu do cielesnej powloki na ziemi a poprostu ponowne przeobrazenie sie w cos co zwiemy dusza to w takim przypadku okres ziemskiej egzystencji postrzegac musimy jako smierc a to co wlasnie my-ludzie nzywamy smiercia jest niczym innym jak trzecim i ostatnim etapem rytualu przejscia,ktory pozwala nam wlasnie zmartwychwstac i ponownie znalezc sie w formie wolnej energii,ktora zaleznie od poprawnie przeprowadzonego rytualu albo zakonczy sie na rozprzestrzenianiu energii o czastkach elementarnych raz rozpierzchajacych sie w roznych kierunkach a raz tworzacych prawie materialne formy(duchy),albo doprowadzi do czegos co potocznie nazywamy reinkarnacja czyli ponownym przybraniem cielesnej formy.Idac tym tropem dochodzimy do wniosku,ze reinkarnacja jest kara zatem bardzo sensownym jest sformułowanie "pieklo na ziemi"...Zas dzieci umierajace jeszce za "zycia"plodowego badz we wczesnym etapie rozwoju sa albo "Nagrodzonymi" lub "Wybranymi".Czasami zdarza sie jednak,ze ktos "przez przypadek" trafia do swiata smiertelnikow.Przeciz i my czasami mowimy,iz ten czy tamten nie powinien byl umierac lub ze smierc byla tragiczna i niepotrzebna...

Ale powróćmy do właściwego watku...jak sie ma do tego wszystkiego egoizm i cholesterol,a raczej powiazanie ich w jednym stwierdzeniu..?
Otóz egoizm moze byc zarowno wyzwoleniem jak i więzieniem z czego w drugim przypadku sam uwieziony jest przeswiadczony o swojej wolnosci niesionej wlasnie z egoizmu.Zreszta oba przypadki mozna rozpatrywac na bardzo wiele sposobow...

Osoba A moze byc skrajnym altruista z bardzo wielu przyczyn takich jak kompleksy,wychowanie,poczucie nizszosci albo zwyczajna potrzeba serca zatem brak egoizmu wynika wlasnie z egoizmu.Tutaj bardzo dobrze sprawdza sie wlasnie teoria cholesterolu.Przesledzmy kilka rozpatrywanych przypadkow:
-kompleksy-człowiek dostrzega w sobie pewne ulomnosci a zatem podswiadomie szuka sposobu na albo zamaskowanie ich poprzez wolbrzymianie tych dreczacych cech u innych ludzi albo tez stara sie swoje pozytywne cechy ukazac swiatu poprzez eksponowanie ich na rzecz innych;zasadniczo sprowadza sie do jednego-czlowiek ze wszystkich sil stara sie byc jak najbardziej przydatny i uzyteczny ale nie dlatego ze chce pomagac tylko tak naprawde pomaga sobie...i tutaj mamy wlasnie dwie drogi w pojmowaniu egoizmu.Z jednej strony powiemy:"swietnie!jak najwiecej takich egoistów-jednoczesnie poagaja innym a przy okazji przeprowadzaja autoterapie."Wszystko ladnie i pieknie ale czy aby napewno mamy tu doczynienia wlasnie z tym dobrym egoizmem?A co jesli nasz altruista staje sie ciezarem i doprowadza do szlu swym "pomaganiem"?Co jesli bliscy widza jak zatraca sie on na rzecz innych samemu marniejac?Tutaj pojawia sie bardzo czesty problem pomagania obych a niedostrzegania potrzeb bliskich.Czasami jednak nasz altruista mimo szlachetnych pobudek i jednoczesnie przeprowadzania domniemanej autoterapii czuje sie zwyczajnie bardzo zmeczony ale nie bardzo wie czym albo nie bardzo wiedzac czym jest zmeczenie denerwuje sie stanem,ktorego zwyczajnie nie rozumie...Czy w takim przypadku to wlasnie tutaj nie przydałby sie nasz "dobry cholesterol"?
-wychowanie-jest ono podwalina a zarazem lacznikiem pomiedzy kompleksami a poczuciem nizszosci-czasami w efekcie "zimnego chowu" albo zwyczajnej "tresury" czy tez tzw,''przechowywania'' dochodza do glosu takie zachowania jak wlasnie w przypadku kompleksow dokładają jeszcze do tego pojecie wynikajace z poczucia nizszosci-"nikt mnie nie kocha,nikt mnie lubi,jestem beznadziejny/a zatem musze sie jakos wkupic,albo ciezka praca i dobrocia albo zwyczajnie pieniedzmi"
-poczucie nizszosci-wynikajace z wychowania i ciagnace za soba kompleksy moze zarowno czlowieka zniszczyc poprzez samounicestwienie (depresja,wyrzuty sumienia )jak zniszcyc cale jego otoczenie...
Tak czy inaczej brak egoizmu czyli tak naprade niedobor naszego "dobrego cholesterolu" jest niczym innym jak utajonym "złym cholesterolem" a zatem zwyczajnie tym typem egoizmu,który najczesciej wytykamy innym ludziom.
Tak w oczywisty sposob zaciera sie bardzo cienka granica pomiedzy poziomami obu "rodzajow cholesterolu" co siłą rzeczy moze doprowadzic do psychicznego ''utajonego zawalu''.
Generalnie powinnismy starac sie umiejetnie zamieniac w odpowiednim miejscu i czasie oba rodzaje tak aby nie skrzywdzic nikogo ani tez samemu nie popasc w obłed zachowujac przy tym wczesniej wspomniana autoterapie i robic jednak dalej cos dla innych...proste,prawda?Jak do tej pory nikomu sie to nie udało.
A czymze z koleji jest owy ''utajony zawał''?
Jak wspomnialam na samym poczatku,moja znajoma popelnila samobojstwo-to jest wlasnie najwieksze niebezpieczenstwo ciaglych zawirowan pomiedzy poziomami obu cholesterolow,ktore tak samo jak realnej rzeczywistosci sa w stanie kompltnie zruinowac zdrowie...

Zatem moja opowiastka zataczajac coraz szersze kregi powrocila do punktu wyjscia...samobojstwo...to egoistyczne dazenie czlowieka do zmartwychwstania,rozpoczecia na nowo,powrocenie do tego stanu,w ktorym bylo nam najlepiej mimo swiadomosci iz za to mozemy zostac ukarani powrotem do piekla,czyli zwyczajnie mowiac mozna nas odratowac...






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 3.00
il. ocen : 1
il. odsłon : 2388
il. komentarzy : 0
linii : 48
słów : 1642
znaków : 10623
data dodania : 2006-06-07

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e