FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : Proza / Fikcja / Filozoficzna



Gnosis

a u t o r :    Ajon


w s t ę p :   

Dokonało się. Siódma pieczęć została zerwana. Moc otoczyła Szeol. Czas po czasie.



u t w ó r :

Gnosis




I


Dokonało się. Siódma pieczęć została zerwana. Moc otoczyła Szeol. Czas po czasie.
Marcjon wyprzągł konie i odłożył lemiesz. Spojrzał tuż nad horyzont. Nieboskłon czerwienił się złowieszczo. Pożar w mieście – pomyślał – daleko. Lecz to ie. był pożar. Tarcza słoneczna szybko skryła się za ciemną, gęstą chmurą, która bezlitośnie pożerała coraz większe części sfery. Marcjon zląkł się przepowiedni. W pośpiechu zostawił pracę w polu, zaprowadził konie do stajni, a sam zszedł ze świecą do piwnicy. Zerwał się silny, przenikliwy wiatr. Wzbił tumany kurzu. W zagrodzie wszystko, co ie. było umocowane zaczęło fruwać, wirować, miotane żywiołem. Narzędzia, liny, naczynia, dachówki, drobne kamienie, wszystko, jak w piekielnym młynie. Żadne stworzenie ie. było bezpieczne, żadne schronienie ie. dawało gwarancji. W podziemnej kryjówce Marcjon zastanawiał się nad słowami, które przed laty, przed wygnaniem usłyszał od wielkiego Szymona Maga. Zapadło mu w pamięci zwłaszcza jedno zdanie: „Gdy nadejdzie kres eonów, to poznają wszyscy, lecz dla wielu będzie to gorzka świadomość....” – Te słowa jeszcze pobrzękiwały mu w uszach, jakby to było wczoraj. A przecież już siedem lat minęło od Wielkiej Wędrówki i Wygnania – westchnął do siebie. Tak, Szymon to był wielki Mistrz Zakonu Świetlistego Miecza. Niemożliwe, jak ten czas szybko płynie. Wtedy jeszcze światem rządziły inne myśli, inne marzenia. Wszyscy byliśmy inni. Śmialiśmy się, bawiliśmy, uczyliśmy. Terpsjon zginął podczas wysiedleń. Ostatni pasowany na strażnika, jeden z Wybranych. Żadna kuźnia już takiego miecza ie. wykuje. Jerozolima Nowa ie. będzie miała lepszych obrońców – tak wtedy myślałem. Marność. Lecz i jej przyszło upaść, jak pierwszej lepszej mieścinie minionego świata. Pochłonęła ją ziemia, gdy odszedł ostatni Sprawiedliwy. Taki był wyrok. - Marcjon pogrążył się we wspomnieniach. Przy słabym świetle lampki oliwnej, ie. zawracając już uwagi na szalejący żywioł tuż nad jego głową, zaczął spisywać dzieje swojej Drogi, które opieczętował tytułem: Pamiętnik Heretyka.
W roku czwartym po Wygnaniu, gdy dotarliśmy wraz z grupą ocalałych uciekinierów na ostatni skrawek lądu zdatnego do osiedlenia, wszystko to było już wspomnieniem. Ie. znałem losu swoich współbraci i pogodziłem się z myślą, ze jako jedyny z Falangi przetrwałem wśród żywych. Tam już ie. było Oskarżyciela, ie. można go było rozpoznać. Nikt ie. rzucał zarzutów, ie. szukał obrońcy. Pan wydał Jerozolimę Nową na pastwę Niszczyciela, wyrok zapadł bez odwołania, a jego wykonawcą był Demon Zniszczenia. Zbudowaliśmy osadę i nazwaliśmy ją Absalon, co miało znaczyć: Miejsce ponad. Ie. dalej jak przed rokiem, wszystkich dopadła jednodniowa zaraza. Ie. było ratunku. Obudziłem się sam. Ocalał tylko skromny inwentarz. Teraz skrywam się pod Ziemią i błagam, żeby zlitowała się i pochłonęła także mnie, lecz ie. słucha. Odwracam czas we wspomnieniach o czasie, gdy ie. było jeszcze z tego nic przesądzone.
Jerozolima Nowa była miastem mojego dzieciństwa. Otoczona potężnymi murami. Zbudowana na wyspie przez tych, którzy przetrwali pierwszą Zagładę. Miała siedem bram, a każda nosiła swe własne imię i siedem baszt, jak siedem wieńców w koronie. Wschodnią zwano Sol Invictus – Bramą Zmartwychwstania. Pokryta była glazurą i mozaikami. Sceny i przedstawienia upamiętniały dwie wojny, które rozpętały się przy końcu pierwszych dni: jedną na ziemi, drugą w niebie. Pozłacane cheruby i inkrustowane napisy – zaklęcia strzegły wejścia całodobową strażą. Żadna siła nieczysta ie. śmiałaby przekroczyć jej progów. Wyryte były na niej złotą czcionką dzieje świata od Stworzenia, Upadku Pierwszych Ludzi, do Zagłady, Zmartwychwstania i Odbudowy. Każda litera, każde słowo miało świętą moc i świeciło równym blaskiem za dnia, jak i w nocy. Kto przechodził pod Bramą Zmartwychwstania doświadczał daru języków i mógł odczytać napisy przepisane we wszystkich mowach i narzeczach ludzkości. Co dzień o wschodzie, gdy pierwsze promienie Słońca dotykały pylonów, przestrzeń przeszywał kulisty błysk światła, który padał na miasto, rozchodząc się promieniście od Bramy i wnikał w każdą, najmniejszą uliczkę. Był to snop z latarni Boskiego Błogosławieństwa, Zwycięstwa Sol Invictus. Raz do roku, w dniu zrównania wiosennego urządzano przy Wschodnim Trakcie uroczystą procesję przejścia i przebłagania. Każdy z pełnoletnich obywateli musiał przejść pod Bramą siedem razy. Wtedy też dokonywano wtajemniczenia i inicjacji wśród tych, którzy uzyskali w danym roku pełnię praw. Tego dnia ich dusze znaczyła pieczęć Boskiej Opatrzności i Przeznaczenia. Każdy z osobna stawał przed Obliczem Najwyższego i pokazywał, czego dokonał w minionym roku.
Brama Zachodnia nosiła miano: Dies Irae – dla upamiętnienia walki z siłami ciemności. Wyryte były na niej imiona wszystkich poległych Wojowników i Demonów Zniszczenia. W najkrótszy dzień w roku odbywała się procesja na Trakcie Zachodnim. Wszyscy obywatele miasta przechodzili pod bramą siedem razy na znak i pamiątkę Zwycięstwa. Wejścia od tej strony strzegły pieczęcie, pod którymi uwięziona była moc niszczenia, chorób i śmierci. Ie. miały one władzy nad mieszkańcami Jerozolimy. Pozostałe pięć Bram – dwie północne i trzy południowe były poświęcone siłom Natury. Spisano na nich wszystkie prawa rządzące światem ożywionym i nieożywionym, sprawami ziemskimi i duchowymi, ruchem gwiazd, porządkiem czasu, przestrzeni, energii i materii.
W mieście znajdował się targ, na którym można było nabyć niezbędne towary. Nigdy niczego ie. zbywało. Warsztaty rzemieślnicze i usługowe zajmowały jedną dzielnicę z czterech, jakie można było wyróżnić; pozostałe to: dwie mieszkalne i najważniejsza – kapłańska, gdzie znajdował się Przybytek Niewidzialnego i Urząd Miejski.
Terpsjona poznałem w Gimnazjonie Szymona Maga. Równocześnie zaczynaliśmy nowicjat. Szkoła mieściła się tuż przy rynku, obok Świątyni. Dobrze pamiętam pierwsze wykłady, rozmowy, dysputy, objaśnienia do tekstów wyrytych na bramach: O Drodze, Prawdzie, Sprawiedliwości, Księga Czynów, Księga Eonów, Księga Objawień, Dzieje.
- W świecie przed Pierwszą Zagładą – nauczał Szymon – istniały trzy typy ludzi. Pierwszy, zarazem, najniższy, najbardziej upadły zwracał się w kierunku Ziemi, ku temu, co najniższe, zmysłowe, chtoniczne. Zwano ich różnie i nierzadko mylnie. Powiedzieć bowiem o kimś takim: materialista – hylik, to zbyt mało. Człowiek o takiej naturze potrafił doskonale się maskować, podszywać, a z racji tego ż. był najbardziej podatny na wpływ demonicznych sił Ciemności odznaczał się niekiedy wyjątkowymi zdolnościami, dzięki którym mógł osiągnąć znaczną pozycję i posłuch – wilk w przebraniu baranka. Odkąd zaczęto zakładać miasta i gromadzić się w większych grupach typ ten zawsze był w przewadze liczebnej, dążył do sprawowania władzy, wszczynał wojny i folgował namiętnościom, stanowił narzędzie upadłej armii. Lecz przeminął, nietrwały, jak liście na wietrze. Upadł pokonany własnym orężem: zawiścią i zachłannością. I nikt już ie. wspomina próżnej chwały tych, którzy byli wtedy pierwszymi, a przy końcu dni stali się ostatnimi. Zostali powołani do zadania i wypełnili je, nic nadto.
Drugi rodzaj, pośredni to typ skierowany na rozum i cnotę, zawieszony i rozdarty pomiędzy to, co przyziemne, co instynktowne, a to, co powołuje, przyciąga do wartości wyższych. Tego charakteru ludzi zwano niekiedy psychikami. Ale to znowuż określenie, które zawęża. Tworzyli oni naukę, zmierzali do poznania mechanizmów i prawideł rządzących uniwersum, często jednak zapominali o człowieku i jego potrzebach duchowych.
Gdy Szymon prowadził o tym wykład pod kolumnadą Gimnazjonu, a byliśmy tam ja i Terpsjon, nadszedł sędziwy Pojmandres, który dobrze pamiętał czas przed Pierwszą Zagładą. Cieszył się znacznym poważaniem w mieście, lecz miał opinię starego zrzędy.
- Czego tam młodzież straszysz jakimiś podziałami? – zawołał wznosząc do góry kij, który służył mu za podparcie. Czy opowiadasz o czymś, co sam już w pełni pojąłeś, co sam odkryłeś, czy tylko błądzisz w ciemnościach i macasz jeno istoty rzeczy? – Pozwolisz, ze przysiądę i posłucham, bo na starość wydaje mi się, ze coraz mniej wiem, mniej rozumiem, może też się czegoś nauczę.
- Będzie to dla nas zaszczytem – odparł nauczyciel – ze wesprzesz nas radą i uwagą w naszych zmaganiach.
- Ze się zmagasz to widać, ale już posłuchajmy – dodał uszczypliwie starzec. O czym tam mówiłeś?
- Dokończę o trzecim typie ludzi – odparł, a potem opowiesz nam, co o tym sądzisz, jak to było wtedy.
- Dobrze – zgodził się i zajął wolne miejsce z boku.
Zatem trzeci rodzaj ludzi to ten, który jest teraz w przewadze, jak wcześniej był w mniejszości; sprawuje rządy w naszym mieście sprawiedliwe i w poszanowaniu praw boskich, ie. uznaje przemocy i ie. niszczy przemocą, buduje, ie. burzy, poszukuje, ie. ucieka. Zwano ich niekiedy gnostykami, lub pneumatykami. W czasie przed czasem stanowili oni mniejszość, często znajdowali się w ucisku, byli prześladowani i tylko nieliczne jednostki zdobywały posłuch i słuszne uznanie. Zgodnie z ich zapowiedziami i apokalipsami dokonywały się rewolucje Ducha. To oni zbudowali fundamenty naszej Jerozolimy. Każdy czas ma bowiem swoją Jerozolimę. I sądzimy, ze ten jest ostatni, ze nadszedł kres poszukiwań boskiej świadomości. Mówiąc via negativa: ie. będzie doskonalszej Jerozolimy i bliższej Najwyższemu, niż ta, która zbudowaliśmy i której staliśmy się udziałem. Ogłoszona bowiem została amnestia i powstrzymana zagłada człowieka, gdy wypełniło się oczyszczenie, byśmy przetrwali w przewadze, mocniejsi bardziej niż kiedykolwiek.
Szymon mówił te słowa, cały czas badając spojrzeniami reakcje Poimandresa. A kiedy ujrzał błysk w jego oku i zaciekawienie, ciągnął dalej, jakby niesiony na skrzydłach gołębicy.
W dziejach świata były bowiem trzy wielkie rewolucje Ducha. Każdy z tych trzech typów ludzi odgrywał istotną rolę, właściwą sobie, na każdym etapie. Pierwsza objawiła się w pierwotnych kultach i religiach, które wznosiły cześć i modły do bogów sublunarnych, ziemskich, sił i mocy rządzących światem siedmiu planet i Słońcem. W czasie, który nastąpił tuż na początku tej rewolucji człowiek odkrył skarby ukryte w ziemi, bogactwo złóż, przyrody ożywionej i nieożywionej, zaczął poznawać świat i siebie, lecz zaprzepaścił wszystko widząc największą wartość w tym, co najniższe, ziemskie. Pierwsza rewolucja przyniosła wojny, śmierć i zniszczenie i te były w przewadze. Zrodziła jednak zaczyn tego, co nastąpiło później, stała się przyczyną i podłożem drugiej rewolucji Ducha. Gdy człowiek zaczął poznawać siebie i gromadzić wiedzę dzięki Logosowi o otaczającym świecie objawił się porządek rozumu i cnoty. Ten porządek stał się światłem w ciemnościach, światłem, które pokonało ciemność i ostatecznie zwyciężyło w wiekowych zmaganiach, by na koniec wzróść w większość i decydować o losie człowieka. Podczas zmagań tych dwóch sił, niepostrzeżenie zrodziła się trzecia rewolucja Ducha, która przez długi czas pozostawała niezauważona. Ludzie, którzy ją reprezentowali, byli z jednej strony skutecznie zagłuszani, z drugiej zwyczajnie niezrozumiani. To właśnie ci, którzy poszukiwali Boga i wierzyli w wiedzę objawioną, która poprowadziłaby ich do stworzenia świata doskonałego, do powrotu do własności, z której człowiek został wygnany. Zaliczali się do nich ci, którzy wierzyli, ze poznanie zasady świata, ze wiedza o Najwyższym jest dostępna poprzez poznanie samego siebie. Kiedy nadszedł czas ich zwycięstwa dokonała się Pierwsza Zagłada, a ci którzy ją przetrwali zbudowali fundamenty swojej Jerozolimy.
Po tych słowach zapadła chwila ciszy. Pierwszy, zgodnie z oczekiwaniami, zabrał głos Pojmandres.
- Patrzę i ie. pojmuję, oczy przecieram ze zdumienia, jak pięknie i wzruszająco o tym wszystkim nas nauczasz. Zupełnie, jakbyś tych wszystkich ludzi prześwietlił, zbadał i uczestniczył w tych rewolucjach. Nadzwyczajne rzeczy powiadasz. Pozwól, ze będę pytał, a ty mi odpowiedz, ponieważ ie. jestem pewien czy dobrze wszystko pojąłem i usłyszałem. Myślę, ze będzie to objaśnienie ie. tylko dla mnie, ale, co ważniejsze, także dla pożytku wspólnego tutaj zgromadzonych.
- Pytaj zatem o co zechcesz, a ja postaram się odpowiedzieć.
- Doprawdy jesteś szczególnie Chojny dla nas Szymonie. Ie. dość, ze tak wspaniałe rzeczy opowiadasz, to jeszcze więcej, pozwalasz, byśmy zbliżyli się do zrozumienia twojego toku rozumowania.
- Zanim jednak zacznę pytać i upewnię się jakie dokładnie pytania zadawać, bym ie. ośmieszył się i ie. umniejszył powagi, jaka przystoi mojemu wiekowi, chciałbym usłyszeć, co do powiedzenia ma Terpsjon, którego widzę wśród nas i o którym tyle dobrego słyszałem z tego, co powiadają na ulicy, ze zdolny i w lot wszystko pojmuje i ze to najlepszy uczeń. Niech zreferuje i opowie, jak rozumie naukę swego nauczyciela. A my posłuchajmy z przyjemnością jego głosu, może też nam coś przypadnie w udziale z jego talentów.
- Niech i tak będzie – odparł Szymon. Ustalone, zatem pytaj.
- Terpsjonie słuchałeś z nami słów naszego szlachetnego nauczyciela. Powiedz, jak rozumiesz te rodzaje ludzi i czasów, w jakich się ujawniali i w jakich decydowali; ze to niby jedno po drugim następowało, jakoś samo z siebie, czy jakoś przypadkiem, czy ktoś tez może o tym decydował?
- Dziękuję Pojmandresie za udzielony mi głos i pokładane w nim nadzieje. Odpowiem jak potrafię najlepiej. Wydaje mi się, ze przede wszystkim należy rozumieć naukę Wielkiego Szymona mniej dosłownie, a bardziej w przenośni, tak, jakby poszedł na skróty w tym, co powiedział. Bo może się właśnie wydawać, ze to wszystko następowało tak gładko raz za razem po sobie, ze kończył się jeden czas i za nim następował kolejny. A przecież wszyscy się zgodzimy ze tak ie. było i mówimy tu o procesie raczej, doszukujemy się prawidłowości, choć możliwe, ze ie. ma w tym żadnej reguły i zupełnie przypadkowo tak się nam tylko zdaje z obecnej perspektywy i z tego, co na ten temat wiemy. Ie. wydaje mi się, żeby ktoś o tym decydował, ale wglądając w dzieje człowieka, wszelkie tego typu sprawy związane z rozwojem Ducha wskazują na wysiłek zbiorowy pokoleń. Jeśli ktoś już by mógł sprawować nad tym pieczę i czuwać nad ukierunkowaniem tego wysiłku to tylko Ten, który czuwa nad nami.
- Pięknie to powiedziałeś Terpsjonie. Ie. zawiedliśmy się. Przyznaje to również twój nauczyciel, którego twarz rozjaśnioną dostrzegam – rzekł Pojmandres. Ale przyjrzyjmy się temu dokładniej, jak należy. Bo wybaczcie starcowi, ie. bardzo rozumiem i być może ie. chwytam w lot biegu myśli z taką swobodą. Chodzi mi bowiem o kwestię: Jak rozumiesz słowa i pojęcia, które im towarzyszą? Czym jest według ciebie Duch, czym Rewolucja Ducha, czym ten typ, rodzaj człowieka, o którym mówił Szymon? Jakie podasz mi definicje, bym łatwiej to mógł objąć? Ie. wątpię, ze to poznałeś na samym początku nauki. Bez tego ie. będę mógł zgłębić i w pełni poznać waszej mądrości i cieszyć się nią razem z wami, jak jakiś wyrzutek.
- Ie. pozwolimy na to – odparł Terpsjon. Postaram się podać wszystko, jak najlepiej i jasno, tak by ie. pozostawało miejsca na niedomówienia.
- To wspaniale, ze ie. uciekasz przede mną, jak przed jakimś nieukiem i godzisz się mi wszystko objaśnić i ze będziemy wspólnie mogli wysłuchać twych błyskotliwych odpowiedzi i nasycić się ich wdziękiem. Posłuchajmy.
- Słuchajmy wtrącił Szymon, jakby zwracając się do pozostałych uczniów, dalej, bowiem stał na podwyższeniu przed wszystkimi, jak miał w zwyczaju podczas wykładów.


II

- Pytałeś zatem – drogi Pojmandresie – jak rozumiem pojęcie Ducha – zaczął. Otóż podług nauki Gnozy, którą przekazuje nam Wielki Szymon Mag Duch jest zwierciadłem zbiorowego wysiłku człowieka, jest ponadczasowym, dziejowym odwzorowaniem walki, jaką człowiek toczy sam ze sobą, ze światem, Stwórcą i przeciwnościami, jest kierunkiem, drogowskazem i księgą objaśnień do popełnionych błędów i porażek. Duch objawia pragnienia, winę, słabości ie. jednostki, ie. pokolenia, ale wszystkich, jako całości, ie. w określonym momencie, ale od początku, aż do chwili obecnej. Siedząc tutaj wszyscy jesteśmy przez Niego, dla Niego, w Nim i dzięki Temu, z Którego się wywodzi. Duch jest Światłem i narzędziem. Światłem kiedy zapada mrok, tak, jak przed Pierwszą Zagładą i narzędziem, kiedy ulega, przegrywa z punktu widzenia danej chwili i danej jednostki, ale tak naprawdę zwycięża w ostatecznym zamiarze, dla dobra ogółu i zgodnie z planem Najwyższego. W tak rozumianym Duchu występują rewolucje, jako kolejne, następujące po sobie przejawy tego, co nieuniknione. Wiążą się one z pojęciami czasu dziejowego i masy krytycznej. Masa krytyczna Ducha, gdy zostaje przekroczona, wtedy mówi się o rewolucji, o przemianie, czyli walce pomiędzy tym, co było, a tym, co ma nastąpić. Pierwsza walka toczyła się pomiędzy materialistami, a pneumatykami, pomiędzy tym, co było w przewadze od początku, co zbudowało miasta i pierwsze cywilizacje, a tym, co w miarę rozwoju Ducha przybierało na sile, wzmagało się, wzrastało i zaczynało odgrywać coraz większą rolę – upominać się o należne miejsce. Można powiedzieć, ze to walka przeciwieństw, ale w przypadku rewolucji Ducha tak ie. jest i nigdy ie. było. Jedno bowiem rodzi drugie, stare zastępuje nowe, to raczej odbywa się w ten sposób, a masę krytyczną i związane z nią zjawiska można przyrównać do narodzin w bólu. Nic, co dotyczy spraw Ducha ie. odbywało się na zasadzie: to a to, tu a tu, lecz zawsze trzeba na to patrzeć całościowo, jak na proces i fenomen. Przekroczenie masy krytycznej to zwycięstwo jednego, ale ie. przegrana drugiego, wszystko bowiem dla dobra i porządku wspólnego. Jedna siła rodziła i rodzi kolejną i z dalszej perspektywy jest to fenomen, który w pełni pojąć i objąć może tylko Gnoza i Świadectwo Prawdy, właściwe dla epoki, której staliśmy się udziałem.
- Wspaniale to powiedziałeś – pierwszy zawołał i przyklasnął Poimandres. Słusznie musi rozpierać duma twego nauczyciela. Sam pewnie ie. powstydziłby się tak rozważnych słów. Szymon tylko potakuje głową z niewzruszoną miną, ale ie. ukryje przed nami prawdy. Widzę też, jak Marcjon wyrywa się i niespokojnie siedzi. Udzielmy i jemu głosu, jeśli chce coś dodać i nas zachwycić. - Przytaknęli wszyscy zgodnie i nastawili uszu.
- Dziękuję Poimandresie, ze słusznie spojrzałeś na mnie i ze chcesz mnie wysłuchać. Wiele słów słyszałem dzisiaj i dotyczą one spraw, nad którymi nieustannie się zastanawiam i po nocach spać ie. mogę. Stąd mój niepokój i zaciekawienie, które, ku mojej uciesze, wychwyciłeś bystrym okiem. Bo dociekam prawdy podobnie, jak się o tobie mówi, ze wciąż ci mało i wciąż ie. możesz się jej nasycić. A słuchając jedynie ie. sposób pojąć wszystko i zrozumieć, stąd rodzi się wiele pytań i niejasności, które – mam nadzieję – pomożesz mi rozwiać.
- Myślę, ze wszyscy pomożemy, a najbardziej Szymon i druh twój Terpsjon – odrzekł. Mów zatem, bo przecież widzisz, ze chcemy pomóc, a jeśli brak ci odwagi, byś zaczął tak sam z siebie, to niech ci ją doda moje zdanie, ze: wszyscy błądzimy i wszyscy szukamy, przez to życzliwie i pobłażliwie patrzeć będziemy na twoje potknięcia, pomni własnych. Zamieniamy się w słuch.
- Chodzi o historię, którą usłyszałem, jakiś czas temu w porcie, za miastem, od jednego z uciekinierów, któremu udało się przetrwać Zagładę i przybił tam wraz z wieloma ocalonymi na starej barce. A wiąże się to z tym, o czym zaczęliście mówić na początku, odkąd Poimandres przysiadł się do nas. Nikomu ie. opowiadałem jej wcześniej, ale teraz ie. widzę możliwości, by dalej milczeć, gdy rozważa się tak ważne sprawy, a owa relacja dotyczy ich w najwyższym stopniu. Teraz dopiero stało się to dla mnie jasne i można ufać, ze tak właśnie działa Przeznaczenie, ze: niekiedy pozwala jedynie na to, by być świadkiem pewnych rzeczy, a niekiedy stwarza sytuację, by móc również działać i wprawiać w ruch wiedzę i potencjał, który wcześniej drzemał w uśpieniu na wpół uświadomiony.
Do portu chodzę kilka razy w tygodniu, by dopilnować spraw Świątyni i by uzupełnić zapasy na targu rybnym. Tym razem jednak było tam wielkie poruszenie, stragany pozamykane, wszyscy tłoczyli się na nadbrzeżu i przyglądali dryfującej barce, którą kilka łodzi rybackich próbowało odholować do przystani. Kiedy im się wreszcie udało i z barki zaczęli wychodzić uciekinierzy, rzuciłem się razem ze wszystkimi do pomocy, a każdy brał przynajmniej jednego rozbitka, żeby go napoić i nakarmić.
Ten ocalony podawał się za Epifanesa, potomka koptyjskich hermetów, którzy odrzucali swoje prawdziwe, ziemskie imiona, podobnie, jak dziś gnostycy, którzy wstępują w nowicjat. Otóż w podzięce za gościnę i życzliwość opowiedział mi o sobie i o tym, co usłyszał, w zaufaniu, od najwyższego kapłana hermetów. A tak jakoś zaczynał tą opowieść:

III



W starych rocznikach hermetów znajdował się opis pokolenia przed Zagładą. Pokolenie to zamieszkiwało ziemie daleko na południe, obecnie częściowo zalane wodą, a częściowo jałowe i pustynne, w przeszłości jednak porośnięte bujną zielenią, urodzajne i przyjazne. Wyróżniał się wtedy szczególnie jeden lud, czy też rodzaj ludzi, który przez długi czas żył w dostatku i pokoju, a zwany był Sybilianami, lub potomkami Sybilli. Przewodził tam bowiem ród proroków, który pochodził ze starego Zakonu. Tworzyli oni na poły zgromadzenie, na poły instytucję państwową, sprawowali między innymi funkcje sądownicze, prawodawcze i urzędnicze nad nielicznymi poddanymi. Epifanes opowiadał, ze pośród wielu świętych ksiąg szczególnie uznawali i otaczali czcią jakiś starożytny zbiór Wyroczni, w którym objawione zostały losy człowieka i świata aż do końca czasów. Podobno księgę tę otrzymała, jakaś Sybilla od samego Hermesa, lub według innych od Prometeusza.
Sybilianie uważali, ze są jedynymi, godnymi spadkobiercami i ludem wybranym przez Boga, przeznaczonym do głoszenia i objaśniania Wyroczni wszystkim, którzy ie. zdają sobie sprawy z konsekwencji teraźniejszości i z tego, co stanie się w przyszłości. Wierzyli, ze ostateczny los świata i człowieka ie. został przesądzony, ze musi spełnić się przepowiednia, która mówi o walce, przegranej i zwycięstwie zmartwychwstania z ciemności. Co jakiś czas wybierali kilku, spośród najlepiej zaznajomionych z Wyrocznią, którzy otrzymywali błogosławieństwo i misję krzewienia nowej nauki w obcych krainach, która zapobiegłaby wszystkim nieszczęściom i kataklizmom w przyszłości. Misjonarze ci osiadali często w większych miastach ówczesnego świata, w stolicach państw, ośrodkach handlu, tam, gdzie potrzeba odnowy i przemiany była według ich przekonania i wiary największa. Początkowo ich obecność i działalność ie. wywoływała większego poruszenia, użyczano im gościny i chętnie wysłuchiwano, opowiadali bowiem ciekawie i przekonująco o rzeczach ważnych. Z jakiegoś powodu jednak zaczęto się od nich odwracać i traktować ich nauki z nieufnością i podejrzliwością. W niektórych miejscach nawet posądzano ich o jakieś tajemne zgromadzenia i spisek, ze zostali niby to nasłani przez swój lud, by wywołać rewolucje i objąć wpływowe stanowiska lub nawet rządy dzięki poparciu łatwowiernych obywateli. A wszystko to z rządzy bogactwa i władzy. Kraje, w których gościli i które chcieli zawrócić ze złej drogi były bowiem tak zepsute i niereformowalne, ze własne wady, grzechy i przypadłości przypisywały wymyślonym, wyimaginowanym wrogom i przeciwnościom, własne zamiary, myśli i obawy przelewały na element obcy. W centrum takiego właśnie zainteresowania znaleźli się sybilińscy misjonarze. Znane wówczas było powiedzenie: „Zjedzcie swoją Sybillę!” – co miało po prostu znaczyć, żeby poszli sobie do czarta. Jeśli początkowo były to tylko przejawy niechęci i nieufności, to po pewnym czasie zaczęto już urządzać publiczne procesy i swoiste polowania na głosicieli, wyznawców i rzekomych szpiegów sybillińskich. Nigdzie jednak ie. odnaleziono pewnego i niepodważalnego dowodu, poświadczającego zasadność zarzutów wobec niewygodnych gości.
Fala gniewu i nagonka na „obcych’ przeistoczyła się w niechęć do całego ludu i państwa, z którego pochodzili. Kraina Sybilianów przestała być bezpieczną i spokojną, a cały świat, zdawało się, zwrócił swe ostrza i bagnety przeciwko nim. Najpierw wygnano lub uwięziono misjonarzy, uciszono groźbami tych, którzy z nimi trzymali, lub próbowali stawać w ich obronie. A następnie zawiązano przymierze i wspólny front możnowładców przeciwko państwu, z którego pochodzili. A posądzono je o najróżniejsze zbrodnie i knowania, o źródło i przyczynę wszelkich nieszczęść i katastrof, które w owym czasie miały miejsce. Było to wygodne usprawiedliwienie dla własnej nieudolności rządów, które sprawowały niepodzielną władzę w tych krajach. Katastroficzny i mesjanistyczny wydźwięk Wyroczni głoszonej przez misjonarzy okazał się zgubny dla całego ludu sybilianów. Wyczekiwali oni bowiem znaków końca czasu i powtórnego przyjścia Mistrza Sprawiedliwości, który niegdyś ofiarował im Wyrocznię i pouczył, jak mają żyć. Obiecał także, ż. objawi się im jako sędzia, który będzie rozliczał każdego z dokonań życia i posłuszeństwa prawom, które pozostawił na Ziemi pod pierwszym wcieleniem.
Postanowiono zgładzić lud sybilianów, jako wywrotowy i stwarzający niebezpieczeństwo dla porządku światowego. Powszechnie palono i niszczono odpisy Wyroczni. Do stolicy ich państewka wkroczyły obce wojska. Jedynie garstka zdołała ujść z życiem i ukryć się w górskich ostępach. Dzięki nim zachowała się pamięć o tych wydarzeniach i opowieść, przekazywana w zaufaniu z pokolenia na pokolenie, która za pośrednictwem Epifanesa dotarła i do mnie. Usłyszałem dalej wyjaśnienie, które kapłan hermetów przekazał mu, jako swemu powiernikowi – wyjaśnienie - które podawało prawdziwą przyczynę zagłady ludu Sybilianów. Był to podobno inny rodzaj ludzi pod względem charakteru i upodobań duchowych i różnił się od reszty zainteresowaniami i światopoglądem. Podczas gdy w świecie przeważał pierwiastek materialistyczny, kult ciała, władzy i bogactwa, oni zwracali się w kierunku tego, co niewypowiedziane, co doskonałe w ich mniemaniu. Ie. głosili na przykład powszechnej potrzeby celibatu, jednak sami woo znacznej mierze żyli zgodnie z zasadami wstrzemięźliwości i to zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Dzielili się wszystkim w ten sposób, ze czego brakowało jednemu z braci, to mógł zdobyć u drugiego, bez żadnej zapłaty czy wymuszenia, lecz na zasadzie dobrowolnej wymiany. Spożywali ponadto wspólnie posiłki, przeważnie w większych grupach i zgromadzeniach, ie. ograniczając się jedynie do obrębu rodziny, czy zamkniętej enklawy przyjaciół, znajomych. Stanowili coś w rodzaju wielkiej rodziny, tak, ze nikt ie. musiał się martwić o głód, czy brak odzienia. Odrzucali bogactwo materialne, ceniąc jednocześnie bogactwo duchowe, lecz pozbawione pychy znanej i powszechnej wtedy w skodyfikowanym i zinstytucjonalizowanym świecie. Przez to mniej było u nich niegodziwości i występku i to chyba wywołało zazdrość i gniew u innych ludów, które sprzysięgły się przeciwko Sybilianom. Najbardziej jednak zaszkodziła im wiara i przekonanie, które poprzez misjonarzy rozpowszechniło się po świecie, ze zguba, zniszczenie i zalążek katastrofy tkwi właśnie w sposobie życia i wartościach wyznawanych w zdegenerowanych społeczeństwach. Ie. chciano tego dostrzec i wzbraniano się przed prawdą, głoszoną przez tych przodków gnozy, podobnie, jak czyni każdy zatwardziały człowieczek, gdy słyszy niewygodną prawdę o sobie, która z całym impetem godzi w podstawy jego „ja”. Przyszłość ujawniła jednak kto miał rację i o gnozie Sybilian zapomniano na wieki.
- Pięknie to opowiedziałeś Marcjonie, spójrz, na nas, wyglądamy, jakbyśmy zapadli w jakiś dziwny sen – rzekł Poimandres. Tak, ludzie zawsze odwracali się od prawdy. Odrzucali też możliwość, ze ktoś może lepiej wiedzieć, może być wybrany do czegoś większego niż ich własna małość. Poszukiwali wielkości, lecz kiedy napotykali ją u innych, zdawali sobie sprawę z własnej małości i przez to wzbierała w nich zawiść, ciekawość i opętanie. Przez to powstał pierwszy świat, który Pan nasz Najwyższy przez Syna swego przeznaczył do oczyszczenia z plugastwa. Nic to jednak ie. dało i nadszedł czas Zagłady, bo choć mieli jego słowa na językach to jednak grali i udawali, chcąc ukryć swe myśli i zamiary przed wszechwidzącym okiem Boga w mocy Demiurga i wszystko zostało odkryte, a przede wszystkim ich serca zatwardziałe i zakłamane w niewiedzy i odwrócenia od gnozy. Tak, ci, którzy jeszcze za Sybilian, znanych nam teraz dzięki opowiadaniu Marcjona, byli w mocy i posiadali władzę niszczenia, doczekali się ostatecznej zapłaty i teraz są sądzeni, a bramy Królestwa są dla nich zamknięte. Odcięto głowę Bestii i upadły kolejne wcielenia Imperium Ciemności. Dziś pamiętamy i wymawiamy tylko imiona i nazwy tych, co na to zasługują, słusznie zatem Epifanes dostarczył nam ten przekaz, a Pan go pewnie wsparł i ochronił, by do nas szczęśliwie dotarł.
- A właśnie Poimandresie – wpadł znienacka Terpsjon – powiedz nam, bo słyszeliśmy, ze znałeś podobno kiedyś jakiegoś cudownego i niezwykłego męża, którego zwano Mistrzem Sprawiedliwości, jak u tych Sybilian. Bardzo chcielibyśmy o tym posłuchać. Już siedzimy jak na szpilkach ie. mogąc się doczekać, aż coś o tym napomkniesz.
- Sprytnie mnie uprzedziłeś – odrzekł – i upomniałeś, bo właśnie miałem kilka słów o dawnych czasach powiedzieć i sięgnąć do skarbnicy pamięci, która bywa przekleństwem i brzemieniem, a niekiedy błogosławieństwem późnej starości. Zatem opowiem o tym jeszcze, o co tak prosi dla was i dla siebie Terpsjon, a potem przypatrzymy się bliżej, jaka to prawda może się ukrywa, niedostępna z wierzchu i ukryta w wypowiedziach naszych i nauce Szymona.
- Przystali na to – ciągnął więc dalej: Otóż znałem przed Zagładą jeszcze kogoś takiego. Powiadał o sobie, ze przybył zgodnie z zapowiedzią Pisma i Proroków, jako ten, który raz już się objawił przed wiekami, umarł i zmartwychwstał trzeciego dnia, a teraz powrócił, by sądzić żywych i umarłych. Kiedy go pytali kim jest i jak się nazywa odpowiadał: „ Spytajcie tych którzy mnie znają, urodziłem się, jak wszyscy i dorastałem wśród was. A jeśli znacie moje imię i ie. wierzycie tamtym, bo przeczuwacie coś innego, to sami sobie odpowiedzcie.” Udzielał wiele takich niejasnych i wymijających odpowiedzi. Gromadziło się przy nim wielu i wypytywali, lecz On przeczuwał, ze ie. wierzą i ie. ufają, a tylko chcą sprawdzić i wyśmiać. Dlatego mawiał do nich: „Gromadzicie się i dziwicie, w myślach po medyków posyłacie lub za opętanego mnie uznajecie, a ja patrzę i sądzę. Albowiem ie. przybyłem po to by nauczać lub zawracać, lecz po to, by osądzać i oceniać. Oto ostatnie wołanie, po nim już ie. będzie odwrotu, ani przebłagania. Ie. poznajecie mnie, ale wiszę nad wami, jak wyrocznia i wszystko dostrzegam, nic się ie. ukryje i nic ie. zataicie.” Nawet ci, którzy odznaczali się wrodzoną bojaźnią i pobożnością machali ręką i odchodzili obojętnie, widząc w Nim jakiegoś szarlatana, lub szaleńca. Słuchali ie. Jego, ie. siebie, lecz większości, która naigrywała się z tych słów i ie. pojmowała powagi sprawy. Inni szukali w Piśmie i Zakonie odpowiedzi i pokrzepienia. Pytali uczonych: Czy to możliwe, ze przybył, jak zapowiedział, czy to ten fałszywy i zwodzi nas na pokuszenie? – Różne były zdania, przeważnie jednak sceptyczne i przeciwne uznaniu Go za Mistrza i Posłańca. Gdy go zapytali wprost, jak się nazywa, odpowiedział: „ A jak wam się zdaje, kim jestem i jakie me imię”. A kiedy spytali go znowu kim jest – odrzekł: „ A kogo we mnie widzicie, decydujcie teraz, bo kiedy objawię swoją postać i pochodzenie, będzie już za późno dla tych, co ie. uwierzyli i ie. odgadli.” Tego typu zagadki im zadawał. Ie. przyszedł bowiem pokazywać ani nauczać lecz sądzić, czas nauki i próby przeminął, a nadchodził czas zapłaty, żniw, kary i nagrody. Powiadał nadto: „ Byłem, jestem i będę, mijaliście mnie po drodze, opluwaliście, odwracaliście wzrok, gdy wyciągałem do was ręce, a teraz ja przybyłem odpłacić, każdemu zgodnie z tym, co jego.” I jeszcze to:” Myślicie: ie. ma nikogo bez winy – ja jednak sądzę ie. podług waszego uznania, ale podług zasług i krzywd, które dla mnie, przeciwko mnie i w moim imieniu uczyniono braciom moim. Myślicie i wskazujecie: Ileż dobra uczyniliśmy – ale to w zakłamaniu i bojaźni przed sumieniem, wszystko byle dalej ode mnie. Zaprawdę wina jest ciężka, bo ie. wspomogliście tego, który pragnął iść za mną, lecz przeszkodziliście i zatarasowaliście mu ścieżkę, by błądził i do mnie ie. trafił.” A Bóg posłał wtedy na ziemię potężnego demona, zwanego przez niektórych Asmodeuszem, by siał wokół zniszczenie i zagrażał wciąż temu Mistrzowi, ie. czyniąc mu jednak żadnej szkody na ciele i duszy, bo tam władza jego ie. sięgała. I wielu uwierzyło, ze to Posłaniec, widząc, co się wyprawia i jakie znaki mu towarzyszą i mówili, ze to Chrystus się objawił, jak zapowiadał powtórne przyjście. Każdy do swojego Boga się modlił i każdy swojego wzywał, gdy demon zaczął zaglądać do ich domostw, rozpoznawać ich serca i dusze przeznaczone na zgubę. Kiedy pytali się Go wreszcie jak żyć i co mają począć, odpowiadał: „ W słowach było już wszystko o tym, w przykładach równie wiele, przypomnijcie i naśladujcie, a zostanie wam odpuszczone.” Podobno widywano Go w kilku miejscach jednocześnie pod różnymi postaciami i w różnych wcieleniach. Ie. wiadomo jednak czy to prawda czy był to przejaw jakiejś zbiorowej histerii, która wtedy panowała. Często mówiono: – „Mistrz bez imienia”, albo Mesjasz, a każdy widział w Nim tego, kogo chciał, zależnie od tego, jakie wyobrażenie, komu najbardziej odpowiadało, czy było najbliższe. Tyle jednak teraz o tym.
- Teraz to wydaje mi się, ze ie. puścimy cię dopóki czegoś więcej ie. powiesz nam o tym Mistrzu – zawołałem.
- Najpierw wywiążcie się w umowy i wyjaśnijcie mi dobrze, to, czego ie. jestem pewien i ie. pojmuję, a potem zobaczymy.
- Niech tak będzie – powiedział Terpsion.


IV


- Przypomnij mi Terpsionie, jak to na początku mówiłeś odnośnie nauki Szymona, ze Duch jest zwierciadłem zbiorowego wysiłku, ze można z Niego czytać, jak z otwartej księgi to, co wypracowane przez pokolenia i ze zachodzą w Jego obrębie jakieś rewolucje, czy też przemiany, które są tyle procesem, co zjawiskiem i ze dotąd były trzy takie przemiany, dokonane przez trzy typy ludzi, które wymieniasz za swoim nauczycielem. Czy dobrze to wyłożyłem?
- W skrócie tak właśnie uważam – odpowiedział.
- A czy ie. mówiłeś także, ze Duch jest narzędziem i czymś zmiennym zgoła?
- Tak przecież powiedziałem.
- Czy jest to zatem jakaś myśl, lub idea, jakbyśmy mogli ściślej powiedzieć?
- Tak, określenie idea pasuje i używa go niekiedy Szymon – odparł.
- No właśnie, myślałem. Czemuż zatem odpowiedz ie. używacie tego drugiego określenia i ie. mówicie o ideach, ż. pojawiają się wśród ludzi w różnych czasach różne, a czasem podobne i zmieniają się z czasem, ulegają przemianom i przewartościowaniom, jak byśmy powiedzieli, a mówicie cały czas, ze to wszystko jest Duchem?
- Idea jest bowiem tylko częścią Ducha, stanowi Jego przejaw w ludzkim umyśle – powiedział.
- Sprytnie się wywinąłeś Terspsionie.
- Ale pójdźmy dalej. Skoro mówisz, ze idea jest tylko częścią Ducha, to jakie są jego pozostałe części. Ie. powiesz mi przecież, ze tylko po ideach o Nim coś wiecie. I czym w ogóle są te idee?
- Doprawdy Poimandresie jesteś, jak zbyt ostrożny nowicjusz, który cały czas pyta, żeby jakiejś gafy ie. popełnić. Otóż po ideach poznajemy działanie Ducha, są one dowodem pośrednim jego istnienia, a nad Duchem czuwa Bóg. Oprócz idei istnieją także czyny, pisma i dzieje, w których dojrzeć można, jak Duch działa i objawia się.
- Słusznie odgadłeś, jaki jestem – Terpsionie, ie. wiesz jeszcze jednak do czego to służy.
- Powiedziałeś teraz znowu, ze Duch to czyny, słowa i dzieje, czy dobrze zrozumiałem?
- Tak, ze objawia się w tym, co wymieniłeś – odparł.
- Dobrze, a zatem wychodzi na to, ze to ie. jakaś siła wyższa, jak to zdaje się cały czas opowiadacie tu sobie z Szymonem i za nim powtarzacie, ale ze to jakieś objawienie, które ie. wiadomo kiedy i komu się pokazuje, wypada jakoś znienacka, jako czyny, słowa, dzieje, wysiłek zbiorowy, czy idee jakieś, wypada i trafia na do waszej wyobraźni, ale tam tylko kołata tak, ze niewiele pożytecznych rzeczy może z tego wyniknąć. Wciąż się dziwię zatem i wypytuję natarczywie, podejrzewam bowiem, ze coś przede mną ukrywacie, a to wszystko, co mówicie to po to bym się odczepił i ie. dociekał. A ie. wierzę, ze mówicie prosto od serca i uczciwie, jak was Szymona naucza, bo to, co usłyszałem pierwszy lepszy uczniak by mi opowiedział, może z wyjątkiem tego, co Marcjon powtórzył za Epifanesem.
- To ie. jest tak Poimandresie – powiedziałem. Myślę, ze staramy ci się odpowiedzieć najlepiej, jak potrafimy, a ze błądzimy to rzecz zwyczajna. Ie. miej zatem do nas żalu, ani do Szymona, ze źle nas naucza. Terpsjon mówił o tym po czym można poznać, ze Duch jest i jak się nam to wydaje, ie. mówił natomiast czym jest, bo to ie. jest tak, jak z tymi wszystkimi rzeczami, które widzimy, czujemy i dotykamy. Chodzi o to, ze dociekanie prawdy w sprawach Ducha, co wykracza po za możliwości zwyczajnego poznania i sprawdzenia ie. jest takie proste, a tym trudniej o tym coś powiedzieć ie. narażając się ie. niezrozumienie i błędy. Poznaj zatem nasze szczere intencje i dobrą wolę i ie. drocz się już z nami.
- Może ty Marcjonie zatem lepiej będziesz mi to objaśnisz, co też wynika z twojej opowieści – zagarnął.
- Bo, co się tyczy tych Sybilian, to czy ie. wydaje ci się, ze to własnie był ten duchowy rodzaj ludzi, o których mówicie tu wspólnie z Terpsjonem, ze was Szymon pouczył.
- Tak właśnie mi się zdaje – odparłem.
- Doznali więc krzywdy i powstało przeciw nim sprzysiężenie w świecie, bo byli niezrozumiani i nikt ie. zadał sobie trudu, by sprawdzić czy ich Wyrocznia czemuś ie. służy.
- Dokładnie, dobrze mówisz – przyznałem.
- Bo zgodnie ze stanem Ducha ie. nadszedł jeszcze wtedy czas po temu, by tak się stało i ludzkość ie. była jeszcze gotowa by wysłuchać, co mają do powiedzenia i być może zawrócić z drogi niemiłej Najwyższemu.
- Ie. inaczej, jak właśnie tak.
- Czy uważasz więc Marcjonie, ze bylibyśmy tutaj i zbudowalibyśmy naszą Jerozolimę, gdyby ie. tacy Sybilianie i im podobni w przeszłości, bracia w poszukiwaniu gnozy?
- Myślę, ze to wszystko musiało właśnie tak się odbywać i kwestią czasu było dojście do masy krytycznej w Duchu przed ostatnią Zagładą. Tak postanowił Pan nasz.
- No dobrze, ale czy to oznacza, ze uważasz siebie i nas tu wszystkich za jakieś dzieło skończone, za coś do czego Duch zmierzał, ze my tak sobie tu siedzimy, rozprawiamy o tym i ze to był cel Ducha i Boga. I po to tylko umartwiał jakiś tam Sybilian i im podobnych, żeby jakaś grupa pławiła się w czymś, co nazywamy gnozą, a co może jest jakimś fałszywym zwodzeniem. Może to nasza kara, a Jerozolima, w której mieszkamy to nasze więzienie i pokuta. Może to za wszystkich umarłych i umęczonych nam właśnie przypadło w udziale się wstawiać i modlić. Może temu ma służyć gnoza w ogóle. Ie. poznaniu samemu w sobie, które prowadzi do fałszywej pychy, lecz zbawieniu własnemu i innych.
- Bynajmniej tak ie. uważam, a zgadzam się z tobą i ie. myślę, żeby ktoś tutaj był innego zdania. I Szymon chyba też o tym wspominał, kiedy mówił, ze gnoza ie. jest poznaniem, lecz drogą pełną poświęceń.
- Tak, dobrze wam to powiedział, ale powinien dodać jeszcze, ze jest drogą ie. ze względu na cel, ale ze względu na samą siebie. A co jest tu celem, wiesz Marcjonie?
- Tego nas Szymon ie. pouczył – odparłem.
- Doprawdy, ie. obroni się przede mną wasz nauczyciel i ze wam o celu nic powiedział, jak winien od początku. Myślał pewnie, ze to oczywiste, a jednak się mylił. Szymonie teraz masz szansę naprawić, coś napsuł i powiedz im wszystko o tym. Posłuchajmy wreszcie waszego mentora.
- Mylisz się Poimandresie, jak zwykle – zaczął podniosłym tonem. I mieszasz mi się w ustalony plan nauki. Nie przyszedł jeszcze bowiem czas dla na nich, by o tym mówić. A to dlatego, aby niepotrzebnie nie kotłowało im się w głowach. Ty, jak zwykle jesteś mądrzejszy. Powiem, jeśli tak nalegasz. Otóż celem tej drogi jest zbawienie, wszystkich i każdego z osobna. Tak postanowił Pan i po to nam pozwolił osiedlić się w Jerozolimie po Zagładzie. Spędzony tu czas i życie każdego ma temu właśnie służyć. Teraz dobrze?
- Jak to powiadasz, żeby im się ie. kotłowało, kiedy to właśnie o to kotłowanie chodzi? Czy ty uważasz, ze do zbawienia prowadzi jakaś prosta drabina i ze swoim uczniom ją podstawisz pod nos, a dalej już sobie jakoś poradzą? Ie. sądziłem ż. dysponujesz taką mocą?
- A ciebie kto przysłał na przeszpiegi? – Zirytował się Szymon Mag. Wchodzisz ie. proszony, jak na przyjęcie jakieś i wciskasz nos w ie. swoje sprawy, zamiast wykonywać zwyczajne obowiązki w dzielnicy kapłańskiej.
- Chciałbyś, żeby tak było, ale ie. masz nad tym władzy – odparł Poimandres.
Wtedy ujrzałem po raz pierwszy, jak coś dziwnego dzieje się z Szymonem, ale ie. byłem jeszcze pewien, co to jest. Twarz jego niezwyczajnie poczerwieniała, oczy zaszły bielmem, zaczął się trząść i wierzgać. Trwało to przez jakąś chwilę, ale chyba nikt po za mną i Poimandresem bliżej się temu ie. przyjrzał.
- No już dobrze, ie. gniewaj się – ciągnął dalej. Przecież ie. dzieje się nikomu krzywda, a wszyscy jesteśmy braćmi w wierze i w drodze.
- Powiedz mi teraz Terpsjonie, jeśli ie. chowasz żalu, ani urazy żadnej, czego nauczyłeś się o Aionach, czy też o Wcieleniach, jak mawiają niektórzy. Lub inaczej: jak objawiają się w Duchu?
- Powiem, bo ie. ustępuję łatwo i otwarty jestem na wiedzę, a ze przykrości czasem można doznać w tych poszukiwaniach, to gotów jestem przyjąć z pokorą bez uszczerbku i skrywanego gniewu.
- Doprawdy to słowa godne kogoś o wielkim sercu – powiedział. Posłuchajmy razem.


IV



Ie. będę mówił ile jest Aionów i jakie są ich rodzaje – zaczął, bo w tym doskonale orientujesz się Poimandresie i pewnie oprócz tych, które bym wymienił dodał byś jeszcze jakieś. Jedni wymieniają ich 7, inni 12 lub 24, a niektórzy jeszcze dorzucają kilka par. Powiem natomiast o najważniejszym z nich, według mojego uznania, który zawsze zaczyna tą wyliczankę. Aion ten zwą Ideą – Rozumem lub Logosem, a czasem porównuje się go również z żeńską Sofią. Rozum jest największym bogactwem człowieka upadłego w materii a przez jego budowanie może wznieść się do miejsca za którym tęskni i w którym zazna spokoju. Dlatego Aion Logos jest tak ważny w tym zestawieniu. Bez niego ie. rozmawialibyśmy dziś tutaj, ie. mielibyśmy narzędzia, za pomocą którego można by się doskonalić w poznaniu tego, co niezniszczalne i wieczne. Tam, gdzie Logos jest też i prawda oraz sprawiedliwość, jako ich początek. Przyznasz zatem Poimandresie, ze Idea - Rozum jest ważnym, jeśli ie. najważniejszym Aionem z tych, jakie się wyróżnia? Zwłaszcza, ze powiadają o tobie, ze zawsze poszukujesz prawdy i sprawiedliwości, chodzisz za nimi i kołatasz.
- A to żeś taki sposób na mnie wynalazł Terpsionie, żeby udobruchać starego zrzędę pochlebstwami. A cały czas wydaje się, ze tylko pozorujesz, bo ie. masz nic do powiedzenia od siebie i szukasz u mnie lub gdzie indziej pomocy. Teraz to widzę. Zaczniemy więc po mojemu.
- Jaką podałbyś mi definicję człowieka, taką najprostszą, najoczywistszą i pierwszą, jaka przychodzi ci na myśl?
- A to, co znowu – oburzył się Terpsjon. No niech wyjdzie na twoje, podam: Człowiek to istota żywa z ciała i duszy obdarzona rozumem.
- Brawo, czasem jednak jak chcesz to potrafisz odpowiadać na pytania.
- A zatem czy według ciebie człowiekiem ie. jest ten, kto umarł i zakończył swój żywot, bo przecież ie. jest już żywy, jak to ująłeś w definicji?
- Masz rację wkrada się tu błąd, ale mówiąc „żywa” myślałem: żywa wtedy, kiedy się rodzi i żyje, a ie. kiedy umiera, jest martwa.
- Czy ie. lepiej powiedzieć było zatem: istota ożywiona?
- Tak byłoby ściślej – potwierdził.
- A powiedz dalej, kiedy mówimy, ze coś jest żywe lub martwe, a kiedy ze jest nieśmiertelne i nieożywione, a kiedy jeszcze, ze zmartwychwstałe?
- Oto żywe i martwe to są stany i dotyczą jednego. Określają stan, w jakim się znajduje istota ożywiona.
- A co rozumiesz przez to, ze dotyczą jednego?
- Bo, żeby coś było martwe, najpierw musi być żywe, a, co jest żywe musi być martwe, zgodnie z naturą.
- Czy jesteś tego pewien?
- A jakżeby inaczej – potwierdził.
- A co z tym, kiedy mówimy ze coś jest nieśmiertelne lub nieożywione?
- Jeśli coś jest nieożywione to, można powiedzieć, ze jest i nieśmiertelne. Co się bowiem ie. zrodziło ie. może umrzeć, ie. podlega śmierci i w tym znaczeniu jest nieśmiertelne.
- Dobrze to ująłeś. A powiedz mi jeszcze, czy ie. wydaje ci się zgodnie z tym, co powiedziałeś przed chwila, ze aby coś było nieśmiertelne to wręcz musi być i nienarodzone.
- To są moje słowa – odparł.
- A zatem, jak to jest, ze istnieje takie określenie, jak nieśmiertelny i nieśmiertelność w ogóle, skoro ie. nic, do czego można by je przyłatać, chyba, ze do jakiś wymysłów z pogranicza snu i fantazji.
- Jak to?
- Albowiem zgodnie z tym, co zauważyłeś nieśmiertelne może być tylko coś, co jest, było, lub może być ożywione, a jednocześnie ie. może, bo, to, co zrodzone, podlega również śmierci i w tym miejscu zaprzeczyłeś nieśmiertelności.
- Prawdę rzekłeś Poimandresie, tak to się przedstawia – przyznał.
- Żeby coś było nieśmiertelne musi najpierw umrzeć, zniszczyć śmierć, bowiem to ona wydaje się stać na drodze do nieśmiertelności. I dlatego człowiek posiada duszę, jak słusznie to umieściłeś w definicji.
- Prawda - powiedział.
- Bo, co do tego ie. masz chyba wątpliwości, ze dusza jest nieśmiertelna Terpsionie?
- Ie. wydaje mi się – odparł.
- Jest nieśmiertelna, bo i niezrodzona. Ie. rodzi się wraz z ciałem i ie. umiera.
- Na to wygląda.
- I spójrz, jak wiele jednak wiesz o Aionach i nieśmiertelnych istotach i jak pięknie nam to przedstawiasz.
- Ie. rozumiem Poimandresie – powiedz jaśniej, co masz na myśli.
- Bo widzisz Aion to jest właśnie cos takiego, co tym, co śmiertelne styka się z tym, co ie. śmiertelne, jak ta dusza z ciałem. A podobieństwo jest w tym, ze dusza, jako niezrodzona i nieśmiertelna ie. ma prawa wstępu do świata śmiertelnego, gdzie wszystko się rodzi i umiera, podlega zmianie, tak sama z siebie, bez posrednictwa i potrzebuje pewnego medium. To medium przejawia się między innymi w Aionach, w tym i w Logosie – Rozumie. Dusza, jako niezrodzona i nieśmiertelna ie. ma prawa wstępu do tego świata inaczej niż w ciele. Dlatego nawet nam, istotom obdarzonym duszą trudno pojąć istotę nieśmiertelności, choć stworzyliśmy słowo i pojęcie, które ją określa, przeczuwamy, jednak, ze istnieje. W ten sposób właśnie Terpsionie człowiek przed Zagładą patrzył na siebie, poznawał i wnikał i doszedł do tego, ze musi istnieć coś takiego, jak dusza. Bo zdawało mu się, ze jeśli jest śmiertelność, to musi być także jej przeciwieństwo, jak we wszystkim, co go otacza. Ale zawsze to były jednak przeczucia bardziej niż wiedza. Bo te dwa świata zawsze do siebie ie. pasowały, świat tego, co zmienne, śmiertelne, zniszczalne i świat tego, co nieśmiertelne, niezmienne, stałe, niezniszczalne. I tak człowiek zaczął domyślać się, zapragnął wnikać i poznawać ten inny, doskonalszy świat. Ale to jest wpisane w jego naturę. Stąd chyba za Szymonem powtarzacie, ze jest jakiś trzeci rodzaj ludzi i nazywacie ich gnostykami?
- Prawdę mówisz Poimandresie, choć przyznam, ze ie. myślałem o tym w ten sposób – rzekł Terpsjon, a za nim i ja przytaknąłem.
- Skoro tak dobrze nam się rozprawia, powiedz mi Terpsionie, jak to jest, ze mimo tego, co zostało ustalone mówimy jednak, ze czasem ktoś jest nieśmiertelny i to ie. są bynajmniej bajki, ale ludzie z krwi i kości?
- Kogo masz na myśli? – Spytał.
- No, bo jak to było z tym Mistrzem Sprawiedliwości, o którym wspominałem. Otóż kiedy się objawił wielu uważało go za proroka z przeszłości. Mówili patrzcie oto Nazarejczyk, albo to Mojżesz, albo inni mówili Eliasz zstąpił, jako obiecany Mesjasz przy końcu. Tak było i o tym zaświadczam. Mówiono zatem o Jego nieśmiertelności, o tym, ze wcześniej pokonał śmierć i poprzez zmartwychwstanie stał się nieśmiertelny, jak to było z Chrystusem. Ale przecież jako nieśmiertelny, niezniszczalny przechadzał się wśród nas. Tak samo ten Mistrz Sprawiedliwości, którego poznałem. Przeniknął ze świata doskonałego, do świata śmierci i przemijania, nie tylko duszą, ale i ciałem. Jak ci się wydaje czy mogła być to jakaś zjawa, jak niektórzy uznają, czy istota cielesna z krwi i kości?
- Ie. widziałem nigdy żadnej zjawy, a ludzi owszem i to bardzo różnych i niech to będzie moja odpowiedź – odparł Terpsjon.
- A zatem sam widzisz, ze jesteśmy w jakimś rozdarciu. Tutaj, bowiem przyznajemy sami, ze to niemożliwe, żeby coś zrodzonego powstało, jako nieśmiertelne, a z drugiej strony jednak wychodzi na to, ze coś takiego się zdarzyło.
- Sam już ie. wiem, ale przyznaję ci rację – powiedział.
- Widzisz Terpsionie mi zależy jednak na dojściu do prawdy i za nią tak chodzę, jak pies zawsze wierny.
- Tak o tobie mawiają – odparł.
- A jak myślisz, czy istnieje cos takiego, jak domniemanie prawdy na podstawie świadectwa?
- Ie. rozumiem, do czego zmierzasz Poimandresie? – Zapytał.
- Bo zobacz jak to się dzieje, kiedy ktoś przychodzi do nas z jakąś wiadomością. Jeśli jest prawdopodobna, a ten, który nam tą wiadomość podaje ma opinię prawdomównego i ie. mamy powodu, by mu ie. wierzyć, to zazwyczaj wierzymy i domniemamy prawdy na podstawie świadectwa.
- Tak jest zazwyczaj – przyznał.
- A jeśli ktoś, kto ma opinię łgarza i manipulanta, to zazwyczaj ie. wierzymy i chcemy sprawdzić, jak się sprawy mają faktycznie.
- Dobrze mówisz – powiedział.
- A co jeśli stanie się tak, ze ie. uwierzymy nawet wtedy, gdy ktoś ma opinię prawdomównego, bo wiadomość, którą przynosi jest tak nieprawdopodobna, ze ie. sposób podejrzewać choroby, złudzenia, lub działania jakiś tajemniczych sił?
- Wówczas mielibyśmy słuszne podstawy do podejrzeń – odpowiedział.
- I żebyś wiedział, ze tak by się stało i wszyscyśmy się okazali niedowiarkami, jak tu siedzimy i bieglibyśmy sprawdzić czy taka wiadomość jest prawdziwa. Bo człowiek skłonny jest wierzyć w to, co prawdopodobne i zgodne z jego doświadczeniem bardziej niż w to, co jemu przeczy lub czego tam zwyczajnie ie. ma. A prawdę Terpsionie trzeba badać zawsze, czy to się nam podoba, czy ie. i równie skrupulatnie wtedy, gdy zgadza się z naszym pojmowaniem prawdopobieństwa i wtedy, gdy się z nim ie. zgadza.
- To wydaje mi się, ważną rzecz powiedziałeś Poimandresie i ie. sposób się ie. zgodzić.
- A żebyś wiedział Terpsionie, bo tak samo ma się sprawa z tą nieśmiertelnością i zmartwychwstaniem, ze nikt w nią ie. mógł uwierzyć i wszyscy się dziwili, bo przeczyło to ogólnym wyobrażeniom i zdawało się czymś nieprawdopodobnym. A to do tego stopnia, ze nawet gdy poznali już tego Mistrza Sprawiedliwości i uznali go za boskiego męża i ogłaszali wszem i wobec, ze wierzą, to była to fałszywa wiara podszyta tchórzem. Niektórzy bowiem wierzą czasem tylko powierzchownie, bo lękają się tego, czego ie. rozumieją i uważają, ze bezpieczniej jest wierzyć i mówić, ze się wierzy. Tak widzisz prawda styka się z wiarą i potrzebuje jej w tym samym stopniu, w jakim powinna się jej wystrzegać. I tutaj wkracza gnoza, która dąży do zrozumienia i wystrzega się obaw przed nieznanym. Ważne tylko żeby jednej baśni ie. zastępować kolejną.
- Ie. należymy do tych, którzy wierzą, w to, co im leży i szukają prawdy, jaka im odpowiada – powiedziałem.
- Bo właśnie tak było Marcjonie ze światem przed Zagładą, ze tworzył odpowiednie obrazy z fałszywych przesłanek i przez to krył w sobie zalążek zniszczenia. Ale o tym dziś dobrze wiemy.


V


- A jak było dokładnie z tym Mistrzem, bo trzymasz nas w niepewności i raz to mówisz, ze za wcześnie by o nim opowiadać, a raz to podajesz sam z siebie Jego przykład? – Zapytałem.
- Bo widzę, ze należy jednak o Nim wspomnieć – powiedział.
Było ongiś dwóch przyjaciół, niedaleko miejsca, w którym spędziłem młodość. Żyli zwyczajnie, jak wszyscy, ie. wyróżniali się niczym szczególnym, z wyjątkiem tego, ze jeden z nich zdradzał od wczesnych lat pociąg do wiedzy i ciekawszy był nieco tajemnic świata od tego drugiego. Różnie toczyły się ich losy, jednak z biegiem lat jeden z nich ie. tracił nic z tej pierwotnej ciekawości i wyrósł na uczonego w Piśmie i Prawie, jak to się mawia w dzielnicy kapłańskiej. Studiował Proroków i wszelkie objawienia Ducha, po pewnym czasie doszedł do przekonania, poczuł, jakby impuls, odkrył znak, ze trzeba dokonać pewnego dzieła, a przynajmniej podjąć próbę. Powiedział tak swojemu przyjacielowi: Trzeba coś zrobić, to wymaga poświęcenia całego siebie, potrzebuję twojej pomocy, ponieważ sam ie. podołam. Nikomu innemu ie. ufam, a sprawa wymaga właśnie zaufania i działania zgodnie z planem.
- Ale powiedz jaśniej, o co chodzi? – Zainteresował się.
- Odkryłem w Piśmie zapowiedź, która dotyczy Mesjasza i Jego powtórnego przyjścia. Poznałem wskazówki i wiem, co należy uczynić. Pomożesz mi dokonać tego dzieła, wszystko zgodnie z tym, co powiedziano i napisano przez proroków. Nadszedł bowiem czas. Jeśli nam się ie. powiedzie, ie. pozna się nas po owocach, ale odkryłem, ze temu, co z Ducha wypływa ie. można się przeciwstawiać i ja tak ie. uczynię, kiedy już do mnie przemówił. Stanę się Sędzią i Mistrzem Sprawiedliwości i ty mi w tym pomożesz. Dokonam tego, czego oczekuje Duch zawarty w Piśmie. Bo może jest tak, jak myślę i musi dokonać się wiele prób, jak z tymi fałszywymi prorokami, którzy mają zwodzić przed końcem czasu i wiele siewów musi się odbyć, by dobry plon gdzieś się uchował i wypełnił to, co zostało zapowiedziane. A nam może właśnie przypadnie to w udziale dla chwały Pana.
Tak zgodził się przyjaciel wesprzeć przyjaciela, a wszystko zostało między nimi. Potem nawet powiadano, ze byli krewnymi, ale to nieprawda. Uczynili jednak to, co postanowił jeden z nich i wsparł jeden drugiego, bo uwierzył i dał się przekonać.
Odkryli pewien napój, mieszaninę jadu węża i różnych roślin, który spowalniał funkcje życiowe i obniżał temperaturę ciała na trzy do czterech dni. Po ich upływie organizm można było obudzić z tego swoistego snu innym napojem orzeźwiającym. Kiedy kto zapadł w ten letarg wszystkim wokół zdawało się, ze zachorował i zmarł, a kiedy potem się wybudzał to tak, jakby zmartwychwstał. Był jednak pewien skutek uboczny. Zmianie ulegała świadomość i postrzeganie świata. Ci, którzy powracali z tej podróży doznawali mistycznej przemiany, podobnie do tych, co po chorobie lub wypadku, gdy ustaje bić ich serce na dłuższy czas, cudownie ożywają. Tacy ludzie stają się bardziej wyczuleni na krzywdę bliźniego, przywiązują większą uwagę do tego, jak kierują swoim życiem, nagle przeżywają olśnienie i pragną rozwoju duchowego. Stają się mistykami, artystami, a niekiedy nawet gnostykami. Bogacz, który przez całe wcześniejsze życie tylko się bogacił i gromadził ziemskie dobra, nagle oddaje wszystko biednym i organizuje swoje życie tak, by nieść pomoc potrzebującym.
Był jeden taki, mawiano, ze krewny jakiś Mistrza, który pod wpływem tego napoju zachorował i zapadł w śpiączkę. A zdarzyło się tak, ze ie. było wtedy w pobliżu nikogo, kto wiedziałby, co się stało i mógłby odwrócić ten stan. I wielki płacz powstał i żałoba w domu tego krewnego, bo wszyscy myśleli, ze zmarł. Ktoś posłał po Mistrza Sprawiedliwości, by przybył na pogrzeb i wygłosił mowę pożegnalną. A gdy mu o tym wszystkim doniesiono minęły już trzy dni od rzekomej śmierci, lecz On wiedział, co się stało i ie. spieszył się z powrotem. Wtedy jeden z wtajemniczonych uczniów powiedział: Czemu ie. spieszysz się by ratować krewnego, przecież wiesz, ze napój po trzech dniach wywoła nieodwracalne zmiany? – Lecz On wiedział lepiej ile ma czasu i jak jest z tym napojem naprawdę. I stało się tak, ze po czterech dniach ożywił krewnego i wszyscy się dziwili, nawet Jego uczniowie, uważali to za cud. Chodziło o to, by wszyscy uwierzyli, ze Jego nauka to nie tylko słowa, ale również moc, która im towarzyszy. Bo, ze po stronie słowa była słuszność, co do tego ie. miał wątpliwości, potrzebny był jednak jeszcze posłuch. Kto ie. wierzył nauce, dawał się przekonywać mocy, która za nią przemawiała.
Innym razem powiedział im: Jak to się dzieje z tymi okrętami, co pływają po morzach. Jest tam kapitan, sternik i obserwator, który w orlim gnieździe, na maszcie przesiaduje. Czy jest mądrzejszy i lepiej wie od kapitana i sternika, dokąd płynąć? – Ie. – odpowiadacie. Ale kto pierwszy widzi ląd, gdy wracają z dalekiego rejsu i kto lepiej dostrzega, co się dzieje tuż za horyzontem, czy ie. ma tam jakiegoś niebezpieczeństwa? Czy to dlatego, ze ma lepszy wzrok, ze jest mądrzejszy, ma większy talent od tamtych? – Ie. – odpowiadacie powtórnie. A zatem czy ie. dlatego lepiej widzi i szybciej wie, ze jest wyżej niż tamci i obejmuje wzrokiem szersze pole, a gdyby usiadł za sterem ie. znałby drogi, zgubiłby siebie, okręt i załogę? Ale spójrzcie też na to, kto większą zapłatę przyjmuje od armatora, gdy okręt szczęśliwie zawija do portu i bezpiecznie dostarcza ładunek.
Wiele przemawiał, ale pamiętam również takie Jego słowa: Było dwóch rówieśników, którzy od najmłodszych lat razem dorastali. Pochodzili z podobnych rodzin, podobną naukę pobierali szkole, podobne przeciwności ich spotykały, mieli podobne usposobienia. Jednak z czasem drogi ich zaczęły się rozchodzić, każdy poszedł własną. Jeden trwonił młodość na zabawie i używaniu, drugi poświęcił pracy i rozwojowi Ducha. Kiedy ten chciał pomóc i zawrócić z drogi upadku tamtego, obraził się i odwrócił czyniąc dalej swoje. Bo dzieje się tak, ze kiedy powiesz grzesznikowi: oto masz w sobie zgubę i zniszczenie i w niczym ie. ma przewinienia prócz ciebie samego to ten i tak, choćby wszystko pojął, będzie szukał gdzie indziej, byle tylko nic mu ie. przeszkodziło tkwić w błędzie. A dzieje się trak, bo taki przykład jest w waszym pokoleniu. Wszyscy jesteście w Chrystusie i z Chrystusem, a powiedzcie, który z nich bardziej będzie wywyższony w Królestwie? Czy ten, który wybiera błędną drogę samozatracenia, czy ten, który chce go zawrócić, a kiedy ie. ma już ratunku ustępuje i idzie sam na ofiarę przeciwko wszystkim, bo tam jest siedlisko złego? Powiadam: wyratuj wszystkich, a gdy z nich, choć jednego się uda, będzie warto. Powiadam: wyratuj siebie i jednego, a uradują się aniołowie. Powiadam: walcz ze źródłem, a trafisz na opór. Doprawdy jesteśmy sługami i żaden ie. zostanie wywyższony dopóki ie. wypełni się cała wola Ojca. A zostało to przepowiedziane w Zakonie Nowym i Starym i ie. zostanie tam dopisana żadna linia, aż do czasu.
Pytacie się, kto to nadchodzi i czego chce, zapytajcie waszych kapłanów. Czy unikają odpowiedzi? Czy są gotowi? A jeśli unikają, to sami przed sobą niech wyznają powód, czy mają, co do ukrycia, czy rozliczyli się przed Sądem, czy są gotowi i czujni na straży. Na każdego przychodzi pora i nic się ie. ukryje, nic ie. zostanie pominięte. I zostało napisane, ze będzie dwóch a jednego zabiorą. Wiedzcie, ze posłano już po was i już się o was upomniano. I czasu jest jeszcze mniej niż przede mną, dobiega właśnie kresu. A pokolenie przemija, jak zapowiedziano. I nadchodzi chwila, w której nikt już się ie. wstawi, nikt ie. obroni, jeśli wyrok zapadnie. Oto jest Pomocnik, który miał przyjść i zbliża się dzień Jego chwały. Dość było świadectwa, dość zakładów, dosyć posługi, dosyć pokory i pobłażania.
- Zdaje się, ze o ważkich sprawach nam opowiadasz Poimandresie – odezwałem się. Ale chcielibyśmy usłyszeć, jak to było od początku z tym Mistrzem, jak się objawił. Czy widziano rzeczywiście w tym coś nadprzyrodzonego, czy działo się to tylko za sprawą tego napoju i słów? Kto złożył o Nim świadectwo, bo przecież wiemy, ze ie. był w Zakonie i pochodził z prostego ludu? Czyżby tylko sam świadczył o sobie i jakąś wrodzoną charyzmą przekonywał do wiary?
- Obyś był tak żarliwy w innych rzeczach Marcjonie, jak jesteś w zaspokajaniu własnej ciekawości – odparł. Powiedzieć mogę tylko tyle, ile sam widziałem i słyszałem, a potem też uwierzyłem, gdy zaczęło się spełniać to wszystko o czym pouczał. Świadczył o Nim bowiem sam Duch drogi Marcjonie lecz niewielu to dostrzegało na początku. Jest to moją pokutą, długiem i darem równocześnie, ze widziałem tyle, słyszałem i przetrwałem, jako świadek Prawdy. Ie. było nikogo konkretnego, kto przybyłby przed Nim, zapowiedział i złożył oświadczenie typu: Ten oto przybył, jak napisano, – jeśli o to pytasz. Grunt przygotował sam Duch i przez Ducha został powołany. Ludzie szemrali między sobą: patrzcie, jak się unosi, uważa się za Chrystusa, który miał ponownie się ukazać przy końcu czasu, ale nikt ie. wierzył, nawet ci, którzy byli blisko Niego. Myśleli, bowiem, ze to będzie, jak w apokalipsach, niezwyczajnie jakoś i ze towarzyszyć mu będą jakieś niewytłumaczalne i niepojęte zjawiska; ż. niby to jednego dnia gwiazdy będą z firmamentu spadać, a żywioły szaleć i pustoszyć miasta, ż. plagi, wojny i choroby opanują świat. Ie. widzieli lub ie. chcieli dostrzec, ze tak się właśnie dzieje, ale w innym wymiarze i skali. Wyobrażali sobie, ze Jezus zstąpi, jakby zjawa jakaś na obłoku, ukaże się kilku wybranym kapłanom, albo zakonnikom, ze zabierze oznaczonych ze wszystkich pokoleń i sądzić będzie jako Zwycięzca, Mocarz i Władca Królestwa. A samo Królestwo to miała być jakaś cudowna kraina ie. z tej Ziemi. Dziś już niewielu spotkasz w Jerozolimie spośród tych, którzy tam byli i tak uważali, a jeszcze mniej z tych, którzy do tego by się przyznawali. Teraz nikt nikomu ie. jest władcą, ie. nosi złotych pierścieni, ie. nakazuje, a kapłani to słudzy narodów. Ie. wypatrują nagrody, ie. żądają zapłaty, ie. obnoszą się Pismem, ie. zasłaniają Prawem i ułomnością ludzkiej natury.
A Mistrz mawiał o sobie: Poznajcie mnie po tym, ze jestem jedynym sprawiedliwym, pośród oszustów. Ie. uczynię żadnego cudu i nic wam ie. pokaże z tego, czego oczekujecie. Tym włada ten, któremu służycie, a już przegrał i przegra jeszcze raz i przegra po tysiąckroć, bo taka jest wola Ojca. A to jest plemię żmijowe, które oczekuje znaku, spodziewa się zapłaty, za źle wykonaną pracę. Ojciec posłał mnie po żniwo i zbieram tylko dobre kłosy, reszta pójdzie na spalenie. Gdybyście mieli oczy ujrzelibyście, jak otwierają się bramy, lecz przejdą tylko ci, o których powiedziano wcześniej, ze będą poniżeni i w poniżeniu wytrwają. Jedno pokolenie przemija i przeminie wkrótce, a po nim nastanie Królestwo i ie. stanie się inaczej. I biada po trzykroć biada, jeśli ktoś w ostatniej chwili ie. pojmuje Słowa i odrzuca od siebie dar. Kto mnie słyszy i ma w sercu kamień ten będzie potępiony i upadnie najniżej. Za tych się modlę do Ojca najbardziej, by przejrzeli i zawrócili bieg rwącego potoku. Wyznaczył mnie Duch z woli Ojca, choć pochodzę od was, jestem ponad wami, choć jestem ponad wami służę wam. A wszystko tylko teraz i tutaj, a potem będzie płacz i zgrzytanie zębów. I powiadam wam: znikną narody, a z miast waszych proch się jedynie ostanie i nikt ie. będzie miał w pamięci ziemskich potęg. I powiadam wam: znikną języki i mowy, a księgi strawi ogień i wszystko, czemu brak solidnych fundamentów. Cierpienie i poniżenie jest przepustką do wywyższenia we mnie. Bo tylko ten, kto poznał wie, czego się wystrzegać, bo tylko ten, kto doznał i zachował wiarę zna swoją wiarę.
Pytasz Marcjonie jak to było na początku, gdy się objawił Mistrz. Wiem to tylko ze słyszenia i niewiele, bo tyle, ile sam mówił:
Duch zstąpił na mnie wtedy i czułem przemianę, niektórzy, co są ze mną od dawna poświadczą. I stało się tak, jakbym zjednał się ze wszystkim i objął wszystko, pozostając jednocześnie sobą. Wywodzę się z rodu Dawida i Abrahama, lecz moja mowa nie jest już ich mową. Ale kto z was patrzy na pochodzenie, ie. przejdzie przeze mnie, choćby zachował wszystko nad to, jak przykazano. A kto chce wiedzieć ten sprawdzi, ze wielu było wcześniej i wielu przygotowało drogę. – Tak mówił, lecz później dopiero zaczęli wierzyć.
A gdy Go zapytali znowu: Wielu było proroków i wiele słów powiedziano przed Tobą uczonych i mądrych, powiedz nam, w które mamy wierzyć, którym ufać, Mistrzu? – Odpowiedział: Rozpoznacie czas po znakach, a ze jest bliski możecie mieć pewność. Rozpoznacie po owocach, a oszustwo ugnie się przed prawdą. Ufajcie jednemu i przy jednym obstawajcie. Słuchajcie jednego i w jedno uwierzcie, a reszta okaże się prosta i przejrzysta.
Tyle jednak teraz o tym, gdyż godzina robi się późna i czas udać się na spoczynek. Szymon zapewne chciałby zakończyć już wykład, a i po was widać zmęczenie. Dokończymy tę rozmowę jutro, jeśli pozwolicie i mnie puścicie.
- A właśnie, ze ie. puścimy – odparłem. Zapraszam cię Pojmandresie na wieczerzę do swojego domu. Jest tutaj niedaleko i ie. pozwolę byś się po nocy tułał gdzieś po mieście, głodny i zmęczony. Pójdzie z nami jeszcze Terpsjon i może Nauczyciel.
- Dziękuję za zaproszenie, ale mam jeszcze wieczorne zadania w bibliotece – odparł Szymon.
- A zatem pójdziemy w trójkę, jeśli na to przystajesz – potwierdził Terpsjon. Wiedz, ze nalegamy i ie. damy się łatwo zbyć.
- No, niech taka będzie i moja wola – pójdźmy zatem – przytaknął Pojmandres, a spieszmy się, bo kiszki już mi marsza grają, od rana ie. widząc żadnej strawy.

VII

- Wspaniale nas ugościłeś – powiedział Terpsjon. Król ie. powstydziłby się takiego przyjęcia. Gdybym cię ie. znał powiedziałbym, ze chcesz naukę Pojmandresa zatrzymać tylko dla siebie.
- Jestem przekonany, co do intencji Marcjona – powiedział Pojmandres i ze równie wystawnie byś nas ugościł Terpsjonie, gdybyś miał taką możliwość. Ie. należy zatem czynić podobnych uwag, a raczej być wdzięcznym naszemu dobroczyńcy i gospodarzowi. Myślę też, ze mamy, czym się odpłacić i ze ie. pozostaniemy dłużni.
- Słusznie rzekłeś i niech tak zostanie, ie. czyńmy więcej uwag – odparłem.
- Otóż myślę, ż. Terpsjon zgodzi się ze mną, ż. gospodarzowi pierwszemu głos przystoi udzielić. Niech pyta, czego taki ciekaw.
- Owszem przyznaję – odparł Terpsjon – niech pyta.
- A z tego, co mówiłeś u Szymona o tym Mistrzu, widziałem, jak łza ci się w oku zakręciła. Powiedz o tym Królestwie coś więcej i bliżej Pojmandresie, skoro jesteś taki hojny i wciąż na siłach.
- Z wiekiem Marcjonie, mniej snu i wypoczynku potrzeba ciału, a więcej czuwania przybywa w duszy, by ie. przespać tego, co przez palce ucieka. A, co do Królestwa to, jak ci się zdaje, co możesz powiedzieć, czy ie. pouczono cię jeszcze w tym temacie?
- Tyle, co wiem Pojmandresie i co słyszałem, to mogę powiedzieć, ale chciałem usłyszeć twoje zdanie i co o tym mówił Mistrz.
- A to taki z ciebie spryciarz – odparł.
- W żadnym razie, ie. uchylam się – powiedziałem. Bo widzisz to Królestwo, to jest jakieś miejsce, jednak nieokreślone. Jeśliby, kto się tam znalazł, to ie. widziałby, ani słyszał, jak to się dzieje tutaj i teraz z nami. Musiałby się znajdować w innym stanie świadomości Pojmandresie, tak mi się zdaje. A wzrok jego i słuch byłby po tysiąckroć czulszy i bardziej dalekosiężny niż nasz. Kto by się tam znalazł ie. czułby bólu, ani lęku czy zmęczenia, ie. starzałby się, jak my tutaj. A szczęśliwości jego ie. byłoby granic. Takaż to nagroda i taki dar. I wydaje mi się, ze, co już postanowione w tym Królestwie, to jest niezmienne i ie. przemija, ze ie. ma tam przypadku i ie. ma prawa jak u nas, bo każdy wie, co czynić i czego przestrzegać; tego już zdążył się nauczyć, zanim został powołany do życia wiecznego. A każdy w Królestwie jest wieczny i zbawiony.
- Dobrze to powiedziałeś Marcjonie – jest wieczny i zbawiony. Ale czy Królestwo Niebieskie to państwo, jakbyśmy je nazwali?
- Owszem, jest to państwo, bo posiada władcę, obywateli i prawo. Tyle, ze to wszystko w innym wymiarze niż ten, do jakiego przywykliśmy.
- A mówisz, ze w innym wymiarze i podajesz cechy, jakie winno posiadać państwo. Być może jednak Królestwo Niebieskie, to ie. byłoby jakieś państwo, lecz pewna odrębna kategoria, której państwem zwać ie. należy?
- Zostaję przy pierwszej odpowiedzi – Pojmandresie. Mówiono przecież i przedtem, ze Królestwo Niebieskie to państwo.
- Tak, Marcjonie, ale zważ czy ie. mówiono tu o dwóch różnych rzeczach, czy ie. chciano przenieść tego, co, jak powiedziałeś jest bez wymiaru do naszego świata, jak go pojmujemy? Czy ie. chciano tutaj dokonać jakiegoś fałszerstwa?
- Jakże by to? – Mówiono o tym samym – odrzekłem.
- A widzisz jednak, czy kiedy coś jest takie, a ie. inne tutaj, czy jest takie samo, albo podobne - tam?
- Ale co konkretnie – Pojmandresie?
- Dajmy na to ty, ja, Terpsjon, jak tu siedzimy – powiedział.
- Bylibyśmy tacy sami, jak tu siedzimy, jednak odmienieni. Ie. pytalibyśmy siebie o nic, bo każdy z nas wiedziałby tyle, co drugi. Ie. pytalibyśmy się wzajem o te rzeczy, bo każdy z nas znałby odpowiedź. Powiem więcej: znikłby wszelkie pytania.
- O, to już wiele – ucieszył się.
- Wiele i będzie jeszcze więcej – odparłem.
- A czy myślisz, ze nasze pojęcia i to, co mówisz teraz, to zastosuje się do czegoś tam, czy raczej będzie mieć inny wymiar i będzie jakoś odmienione, co ie. bardzo możemy sobie nawet wyobrazić?
- Myślę, ze tak właśnie będzie.
- I jesteś pewien Marcjonie.
- Jak tego, ze tu siedzę – powiedziałem.
- Bo zobacz czy przypadkiem ie. błądzimy. Skoro pojęcia nasze będą tam odmienione, to jak tutaj i teraz możemy coś o tym powiedzieć? I skąd tego, co mówisz jesteś taki pewien Marcjonie? Czy ie. ukrywasz czegoś przed nami?
- Ie. ukrywam, lecz mówię od siebie – rzekłem.
- Sam widzisz chyba, ze to twoje zdawanie jest dziurawe, jakby sito i przepuszczasz przez ie. ważne treści. Mówisz bowiem, ze cos wiesz, jednak zaprzeczasz, ze cos w istocie wiedzieć możesz. Wpuszczasz nas w maliny Marcjonie, wyglądasz, jakbyś sam się z tych malin wygramolić ie. mógł.
- No dobrze – powiedziałem. Ale skoroś taki bystry i żeś mnie przejrzał i zatriumfował, to powiedz:, po, co zadawałeś pytanie, jeśli wiedziałeś przedtem, ze ie. można o tym niczego pewnego powiedzieć. A o tym, ze wiedziałeś jestem przekonany i ie. próbuj zaprzeczać.
- Ie. zaprzeczam – odrzekł. Wiedziałem, ze ie. możesz niczego pewnego o tym powiedzieć, sam z siebie, Marcjonie. Ale chciałem to usłyszeć od ciebie i byś sam się przed Terpsjonem obnażył.
- Jak to ie. mogę, skoro ustaliliśmy, ze ie. możemy razem i nikt, ie. może, chyba żeby tam został posłany i wrócił, by coś opowiedzieć.
- Ie. bierzesz pod uwagę Marcjonie jednego, ze ja słyszałem cos o tym od Mistrza, a z nim było niemal właśnie jak powiedziałeś: został posłany i wrócił, by coś opowiedzieć.
- Toś go przyłapał i słusznie Pojmandresie – zawołał uradowany Terpsjon. Zobaczysz, ze teraz jeszcze się gotów na nas obrazić, choć ie. okaże tego i przygryzie wargę.
- Ie. martw się drogi Terpsjonie, bo jeśliby nawet się obraził, w co ie. wierzę, to winien tylko na mnie, jako na sprawcy czynu obraźliwego.
- Nic takiego ie. miało miejsca – powiedziałem.
- A w tym jednym, Marcjonie się ie. myliłeś – powiedział – ponieważ było Królestwo podobne temu, jakie opisywałeś, lecz ie. Boże, a raczej z ciemności, choć zdawało się wtedy wszystkim inaczej. Państwo to składało się z mniejszych, połączonych w jedność. Władza była wybierana bezpośrednio, lecz inaczej to wyglądało na zewnątrz, a inaczej za kulisami. Z zewnątrz bowiem rządził lud przez swoich przedstawicieli, a rzeczywiście to przedstawiciele mieli w garści obywateli. Były to rządy wzajemnego oszukiwania i ogłupiania. Lecz państwo rozkwitało i w krótkim czasie wyrosło na potęgę. A w latach dobrobytu nikt szczególnie ie. zważał na prawdę. Protesty i niezadowolenie stanowiły mniejszość. Również wola i nastroje rewolucyjne ie. były ani popularne, ani powszechne. Obywatele cieszyli się wolnością, o jakiej ie. marzyli jeszcze ich ojcowie, a ojczyzna ich napawała dumą i świeciła przykładem. I stało się tak, ze wszystkie narody zapragnęły takiego statusu i podobnej ojczyzny. Zawiązywano sojusze, wkrótce znaczna część świata przyjęła wzorzec tego państwa i postawiła sobie za cel osiągnięcie podobnego stanu i pozycji. Lecz kto cenił wolność i prawdę uciekał stamtąd, a kto ie. zatracił duszy był bliski postradania zmysłów.
Kiedy jedna część opływała w bogactwa, druga ginęła w ubóstwie. Jedna była wolna, druga zniewolona. A zniewolonych było wielu i znacznie mniej tych, co zwać by się mogli naprawdę wolnymi. Z tego zamętu stanęły w Niebie naprzeciw siebie dwie armie i wszystko z woli Ojca. Została dana jeszcze jedna szansa, by zdołali się uratować ci, których ie. przeznaczono na wygubienie. Powiedziano wtedy: Ojcze daj mi jeszcze ten czas, a po nim niech będzie tak, jak postanowiłeś. Tak wszystko w Duchu zostało przygotowane. Bóg wysłuchał cierpiących i uciśnionych – posłał im Mistrza. Ojciec wysłuchał cierpiących i uciśnionych w Duchu – posłał im Sędziego. Potem już kamień na kamieniu ie. miał się ostać i wyginąć miało pokolenie żmijowe.
I było państwo potężne i władcze, bo władało światem i rozdawało swoje wedle uznania. Lecz ie. znało woli Ojca i ie. ukorzyło się w pokorze. A przecież wołano: Opamiętaj się i rozdaj! Ie. bierz, a wszystko rozdaj, bo zmierzasz tam, gdzie za nic to mają!
Gdyby tak się stało ie. byłoby tylu próśb, błagań i wezwań do Ojca i przemieniona zostałaby Jego wola. Ale przemiana ie. nadchodziła i z Mistrza też zadrwili. A chociaż wszystko było z góry wiadome, stać się musiało. I do końca mieli swego Obrońcę i Pocieszyciela, tego, którego prześladowali. Wzywał bowiem cierpiących i uciśnionych: Módlcie się za swych oprawców, by Ojciec im przebaczył, by zostali przemienieni. Zaniechajcie wszyscy tej zguby, którą sobie szykujecie. Lecz ie. posłuchali, ie. przeważyło.
Słyszałem kiedyś, jak powiedział: Ie. proś o nic dla siebie, ale proś o wszystko dla nich. A również takie słowa: Jeżeli patrzysz na obraz pierwszy raz, dostrzegasz jedno, ale już za drugim razem widzisz więcej i inaczej, bo omijasz to, co poznałeś za pierwszym. I tak dochodzisz do tła i rozumiesz, ze w tle zawiera się pełnia, ze tam tkwi bogactwo. Każda rzecz, bowiem, którą oglądasz posiada tło i drugi plan głębi. A żeby mnie pojąć, musisz nauczyć się dostrzegać głębię we wszystkim. – Tak mówił, lecz wtedy jeszcze ie. rozumiałem, ze były to słowa kierowane przez Mistrza do ucznia i ie. przypadkiem doszły moich uszu.
Powiedział również: Kto dochodzi do mnie, dochodzi do ofiary. Jestem bowiem zwieńczeniem i ofiarą. Co się wydarzyło raz i pozostało w pamięci na wieki jest wielkie i dobre, a co się wydarzyło powtórnie, temu nikt już ie. zaprzeczy.
Wiedzieć musicie, ze istnieje Droga, Prawda i Światło. Droga uwidacznia się w pojednaniu i zmaganiach, może być w jednym, ale też w wielu, jak w tym Państwie. Zmaganie jest potrzebne w Drodze do pojednania. Kiedy droga doprowadzi do Prawdy ie. nastaje jeszcze pełnia i ie. następuję jeszcze koniec, choć dużo już zostało uczynione. Wtedy jednak poprzeczka podnosi się jeszcze wyżej. Bo Prawda domaga się Światła, tęskni za nim i wypatruje. Ie. odbywa się to na zasadzie przejścia, a występuje jednocześnie. Droga, gdy już jest, przenikać zaczyna się z Prawdą i Światłem. Im jest bliższa celu, tym przenikanie jest silniejsze. Tam znajduje się oczyszczenie i wzmaga się potrzeba oczyszczenia, wraz z rozwojem na Drodze. Oczyszczenie jest warunkiem przebicia się do Światła. W oczyszczeniu degradacji ulega to, co niższe, co wcześniejsze. Wyrównane zostają doliny i wyżyny, a ścieżki się prostują. Lecz pojawia się dalej sprzeciw, wzmaga i musi zostać stoczona walka. Tak dzieje się w duszy, a podobnie i w Duchu. Jedno z drugim jest powiązane.
A jest jeszcze inna zasada, lecz powiązana z tamtą, która w trójcy się przejawia, choć jedność stanowi w sobie. I Mistrz także powtarzał: Pamiętajcie o mnie i jak mnie nazwano, ze jestem Synem, ale ie. różnym od was, posłanym przez Ojca, ale tego ujrzeć ie. mogliście i namaszczonym w Duchu, który zszedł między was. I jest podobieństwo w każdym, co je ujrzeć zdoła i kto ma wiarę, ze dusza dzieli się na troje, bo ustanowiona została na podobieństwo kształtów wyższych. Jest w niej cecha wyższa, co do Ojca się przybliża, jest pośrednia, co z Synem Człowieczym się jednoczy, jest także ta niższa w głębi, która Ducha obejmuje i przekazuje. A wiedzcie, ze przede mną zostało to już powiedziane, lecz słuchało niewielu, a jeszcze mniej pojęło wartość tego. Jest bowiem z duszą, jak z tą literą, którą wyraża znak Y, podobne rozdwojenie. I cecha pośrednia pozostaje stała, a czasem dostrzega rozdwojenie, gdy przybliża się do punktu styczności z głębią i cechą wyższą. Lecz tak dzieje się u tych, którzy są wytrwali i ie. ponieśli klęski. Jak w tym znaku zbiegają się ze sobą trzy części i stanowią jedność, ale potrafią tez oddalać od siebie. Jak w tym znaku początek biorą z pierwszej, pośredniej i jak w tym znaku rozdzielają, by wstąpić do Królestwa. Kto poznał ten punkt styczności, rozumie o czym mowa. Niekiedy jest także jak ze znakiem, który oznacza literę X. Pień ie. stanowi wtedy jedności, ie. zrasta się nigdy w jedność. Dzieje się tak u tych, którzy są Posłańcami Tajemnicy. Powstaje wtedy węzeł, tylko na czas ziemskiej obecności. Węzeł, w którym spotykają się dwa pierwiastki, kiedy jedna się to, co „z góry” i to, co „z dołu”, jak za pierwszym razem w akcie stworzenia.


VIII

Innym razem mówił: Pamiętajcie po coście otrzymali rozum. Przecież ie. tylko po to, by służył oczom, uszom i mowie, ale też po to, by pojąć umiał znaki ukryte i treści. Albowiem ie. zawsze wypowiada się słowem każdą myśl, ie. zawsze jest to możliwe. Jedno rodzi się we mnie, drugie pośredniczy, ale trzecim jest gleba, która plon wydaje. I powtarzam jeszcze, ze jednym jest ten, który zasiewa, drugim jest zasiew w sobie, a trzecim wasze dusze. Oto jest Przymierze Nowe z Ojcem, ze posłał wam Pośrednika i inaczej o sobie ie. zaświadczy, jak tym, ze jest rolnikiem, który o plon przyszedł się upomnieć.
Pytali go kiedyś – Mistrzu, chodzimy za tobą, towarzyszymy i słuchamy, pragniemy wypełniać Twoją wolę i wolę tego, który cię posłał. Powiedz nam, co mamy uczynić, by wstąpić do Królestwa, jak ugasić nasze pragnienie. Odpowiedział im: Czerpać możecie ze mnie. Tutaj jest źródło, w którym spragniony na pustyni może ugasić pragnienie. Pomyślcie o tych, którym ie. zostało to dane. Sami musicie stać się źródłem dla innych i zapomnieć o swoim pragnieniu. Kto pragnie, to choćby pił i źródeł miał pod dostatkiem, nigdy ie. przestanie pragnąć. Wypijcie z tego, co wam przynoszę, a ustanie potrzeba. Kto ie. dojrzy ucierpi, kto wypije i dojrzy, ustanie.
Raz uczniowie zapytali: Mistrzu powiedz nam, którzy z tych, co byli przed Tobą, zapowiedzieli te dni i twoje przyjście. Powiedz i naucz nas, których mamy wspominać i otaczać czcią, a których odrzucać. – Odpowiedział im: Wielu było przede mną i z nich wszystkich jestem. Odrzućcie tych, którzy sprzeciwili się woli Ojca i byli nieposłuszni w spełnianiu Posłania. A powiedziano przecież – poznacie ich po owocach. I nic więcej ie. należy dodawać, niczego więcej szukać. A spójrzcie, ze właśnie dociekacie nieustannie, jak spragniony, co studni ie. widzi, gdy przed nią staje. Zaprawdę jest to plemię upadłe, co ie. zna swego przeznaczenia. Tych, co byli przede mną ie. trzeba już wspominać, gdyż zostali uczczeni we mnie i we mnie, co ich się wypełniło. Zaprawdę powiadam wam, stanie się tak, ze jednym królestwo objawi się w znakach, w tym, co jest, a innym w snach i obrazach. Ie. mówię nic nadto, co wypowiedzieć można.
Uczniowie zawołali: Mistrzu, Mistrzu, teraz jesteś z nami, ale czy opuścić nas zamierzasz, jak ci, co byli przed Tobą? – A odpowiedział im: Od dziś ustanowiłem Nowe Przymierze. Jakże możecie myśleć, ze was opuszczę. Od dziś zawsze będę przy was i z wami. Lecz ie. zrozumieli, bo mówił o tym, czego jeszcze ie. rozpoznali. I mówił im wtedy: A kogóż we mnie widzicie, bo powtarzam, ze jestem Posłańcem i zostałem posłany, by wypełnić proroków. A kogo we mnie widzicie, czy ciało, czy ducha jakiegoś, – bo wszystko to są cechy małe przy mnie i ie. to winniście widzieć, ie. tego szukać. Wiedzcie, ze ci, którzy byli przede mną, dano ich wam na jeden dzień tylko, a jeden dzień zaważył na tysiąc następnych, a przeze mnie staną się ich tysiące i tysiące tysięcy. Tak przeważy, jak ie. przeważyło wcześniej. Zaprawdę czas żniwa wyczekuje na zapłatę. Byłem u Ojca i pokazał mi pole, a na nim rosły kłosy już dojrzałe, z każdego plemienia, z każdego rodzaju. I ujrzałem pole, wydzielone na różne odmiany, a każda część wąska i dorodna. Lecz ie. wszystko zebrałem, ie. była to jeszcze pora. Zerwałem kilka kłosów z każdego rodzaju. A były tam większe i mniejsze ziarna. Wszystkie pełne i dojrzałe. I powiadam wam, zmieściło się tylko tyle, co w dłoniach mogłem objąć, lecz i tyle wystarczyło na mąkę, by chleb z niej Ojciec wyprawił. I to musicie wiedzieć i to zachowajcie w pamięci, ze musi zostać odrzucony i wzgardzony ten, którego posłał, bowiem tak dokona się Sąd, jak wam przyrzeczono wcześniej. Ie. wstąpią do Królestwa ci, którzy sprzymierzą się przeciwko mnie.
Byłem u Ojca i pokazał mi górę, skąd piękny i szeroki widok się roztaczał. Tam u podnóża stałem, a powyżej czułem potęgę, która wszystko ze sobą zabiera. Tam przykazał mi się wspinać i obiecał: Gdzie stopa twoja, tam dom Twój, gdzie dom twój, źdźbła nawet ie. ruszę, jak i tych, co w nim zamieszkają. Lecz poniżej, żadne z drzew ie. oprze się przed sądem i żadne korzeniem ie. obroni. Słabe i wątłe runą pierwsze, mocne i silne, najdłużej będę smagał, aż przeminie wszystko, co musi przeminąć. A niektóre są bliżej, inne dalej i popatrz, którym jest bliżej do mnie, a którym dalej i które pierwsze poznają, a które ostatnie. Lecz przy mnie ie. ma żadnego. Przybyłeś sam i zostajesz sam, a tam gdzie, Cię posyłam, będziesz daleko w gęstwinie, poniżony i odrzucony. Idź i wybaw, jest to czas przed Sądem, a po nim już tylko wiatrołom. Niedługo to potrwa. Mówił tak i powtarzam, com zdołał spamiętać – powiedział Pojmandres.
Żyli wtedy rozproszeni po świecie kapłani, których zwano – Kahinami. Kiedy wyszło na jaw, ze objawił się ktoś, kto podaje się za Mistrza, który przybył wypełnić proroctwa, powstało wielkie poruszenie wśród nich. Przysyłali szpiegów, którzy zadawali pytania i chcieli poznać Jego zamiary. A wszystko powodowane zawiścią i niepokojem. Znali bowiem swoje przewinienia, które od długiego czasu trzymali w ukryciu przed światem. I w głębi serc odczuwali niepewność. Patrzyli po sobie i pytali wzajem: czy nadszedł już czas, czy należy przedsiębrać jakieś szczególne kroki?
Raz wysłali do Mistrza poselstwo, a było tam kilku uczonych Kahinów. I mieli ośmieszyć i czernić go przed uczniami. Taki zamiar ukrywali w sercach, choć głosili, ze przybywają w dobrej wierze. Powiedzieli wtedy: Mistrzu, zostaliśmy wybrani i przybyliśmy oddać hołd Posłańcowi. Mamy także wiadomość od naszych przełożonych, są bowiem nieufni i pełni obaw. Pamiętasz, ze wielu było przed tobą i wielu głosiło Słowo. – Jedni opętani przez demony, inni szaleni i obłąkani. Chcemy poznać Twoje zamiary. Udzielił im głosu i pozwolił pytać. Wówczas wyszła z nich jakaś moc i stali się jakby odmienieni. Z potulnych owieczek przeobrazili się krwiożercze bestie. Powiedzieli: Winimy Cię, ze przyszedłeś burzyć Zakon, ze przekręcasz nauki, ofiarowane nam przez Zbawiciela. Przybyłeś jako fałszywy, po to, by niszczyć. Niczego ie. zbudowałeś, a twierdzisz, ze znasz Królestwo. W nic ie. włożyłeś wkładu, a mówisz, ze przybywasz zebrać plon. Gdzie tu jest Twoje, gdzie Twoja własność, pokaż, lub potwierdź? – Ie. zasiałeś, a chcesz żąć. Idź precz szatanie!
Wtedy im odpowiedział tymi słowy: Wiedziałem od Ojca, ze przyślą do mnie poselstwo i odtrącą mnie. Widziałem to już u Ojca, co się musi wydarzyć. A czyż Ten, którego nazywacie swoim Zbawicielem ie. powiedział wam, ze wołać będziecie: Panie, byliśmy Ci wierni, wypełnialiśmy Twoje przykazania, byliśmy gorliwi i Zycie Tobie oddawaliśmy. A On powie: Ie. znam was, ie. będziecie mieć we mnie udziału. Zapamiętajcie to i jeszcze jedno przekażcie swoim przełożonym, ze dotąd bramy są otwarte, dokąd upłynie ten czas, dany mi przez Ojca. Potem ie. będzie odwołania i wypełni się to, o czym słyszeć już winniście.
Tymi słowy wzniecił w ich sercach jeszcze większe oburzenie i nienawiść. Odeszli jednak, gdyż byli w mniejszości i ie. nastawali na Niego więcej. A niepokój, który powstał w ich sumieniach wzmagał się, powodował opór i konflikt. A uczniowie poruszeni, widząc, co się wydarzyło, zapytali, czy ie. posłać za nimi kogoś, żeby wybadał ich zamiary. Usłyszeli wtedy: Czy i wy również ie. pamiętacie, co powiedziano? – Wstawiajcie się za nich u Ojca, by zeszło im z oczu zaślepienie. Tak odstąpili i jedni i drudzy.
A pamiętam też, jak mówił potem; Patrzcie na włodarza, co hoduje różne zwierzęta. A ma w swojej zagrodzie i ptactwo udomowione i wieprze i wołów kilka. I poświęca im cały swój czas i dogląda, karmi, dba, by im było dobrze. Lecz kiedy przychodzi pora odpowiednia, wydaje dorodne sztuki na rzeź i ptactwo na rosół, a wieprze i woły na pieczeń przeznacza. Czyż tak ie. czyni? – Zaprawdę powiadam: Ie. dzieje się krzywda tym zwierzętom, bo są przeznaczone ze stada na pożytek włodarza. Oddają jedynie to, co są mu winne, do czego zostały wybrane. Tak i wy musicie się przygotować na podobne. Tak i wy musicie być gotowi zostawić i oddać, co najcenniejsze.
Kahini ie. odstępowali od Mistrza na krok i wszędzie gdzie się pojawił znalazł się ktoś przekupny, by donieść im o wydarzeniach i powtórzyć Jego słowa. A musicie wiedzieć, ze była to potężna partia, która od czasów swoich założycieli rozwinęła się w złożoną i ponadnarodową organizację. I znalazło się wśród nich wielu, którzy byli zaniepokojeni o swoją pozycję i pozycję tej organizacji. A z nich także i tacy, którzy byli gotowi by dokonać najgorszych zbrodni w obronie i dla zachowania statusu. Wyczekiwali dogodnej chwili, żeby przejść do ataku.
- To doprawdy osobliwe – zawołał Terpsjon – pojąć mi trudno, przecież powiedziałeś, ze byli to kapłani. Czyż po prostu ie. mogli Go sprawdzić, poddać próbie? Czy ie. wierzyli sobie, ie. ufali prorokom?
- Owszem Terpsjonie to prawda, ale wszystko po kolei – mówił dalej Pojmandres.
Wiedzieć musisz z Mracjonem, ze, kiedy jest jakiś Porządek, jak wtedy to miało miejsce i Porządek ten jest ustanowiony na wieki, a kształt jego powstaje długo i burzliwie, jest okupiony krwią, wojnami, konfliktami ideologii i dogmatów, to, gdy przybywa ktoś taki, jak ten Mistrz i burzy w ich oczach dorobek i wartości Porządku, to ie. ma takiego miejsca i czasu, żeby ie. wywołał sprzeciwu i oporu. Takie jest zaślepienie, taka potęga przywiązania do Porządku i takie prawidło. A każdy, kto ma w sobie gen proroczy wie o tym i pamięta i wie to od Ojca, który takich posyła i wyprawia z miłości do człowieka. Dzieje się też tak, ze człowiek zastyga w Prawie i Tradycji i ma do tego skłonność. I to zwłaszcza dotyczy czasu przed Zagładą. Bóg zostaje wtedy zepchnięty na drugi plan, a najpierwszym pojawia się wszytko, co zbudowało Porządek. I wcześniej zdaje się mało kto, był to w stanie podjąć i przeciwstawić się. A mawiał Mistrz: czasy proroków dobiegają końca, wraz z Królestwem. Wtedy to zrozumiecie, ze Ojciec was umiłował i przeznaczył na oczyszczenie. I tylekroć szlifuje diament, ile potrzeba by został bez skazy. Zaprawdę powiadam wam: jestem ostatnim z tych, którzy mieli wam się objawić. Ze mną przychodzi zrozumienie i odwrócenie tego, co wam towarzyszy od pierwszego wygania. Tyle musiało dokonać się przemian, byście powrócili tam, gdzie się wszystko poczęło.
A powiedzieli mu raz: Patrz, jak uczą nas Kahini, a ty się temu przeciwstawiasz. Wykładają nam oni ewangelię Zbawiciela i spójrz, jak różny jesteś od Niego i jak do Niego ie. dorastasz. – Odpowiedział im: To, czego oni uczą, ja ich pierwej nauczyłem, a to, czego uczą was, jest jeszcze późniejsze. Czemu więc ie. słuchacie, gdy to wszystko się spełnia. A powiedziano wam przecież: byłem głodny, a ie. pożywiliście mnie, nieodziany, a ie. odzialiście. Jestem wśród was, a mną pogardzacie. Ie. uczynię niczego z tego, co napisano, ze uzdrawiał i wskrzeszał martwych. Przez to był przeznaczony na ofiarę i tak musiało się stać, by mógł przyjść powtórnie w chwale. Nic z tego ie. uczynię, ale wiedzcie, ze niebiosa już się rozwierają i spłynie to wszystko na was, jak grom, nieoczekiwanie. Żaden z nich ie. dostąpi Królestwa, jak pierwej Mojżeszowi ie. było dane wejść do Ziemi Obiecanej. A jak dochodzi do spełnienia proroctwa, to poznać już winniście, ze jesteśmy z jednego.
Któryś z dalszych uczniów powiedział: Mistrzu wyjaw mi Tajemnicę, o której jeszcze ie. słyszałem. - I rzekł do niego: Kto ie. wierzy, ze jestem Synem człowieczym, niech spojrzy i oczom zaufa, a kto oczom ie. ufa, niczego ie. może być pewien, a kto niczego ie. może być pewien, ten odwróci się, także od słów moich. Przybywam zgodnie z obietnicą, ale ie. zawsze tak było. Raz jest się przeznaczonym do słuchania, by wzrastać i dojrzewać, lecz przychodzi niepogoda i brak światła. Wtedy plon marnieje i gnije przy nadmiarze opadów. Innym razem jest zbyt sucho, wówczas plon więdnie i słabnie. A teraz jest wszystkiego tyle, ile trzeba, a ie. wzrasta, wszystkiego pod dostatkiem i zasypia, aż prześpi dogodną porę.
I to jeszcze im mówił; darzcie miłością i dzielcie się dobrem, z tego, bowiem i ja pochodzę. Kto tak czyni, czyni w moje imię i ten ma u mnie miejsce. Proście, a będzie wam dane, pukajcie, a otworzą wam. Baczcie jednak, by ie. ufać tym, co przychodzą skrycie i kradną za waszymi plecami, przybrani pod płaszczem niewinności. Bądźcie czujnymi i przesiewajcie ich słowa, które zawierają pułapki. Albowiem ie. mówię wam: budujcie świątynię Panu z kamienia i cedru. Ale mówię: budujcie Królestwo w sobie. A patrzcie, co uczynili i jak zachowali to, o czym ich pouczono. Albowiem ie. mówię wam: przyjmujcie i dzielcie tym według uznania. Ale mówię: daj darmo, jak otrzymałeś darmo i ie. żądaj zapłaty. A patrzcie, co uczynili i jak zachowali to, o czym ich pouczono. Dawać świadectwo – oto, co przykazałem, a sprawują obrzędy. Dawać świadectwo, lecz czynem, a o tym już ie. pamiętali. I jakie są ich dokonania to dziś Sędzia ma poddać próbie i zważone będą ich serca. Dawać świadectwo, lecz słowem i nawet tego ie. potrafili zachować, jak zostało im powierzone. A powiedziano, ze przyjdzie odebrać to, co sługom swoim pozostawił. I, ze chce zbierać tam, gdzie, ie. zasiał i żąć tam, gdzie ie. doglądał.
Pokłońcie się Słońcu, bo jest źrenicą Ojca, przez którą co dzień na was spogląda. Jednym udziela i wzrastają, innym odbiera i usychają. A ze światłem idzie w parze życie, a z ciemnością – zatracenie. Sprawiedliwym jest Ojciec i równo oddaje, co każdemu przypisane. Czy ie. powiedziano wam: Jestem Światłością świata i ze mną przychodzi życie?


IX

Raz przyprowadzili mu kobietę, chorą na epilepsję. Panie, ratuj naszą córkę, od dziecka cierpi na tę przypadłość – mówili. Uwolnij ją ode złego, co w nią wstąpiło bez winy. I rzekł im: Któż wam doniósł, ze wypędzam złe duchy i kto roznosi takie wieści? – Nikt panie, my sami przyszliśmy, bo wierzymy, ze przy Tobie zostanie uleczona, ze przed Twoim obliczem ustąpi to, co w niej się zagnieździło, jak przepowiedziano, ze w owe dni, chorzy uleczeni, a zmarli wskrzeszeni będą. – Stanie się zgodnie z waszą wolą – powiedział im. Lecz ie. ja to sprawiłem, a samiście tego dokonali. I ozdrowiała ich córka. Poszli i mówili zgodnie z tym, co się zdarzyło.
- Zaiste, Pojmandresie, to wielkie słowa, wielkiego człowieka – powiedziałem.
- Prawdę rzekłeś – odparł. Lecz jest coś jeszcze. Wielu uważało dawniej, ze wszystko, co się dzieje w człowieku i jego duszy, to zawiera jakiś pierwiastek pragnienia dobra. Wierzono, ze przejawem tego jest miłość i współczucie, ale i rządze wszelkiego rodzaju. Sprowadzano nawet do tego sztukę i wiarę. Ale wraz z nadejściem Mistrza zaczęto sobie zdawać sprawę, ze jest jednak inny mechanizm i inne źródło, z którego, to wszystko pochodzi. Ie. był to wcale pęd ku przyjemności, a lęk. Okazało się, bowiem, ze to właśnie strach leży u podstaw ludzkiej psychiki. Strach, który towarzyszy nam od początku i jest z nami zawsze, na jawie, w snach, podczas objawienia i aktu twórczego. Strach jest motorem i sprawcą wszystkiego, co dzieje się w duszy. Ie. pojąłem tego od razu Marcjonie, lecz trzeba było, żebym stał się świadkiem tych wydarzeń i abym doznał olśnienia. A wszystko razem wypełniło mi cały żywot. I wiedzieć winniście, ze najsilniejszy jest lęk przed nieznanym, przed tym, czego się ie. rozumie, ze lęk jest chorobą, zaraźliwą i zabójczą, ze pochłania wszystko na swej drodze, zwłaszcza ten paniczny i głęboko zakorzeniony, niczym otchłań, ze łatwo go zasiać i łatwo posłużyć nim, jak orężem. A inną odmianą leku jest bojaźń. Bojaźń to sprzymierzeniec proroka. Prorok, bowiem posługuje się bojaźnią i jest jej probierzem. Kto ie. ma w sobie bojaźni, ten odwraca się od proroka, lecz tylko głupiec tak czyni. Nikt ie. zdoła uciec przed własną naturą. A w naturze człowieka zawiera się lęk i bojaźń, paniczny strach. To sprawiało, ze zawsze zwyciężał. I jest taka część duszy, w tym obszarze uduchowionym, o którym wspominaliście u Szymona, co łączy z Niewidzialnym. W niej strach przemienia się w bojaźń, a sędzią jest sumienie, przez które przemawia groźba ukarania. Stąd prorok powołuje się na Sąd Ostateczny, stąd grzmi i grozi, stąd napotyka na opór oskarżanych dusz, w których lęk i bojaźń ustąpiły miejsca odczłowieczeniu i butnej odwadze, pozbawionej umiaru.
Wiedzcie, zatem, ze duszą kieruje Eros i Fobos i każde ciągnie w swoja stronę. Jedno pochodzi z części dolnej, jak u tych, co nazwaliście za Szymonem – materialistami. Drugie pochodzi z części wyższej, co jest w przewadze u gnostyków. Kto ma w sobie lęk i bojaźń, ten bliższy jest cechom wyższym i bardziej się ku nim skłania, niż ten, co żyje przyziemnie, a ze strachu zna tylko ten, który kryje za sobą groźbę utraty przyziemnych wartości. Mistrz mawiał: Poznacie Ojca po bojaźni i trwodze, a ulgę przyniesie wam wszechogarniające miłosierdzie. Poznajcie tych, co przyszli przede mną, jak szukali schronienia w chwilach, gdy czuli się opuszczeni.
Jest nić – ciągnął dalej Pojmandres, – która łączy jaźń świadomą i głęboką wewnętrzną potrzebę, swoisty motor, który popycha duszę gnostyka ku określonym cechom. A z głębi wywodzi się ruch, który ma upodobanie w tym, co idealne, nieskazitelne, nadzmysłowe – rzec można. Dopóki dusza jest związana cielesnym uściskiem, dopóty ściąga ją cielesność ku dołowi. Lecz wydzielonej części udaje się przeciwstawić i w tej zachodzi styczność ze Światłem. Mistrz nauczał, ze każdy ma w sobie taką część. U jednych jest ona większa i silniejsza, u innych – przytłumiona i spragniona. A kto pragnie, ten pije ze zdwojoną mocą. Tedy mawiał: Ie. dziwcie się, ze przechadzam się najchętniej wśród tych, co za grzesznych i upadłych macie, w przepychu i bałwochwalstwie. Oto jest pustynia, której trzeba oazy, a rozkwitnie bujnie i wyda owoce. Jest u Ojca miejsce dla nich. Szukajcie i mówcie im. Kto jest daleko, znajdzie się bliżej, a kto jest blisko, niechaj uważa, by się ie. oddalić. Ie. minie dzień, a wszystko się wyjaśni. Powiedziano wam: Ie. przyszedłem ustanawiać pokoju, lecz miecz wam oddaję, by poróżnić jednego z drugim. A słyszeliście przecież, ze będzie dwóch obok i jednego zabiorą, a drugi zostanie. Zaprawdę powiadam: Aniołowie u Ojca już wyczekują z wypełnioną Księgą Żywota i żadne imię ie. zostanie pominięte.
Innym znowu razem zapytali: Mistrzu – powiedz nam, czy ktoś nastaje na Twoje życie, jak wtedy? – Mówiłeś przecież, ze to plemię ie. ma udziału, bo zabija swoich proroków. – Zaprawdę powiadam wam – odparł – ze przeznaczeniem proroka jest śmierć cielesna, jeśli umiera, a wszystko to z woli Ojca i nic im do tego. A krew Syna Człowieczego została już przelana za nich. I czego ie. wezmą w darze, będzie im odebrane. Kto nastaje na mnie i myśli, ze pokona mnie wbrew woli tego, który mnie posłał, ten spotka się z trwogą. Na trwogę wam wołam, a trąbią już o tym i śpiewają. Posyłali proroków na śmierć i stawiali opór, a ie. chcieli brać przykładu, jaki Pan im zesłał. Tak przed Królestwem Syn Człowieczy się od nich odwróci i wymaże ich imiona z Księgi. Człowiekiem być, znaczy grzeszyć, lecz ie. wszystkie imiona będą tam zapisane i ie. każda dusza będzie uwielbiona w wiecznej chwale. Ze wszystkich plemion powstaną słudzy i poprowadzą wybranych. Kto będzie z nimi – złączy, kto przeciwko – podzieli. Z każdego narodu wyjdzie rolnik i zbierze żniwo – jeden trzykrotne, drugi – trzydziestokrotne, trzeci – trzystukrotne. I wzrosną nad inne i zostaną wywyższone przed oblicze Ojca. Przyprowadzą do mnie wszystkich, a nikogo ponad liczbę ustaloną. A kto zasiał ma tylko prawo zbierać i posyłać sługi swoje na żniwo i nikt inny się ie. waży. Oto orężem waszym niech się stanie przezwyciężenie ciemności. I po tym ją rozpoznacie, ze jest wszędzie i w każdym, kto ie. podjął jeszcze ciężaru. Ie. daję wam tego, co proste i łatwe, lecz wysiłek i zmaganie. Kto ie. stoczy walki w sobie, ie. wygra, nic ie. sprawi u nich. Szukajcie, zatem ciemności w sobie, by przeobrazić ją w jasność. Proście z pokorą, a otworzą, czyńcie, a będzie wam dane. Czy powiedziano wam: Czyńcie według woli Ojca, a odpłacą wam? Ie. usłuchaliście – powiedziano, bowiem: Czyńcie i ie. wypatrujcie nagrody u nich.
Powiedz nam, jak mamy postępować – nalegali. Oto – mówił – jak macie postępować. Kiedy będą chcieli nastawać na życie wasze i przyjdą okaleczyć sługi wasze i domowników – bronić ich winniście, jak obyczaj nakazuje. A kiedy przyjdą i rozkażą oddać wam wszystko, co posiadacie, krzywdy innej ie. wyrządzając – oddajcie jeszcze to, czego ie. żądają. A jeśli odbiorą wam wszystko, życia nawet ie. szczędząc, to zostanie po stokroć zwrócone u Ojca. Co zaś musi się wydarzyć – wydarzy się, a co ma zostać powstrzymane – zatrzyma się. Nic ie. dzieje się bez Jego wiedzy.
- Jakże to – zawołałem? Czy Mistrz mówił tu o potrzebie ofiary, z tego, co najcenniejsze, Pojmandresie? Czy przeznaczeniem proroka jest cierpienie i męczeństwo? Czy też o takiej ofierze mówił?
- Słusznie to podjąłeś Marcjonie – powiedział. Ale żeby pojąć do końca sens tych słów musisz spojrzeć szerzej na ich kontekst. Wiele z tego, co mówił Mistrz nosi cechy szczególne, które trudno opatrzyć w konkretne ramy, czy zdarzenia. Nabierają one nowego znaczenia wtedy, gdy przyjmie się, ze dotyczą odmienionej rzeczywistości Królestwa. Pojąć je w pełni może tylko ten, kto zgłębił Tajemnicę. A cóż to za Tajemnica, ie. można wyjawić temu, kto ie. przebył odpowiedniej Drogi. Prorok zaś jest tym, który został posłany i przeznaczony na ofiarę. Jego celem i zamiarem jest gotowość absolutnego oddania i poświęcenia. Mistrz nauczał, bowiem, ze ponad trzema częściami duszy jest jeszcze czwarta, choć pierwsza, – do której trzy pozostałe dążą i zmierzają. Owa czwarta jaźń jest stanem zjednania z Ojcem w Królestwie, do tego dąży dusza gnostyka, jak go nazywacie. Jeśli jest w nim Prawda, Droga i Światło, ie. dopuszcza do siebie opętania, jak u zwykłych ludzi. Wyzbywa się potrzeb, które widać powszechnie u każdego. Zanikają w nim odruchy i motywacje prócz tego, co pochodzi z woli Ojca. Ie. przeciwstawia się głosowi wewnętrznemu, odczytuje widzenia senne i na jawie. A najwyższy stopień jaźni jest u niego nieustannie powiązany z pniem świadomości. U gnostyka – proroka, część najwyższa – nadświadomość w stopniu samouświadomienia, posiada niezachwianą i nieprzejednaną władzę. Gdy kto zobaczy, jak prorokuje, pomyśli często, ze ma do czynienia z szaleńcem. Lecz szaleńca cechuje brak spójności i determinizm, który wypływa z najniższych popędów. A najwyższa jaźń jest połączona nicią z Niewidzialnym i przemawia za nią moc, która objawia się w niezwykłości. Oko można oszukać i zwabić prostymi sztuczkami, lecz wszystko to jedynie naśladowanie. Mistrz mawiał, bowiem: Słyszeliście o magach, którzy z gwiazd lub trzewi zwierząt odczytują znaki Najwyższego i ie. zabrania im się, jeśli to prawda i serca mają czyste. Lecz któż zaświadczy, ze tak jest, bo który z nich siebie za słowo odda. Pierwsi będą uciekać, jeśli te znaki im objawią niebezpieczeństwo i zagładę. Albowiem ie. ma w nich powołania, ie. ma namaszczenia. Są to samozwańcy jedynie, co zwodzą ciemnością i sztuczkami. Zwiodła ich prosta przyczyna i pogoń za małością. Zaprawdę ci zeszli z Drogi i zostaną rozliczeni, jeśli ie. odstąpią. Tylko tak, gdzie się wybiera i posyła jest moc i świadectwo. A tych poznać można i trzeba.
Przybyłem prowadzić, a wy szukacie obok siebie. A Tam się znajdzie dopiero ten, co spojrzał we mnie, jak w odbicie i poznał twarz starca utrudzoną, bo wtedy wiek swej duszy ujrzał. A ciemność wychodzi z głębi i ie. chce władzy sądzenia nad sobą, a jasność jest z wysokości i stamtąd obejmuje w posiadanie. Kto prosi i domaga się z głębi, temu niech zostanie spełnione. Lecz zwieńczeniem jest ie. – prosić i odwołać modlitwę, gdyż z góry wiadomo, co każdemu potrzeba i to pochodzi od Ojca.

X

- Co stało się potem Pojmandresie? – Zapytał Terpsjon. Wiele, bowiem sprzecznych wieści powstało. Jedni uważali, ze Mistrz znikł w jakiś cudowny sposób i stamtąd przygotował Dzień Sądu. A inni podobno widzieli, jak został skrytobójczo zamęczony, lub uwięziony i gdzieś był przetrzymywany. Jeszcze inni znowu widywali go w różnych stronach, często jednocześnie. Uczniowie rozpowiadali natomiast, ze Mistrz ich doznał wniebowstąpienia i ze nawiedza ich, jako jedynych, którzy zostali wyznaczeni, by utrzymywać z nim kontakt i przekazywać jego pouczenia.
- Doprawdy, oto człowiek w gorącej wodzie kąpany – rzekł Pojmandres. Wydaje się, ze już wszystko wie i chce się tylko upewniać w sprawach, które u ludzi zwyczajnie na języki się pchają. A, żeby pojąć wszystko musi opanować pierwszą wiedzę. Ie. buduje się pałacu, ie. postawiwszy uprzednio solidnych fundamentów.
- Racja – odparłem. Powiedz, zatem, o czym wiedzieć uprzednio winniśmy, żeby móc usłyszeć o tym, co było potem.
- Mistrz był dla wszystkich, ie. tylko dla tych kilku, którzy cały czas z nim przebywali. Z każdym, nawet przypadkowo napotkanym wiązał jakieś plany i nadzieje. Każdemu, kto uwierzył, przebaczał i rozgrzeszał. Skruszonych, pocieszał i pouczał. Ie. podobało się to się tym, którzy byli bliżej i wiązali z tym jakieś osobiste ambicje. Niektórzy, Królestwo, które ma nadejść wyobrażali sobie całkiem realnie, ze będzie to państwo idealne, w którym Mistrz zasiądzie na tronie, a oni będą ministrami, lub coś w tym rodzaju. Ie. rozumieli, ze Królestwo dotyczy odmienionej rzeczywistości, którą trudno pojąć, którą trudno wyobrazić sobie, ie. zerwawszy wcześniej z tym wszystkim, co pochodzi z niższych części duszy. Dopiero czwarta część jaźni w stopniu samouświadomienia jest cechą, przed którą otwierają się bramy. Kto z żywych tego dozna? - Jest to wręcz niemożliwością. I wcale ie. jest pewne, ze gnostyk znajduje się bliżej niż ktokolwiek. Wiadomo, ze dąży, by osiągnąć stan uwznioślenia, lecz jest to tylko Droga i metoda. Być może jedna z wielu. A każdy ma prawo wybrać własną i w tym wyborze kryje się miłosierdzie, cierpliwość i łaska boża.
Mistrz znał dobrze tajemnice duszy. Posiadał dar przenikania i rozpoznawania ukrytych potrzeb. Wiedział też, ze człowiek z natury jest istota przewrotną i przebiegłą. A zwłaszcza zależało mu na pozyskaniu w dziele tych, którzy zajmowali wtedy wysoką pozycję i cieszyli się poważaniem. Kiedy kogoś takiego napomina się wprost, bez ogródek, to choćby to była najświętsza prawda, to w najlepszym razie zniechęci się i przestanie słuchać. Dotyczy to zwłaszcza tych, dwóch pierwszych typów ludzi, o których mówiliśmy wcześniej. Przemawiał im, zatem w przypowieściach i w przykładach, tak, by dotrzeć do wyższej jaźni i zapanować nad namiętnościami, które zwykle sprzeciwiają się, wywołując wybuchy gniewu i nienawiści. Prawdą jest, zatem powiedzieć, ze przybył zbierać żniwo dusz przykładami i przypowieściami. A mówił im tak: Kto z was słucha, jak wielu was jest, słuchają wszyscy i ie. gości tutaj żadne złe słowo i żadna niegodna myśl – jedynie wyczekiwanie. Jak przybyłem wcześniej, by zmieniać waszych przodków, tak teraz jestem, by oddać to, co przyobiecałem. Mieliście stać się, jak dzieci i jesteście przy mnie. I wielu więcej widzę niż wtedy i wielu więcej wykarmię niż przedtem. I mówił: Ie. patrz na to, co masz, lecz na to, co możesz za to nabyć. Jeśli posiadasz majątek na ziemi, zobacz, czy ie. możesz z tego uczynić majątku w Królestwie. Tutaj ie. wystarczy wymienić waluty i towarów, jakbyś przenosił się z kraju na obczyznę. Tutaj ie. wystarczy pozbyć się wszystkiego, co posiadasz, jak uciążliwego balastu. Jeden, bowiem wyzbywa się okopów, drugi odrzuca to, co uchodzi dla niego za dobrodziejstwo i przywiązanie. Odrzuć z tych dwóch – trzecie – właśnie to przywiązanie, a zostaw sobie to, czym dobrze i sprawiedliwie potrafisz rozporządzać. I tak można wytyczyć Drogę. Czy komu co się odmawia? Ie. odmawia się przecież wszystkiego, wszystkim. Tylko to, co każdemu jest ślepym przywiązaniem, co sprowadza na manowce. A gdy powiedziano: Odrzuć, co posiadasz o zostaw sobie szatę tylko – to oznaczało gotowość wytrwania na straży. Czy gotowyś odrzucić wszystko, jakby tego ie. było i pójść za mną? Gdy nadejdzie pora i przyjdą porwać cię, ie. zapytają o to, co posiadałeś, lecz o to, co ofiarowałeś i ie. spytają o to, czego pożądałeś, lecz o to, czego się wyrzekłeś. A ie. każdemu jest pisane, ie. każdego się powołuje. I ie. odpowiadaj sobie i wszędzie, ze wiesz lepiej i rozumiesz i ie. bądź, jak ci, co słuch zamykają i słowa odrzucają, bo są w swej małości pogrążeni i przez słabość pochłonięci.
Zagłada – Terpsjonie, zbliżała się z wolna. Nikt jej ie. dostrzegał wyraźnie. Uśpiona została czujność. Wielu odrzuciło posłanie Mistrza, a wielu było mu wrogami. Jeśli kto cos już posiada i jest do tego bardzo przywiązany, niełatwo godzi się z tym, by wyrzec się wszystkiego i odrzucić, jako nieistotne. Jeśli ktoś jest przebiegły, jak większość, wtedy to patrzy na odkupienie, jak na przedmiot, wartość, którą można nabyć, o którą można się targować, która trzeba pozyskać jak najtaniej dla spokoju sumienia, co do przyszłego, odległego w czasie zbawienia. Ie. ma to nic wspólnego z wiarą, a jest raczej kolejnym zabobonem. Lepiej splunąć dwa razy, niż narazić się na jakieś, choćby najmniej prawdopodobne nieszczęście. W czasach przed Zagładą, życie wieczne traktowano, jak starą, wytartą bajkę, którą straszono przodków. Pozostawiono ją ze względu na tradycję. Kapłani przestali cieszyć się uznaniem, gdy znikł lęk przed Sądem. Znikła przepaść pomiędzy tym, co doskonałe, niebiańskie, a tym, co ziemskie. Rytuał przybrał formę codziennego, zwyczajowego odpustu. A na dzień przed zapowiedzią nadejścia wyczekiwanego Królestwa, ludzkość przypominała uśpioną bestię, która miała się odrodzić ze zdwojoną mocą i stać się narzędziem ostatecznego oczyszczenia. Mistrz mówił wtedy: Byłem u Ojca jeszcze niedawno i wprowadził mnie między dwa fronty i rzekł im: Oto posyłam Syna Człowieczego, który za was rozstrzygnie. Jeśli zwycięży, rozejdziecie się w pokoju, jeśli ulegnie, a ulec ie. może – będzie tu pole walki i zetrą się wasze linie, a na ziemię posypią iskry. I zapadła cisza, bo został posłany, by rozsądzić spór w Niebiosach. A świat stał się areną, widzem i uczestnikiem tych zmagań. I każda dusza się w nich liczy, o każdą toczy się bój. – Tak mówił uczniom swoim.
A jeszcze takie słowa pamiętam: Ie. pojmujecie, czym jest ciemność, niesprawiedliwość i cierpienie, czym są choroby, wojny i zniszczenia w przyrodzie. Jest to teraz, przez ten czas, jeszcze krótki, lecz przeminie i ustali się to, co zostało wyznaczone przez Ojca. Wszystko przez wzgląd na Królestwo, wszystko zapowiada jego przyjście i nastanie. I uwierzcie, ze czyje imię jest zapisane w Księdze, temu nic zniszczenie ie. wyrządzi i ie. odbierze życia wiecznego. A kto straciłby nawet wszystko – zyska przed moim tronem i nic go ie. spotka, jak wywyższenie. Ie. lękajcie się, zatem i chodźcie za mną nawet w ogień, a nic wam ie. wyrządzi. I ujrzycie, jak ogień ustępuje i jak pokłony wam bić będą, gdy ujrzą, ze przyjęliście mnie w sercu. A mówiono wam: Wspomagajcie ubogich w duchu. – Bo jeden pozyskany w duchu przemawia za tysiąc tych, co mnie odrzucili. I ten otrzyma, a tamci utracą, choć wszyscy mieli po równo i z tego samego zaczynali. A mówiono wam podwójnie: Jedno dla tych, co mają czynić ręką, inne dla tych, co działać mają w materii, inne dla tych, co czynić mają w Duchu. I każdemu mówiono w tych samych przykładach, lecz by szedł i pracował w tym, do czego został powołany.
To jak z rolnikiem, bo jeden potrafi uprawiać tylko lekką glebę i lekkie rośliny, a drugi tylko ciężką, nieurodzajną i zna zabiegi, którymi należy dbać o wzrost plonów. Tak wśród was zostało podzielone. I ie. może jeden drugiemu wchodzić w drogę, jeden drugiemu zazdrościć, jeden na drugiego patrzeć. A każdy winien uprawiać to, co do niego należy. Pan wam rzekł: Każdemu wedle uznania, każdemu podług zasług. Czemu zatem wyciąganie dłonie po to, co ie. zostało wam przeznaczone? Czy uważacie, ze może być mną, a ja każdym? Czy uważacie, ze każdego z was ie. można zastąpić, a mnie można? I wiem, co się kryje w was za pokusa. Bo każdy patrzy, co za pomyślność może sobie tutaj zapewnić. Lecz przyjmijcie także i to, ze wszystko to jest wiadome Ojcu i u każdego czystość zostanie rozpoznana. I nic przed Nim ie. umknie, nic się ie. ukryje. Każda zasługa i każde przewinienie stanie przed Sądem i zostanie zważone. A dzieje się to wszystko już teraz i działo się przedtem i wydarzy się jeszcze wiele. I nikt by ie. uwierzył nawet, gdyby już teraz pokazać wszystko i objaśnić to, co ma się wydarzyć, co się przewiduje. Wystrzegajcie się snu na jawie, podwójcie straże, czuwajcie, jak wam przykazano. Tyle się od was wymaga, by, kiedy nadejdzie chwila próby, ie. padły słowa: Nawet tak małej sprawy ie. potrafiliście dopilnować. Czy wymaga to objaśnienia, czy wymaga świadectwa? – Objaśnienie i świadectwo zostało już dane, a chwila próby zbliża się i dobiega kresu zarazem. I nadchodzi pora ostatecznych zmagań. Kto ulegnie, przegra wszystko, kto wytrwa – zyska wszystko. Kto usłucha, przeważy tamto, kto się odwróci plecami – zbierze cięgi.
Oto był wierny, który ufał i przemierzył żywot w oczekiwaniu. Przychodzili do niego i wystawiali pod pręgierz. Jedni zabrali mu łoże, stare i zmurszałe, by ie. miał na czym spać. Drudzy odebrali mu dach nad głową, by ie. miał się gdzie schronić przed deszczem i chłodem. A kiedy zaradził temu i przetrwał, przyszli i zabrali mu jeszcze to, co zdołał zgromadzić, razem z godnością, jaka mu dotąd pozostała. I wytrwał, bo miał za nic wszystko, co mu odebrali. Wyczekiwał wytrwale, jak stal, którą się hartuje w skrajnościach. A inni się nasycili przez chwilę i pragnąć będą przez wieczność. Lecz ten zasiądzie u stóp moich i stanie się już niebawem.
Zaprawdę powiadam wam: Wszystko to dzieje się już teraz, na chwałę wieczności. Oto był mój, który zawsze wierzył i zwyciężył próby. Przyszli do niego w nocy i napadli, pobili i zabrali uczciwy zarobek. I ie. było nikogo, kto by się wstawił, wszyscy odwrócili oczy. Potem wygubili jego dom i porwali rodzinę, aż został sam na wypalonym skrawku ziemi. Lecz w Królestwie ciemność spotka tamtych, a ten ujrzy Światło i spocznie u stóp moich, gdy zasiądę na tronie w pełnej chwale wieczności. Ten uratował swoich i wstawił się za nimi. A za tamtych ie. miał kto przemówić, ie. miał kto uprosić. Oto jest Zbawiciel, który przyszedł zgromadzić i ma za sobą moc zawiązywania w Niebie i na Ziemi i powiedziano, ze, co zwiąże tutaj, jest tak, jakby Ojciec ustanowił. Przed kim więc ubłagacie miejsce w Królestwie, przed kim wykupicie. Czy ofiarują wam ci, którzy zwodzą w moim imieniu? Kto sprzedaje, czego ie. posiada, kto bierze zapłatę za to, co ie. należy do niego, ten ustąpi przed wszystkim i zostanie najmniejszym, jak mieni się teraz wielkością. Kto posiadł pieczęć i nakazuje się przed nią ukorzyć, a ie. ma mnie w sercu, tego spotka Sąd i nikt się ie. uchroni. Zawierz do końca, a w ostatniej chwili wezmą cię aniołowie do Królestwa i zostaniesz zbawiony. Ufaj do ostatniego tchnienia, a zastępy już gotują dla cienie miejsce w wiecznej chwale. I powtarzaj te słowa: Panie, bądź przy mnie, jak jestem z Tobą. A wszelka nikczemność zostanie pokonana, krzywda wszelka przeminie i cierpienia ustaną. Oto są słowa otuchy. Trzeba przeżyć i przetrwać każdy dzień, każdą porę, a w godzinie ostatniej przepełni was pokój i odkryte zostanie to, czego poznać jeszcze ie. jesteście gotowi. Musi być czas przygotowania, który poprzedza inicjację, musi być czas wzrostu i czas dojrzewania. A w tym liczy się wytrwałość i nieustępliwość i ten czas jest ważny, jak ten, który poprzedza. A mówi się: dawniej było tak, a tak, a teraz jest gorzej. I jutro będzie lepsze niż to gorsze dzisiaj. A przecież ważne przede mną jest to, co było, co jest teraz i co nastąpi – wszystko na równi. Czy ie. obiecano wam już wcześniej: I sądzić przyjdzie żywych i umarłych, a w Dniu Sądu powstaną dusze? Posłuchajcie głosu serca i co przemawia w was z wysokości. Przygotujcie i przystrójcie drogi na wielką uroczystość. Przybywa bowiem Król, który powraca w chwale i nadchodzi zapowiedziane Królestwo Niebieskie. I przez nikogo już ie. przemawiam, jak sam przez siebie, a przeze mnie Ojciec i nikogo już ie. będzie, bowiem z wami zostanę, a wy ze mną. Jak z ogniska powstaje popiół, w którym odradza się życie, tak we mnie odrodzi się i przemieni wszystko.
Zaprawdę powiadam wam, ze: to wszystko jest właśnie teraz, a kto ie. dostrzega znaków, niech przejrzy i uwierzy. – Tak nauczał.

XI

- Mówiłeś Marcjonie o tym, ze niektórzy uważali Mistrza za zjawę. Było takie zdarzenie, o, którym opowiedział swoim uczniom. I to powinno rozwiać wątpliwości, bowiem zjawa ie. opisywałaby spotkania z inną zjawą.
- Byłoby to niewiarygodne – odparłem. Zjawy ukazują się tylko żywym, bo jakiż cel byłby w tym, by zjawa pokazywała się zjawie.
- A usłysz to, co i ja usłyszałem od jednego z Jego uczniów, który mi powtarzał słowo w słowo:
Raz przebywał z grupą wybranych w pewnym mieście, gdzie nauczał i przemawiał na wiecu. Przystanęli w jednej z uliczek, a kilku poszło na targ, by kupić to, co potrzebne na przygotowanie wieczerzy. Mistrz stał i rozmawiał z jednym z uczniów i ie. było w pobliżu nikogo. Wtem pojawił się starzec, jakby znikąd i powiedział: Czy wiesz, co ważnego ma niebawem się wydarzyć? – Mistrz pomyślał, ze chodzi o jakieś wydarzenie w mieście lub okolicy. I odpowiedział, ze wie o tym i o tamtym. Kiedy starzec rozbił się natarczywy, wtem uczeń powiedział mu, by poszedł swoja droga, jeśli ie. prosi o jałmużnę, a jeśli tak, to ie. mają nic przy sobie i niech poczeka na pozostałych, aż wrócą z targu, wtedy coś dostanie. I rzekł zwracając się do Mistrza: A ty, kim jesteś – Chrystusem? – Tak – odparł – jestem tym, kogo we mnie widzisz. Po tych słowach postać odeszła i znikła za rogiem. Gdy przybyli pozostali uczniowie, ie. mogli uwierzyć i pomyśleli, ze był to jakiś przybłęda. A Mistrz rzekł im: Oto wiem, z czego była ta postać i kto przez nią przemawiał. Uczcie się odczytywać znaki i strzeżcie się. Ze mną, bowiem został posłany inny i ten będzie się podawał za mnie i w moim imieniu podzieli. Czyż ie. zostało przepowiedziane przez proroków?
Raz znowu przysłali do Niego kapłanów, którzy mówili: Przybywamy w imieniu tego, który zasiada na tronie wyznaczonym przez Pana. Posiadamy moc daną nam przez Zbawiciela. Za kogo się podajesz i przez co nazywają cię Mistrzem? Kto upoważnił cię do wypowiadania się w imieniu Chrystusa? – Odparł im - Zaprawdę powiadam wam: Jeszcze ten i następny, a potem nikt już ie. zasiądzie na tym tronie prócz mnie samego. I ujrzycie oblicze Pana. Was posyła ten, którego ja posłałem przez pierwszych Apostołów. A jaka jest droga od nich do was i od was do mnie, tym sobie odpowiedzcie. Za kogo się uznajesz? – Spytali powtórnie? – To same bluźnierstwa! – Kto przypisuje mi bluźnierstwo, sam jest bluźniercą. Czy ie. chodził wśród was, ie. jadł, ie. sypiał, ie. spożywał z wami wieczerzy, ie. uczynił z wami przymierza? - Co sprawia, ze ie. poznajecie, czego wam trzeba? – A przecież znać winniście najlepiej tego, co kusi i tego, co skłania do czynienia cudów. Kto mocy bożej nadużywa, przez moc boża zostanie rażony. Kto na moc bożą się powołuje – działania mocy bożej doświadczy. Kto uwierzy – zostanie zbawiony. Dziś zadem z was ie. uczyni ze mnie ofiary, a sam odda się na przebłaganie i sam krew swoją poświęci, jak i ja poświęciłem. Przybyłem wypełnić, co zostało zapowiedziane, lecz ie. wierzycie nawet teraz. Kto oczekuje czego więcej, niech idzie ku temu, co daje mu więcej, a czy jest cos więcej nad to, czym obdarza was Ojciec. Lecz musi się stać, jak powiedziano: Potępili go i został wzgardzony. – Stało się tak raz i dzieje powtórnie. A dobry pasterz zna swoje stado i stado go rozpoznaje i kroczy za nim wszędzie. Odeszli wtedy, lecz wielce oburzeni, gdy tak im opowiadał.
A uczniom rzekł: Są w człowieku dwie moce. Jedną jest żywioł, który nim targa i pojawia się wszędzie tak, gdzie przeczucie i intuicja; drugą jest ład i porządek, sprawca prawa i kodeksów. A jedna moc bez drugiej istnieć ie. może i jedna, drugiej potrzebuje. Kto jest bogaty w jedną, zatraca drugą i na odwrót. I powiadam wam: Potrzeba jest takich, co mają w sobie więcej jednej, a mniej drugiej i potrzeba takich, którzy mają ich po równo, by przemówić pozostałym do rozsądku. A nieprawdą jest mówić, ze jedni przez przewagę którejś z tych mocy są więksi i silniejsi nad resztę. Każdy, bowiem różni się od każdego i nikt nikomu ie. jest równy. I każdy winien wypełniać swoje miejsce. Są jednak słabi i silni, są przeznaczeni do sprawowania Władzi i ci, którzy winni być jej posłuszni, są wybrani i ci, słabi, którzy udają silniejszych niż są rzeczywiście. Tak dzieje się z tymi kapłanami. Są, bowiem mocni wśród swoich, lecz słabość przede mną wywołuje zaślepienie i nienawiść. Ie. wypomina im się jednak nic, czego ie. ma, a na co sami by ie. wpadli. Porzucili jedno, wybierając drugie i to im się pokazuje. Co należy do Ojca, niech pozostanie jego, a co do człowieka, niech będzie przy nim.
Istnieje legenda – mówił Pojmandres – która została ujawniona gdzieś w tym czasie, gdy pojawił się Mistrz i zaczynał nauczać. A opowiada ona o Zbawicielu, który umarł na krzyżu, jako Król Żydowski – ofiara przebłagalna. Według niej Chrystus był wychowany i kształcony na Nauczyciela i wybitnego człowieka z polecenia Rzymu. A był to przebiegły plan, który miał uspokoić niepokornych Żydów i zapobiec powstaniom, jakie co jakiś czas wybuchały w zamieszkanej przez nich prowincji. Rzymianie wykorzystali nurt mesjanistyczny, głęboko zakorzeniony w tradycji pospolitego ludu i mający wielu zwolenników wśród różnych warstw i rodów. Jezus został odpowiednio przygotowany do spełnienia swej misji w odpowiednim czasie. Ie. wiadomo do końca, czy zdawał sobie sprawę i był świadom tego planu. Istotne jest jednak to, co się wydarzyło i co przetrwało jako mit i wiara przez następne tysiąclecia. Plan przewidywał, ze zgodnie z obowiązującymi proroctwami i prawem żydowskim, Chrystus zostanie złożony w ofierze, jako symbolicznie ukoronowany Król, co zgodnie z przekazem ewangelicznym rzeczywiście miało miejsce. A wszystko po to, by odebrać Żydom wiarę w zbawcze nadejście Mesjasza i w cudowne nastanie Państwa Bożego, które zdławiłoby potęgę najeźdźcy i zniosło niesprawiedliwość. Według tej legendy, zatem Pasja, Ukrzyżowanie i Zmartwychwstanie były narzędziem, przebiegłym fortelem politycznym, co ie. było znowuż taką niemożliwością w świecie starożytnym, by temu od razu, bez zastanowienia zaprzeczyć. Dopiero po tych wydarzeniach, niespodziewanie dla pomysłodawców planu, powstał ruch, który przewyższył wszelkie oczekiwania i wyrósł na nowy odłam, czyniąc z doskonałej intrygi broń obosieczną. Zamiast zdławić nacjonalistyczne i mesjanistyczne ugrupowania żydowskie, wzmógł i umocnił je, sprawiając, ze wzrosły w siłę i ostatecznie opanowały całe Imperium. Zamiast sprowadzić spokój i ład, dodał siły i zjednoczył uciśnione masy Rzymu w walce z niesprawiedliwością. Czy było tak rzeczywiście, czy ie., co do tego ie. ma pewności. Według legendy część Żydów uczestniczyła lub poznała się na podstępie i odrzuciła od razu przesłanie Jezusa. Bardziej prawdopodobne jednak, ze było to utrzymane do końca w ścisłej tajemnicy i niewielu wiedziało o tym, ze jest to sterowana mistyfikacja, której rezultaty przerosły najśmielsze prognozy. Jezus miał uczynić z groźnych, uzbrojonych stronnictw religijno – wyzwoleńczych, niegroźną partię nastawioną pokojowo i służalczo wobec Cesarza i Rzymu. To, co wydarzyło się później i co przekazano o tych wydarzeniach jest już tylko powielaniem pierwotnego zatajenia faktów. Była to jedna z popularnych legend w czasie przed Zagładą. Wiele jednak rozprawiano nad tym czy mogło się tak zdarzyć, ze mit o Chrystusie, który był rzymskim narzędziem intrygi politycznej, doprowadził do powstania wielkiego ruchu religijnego. I niewłaściwym byłoby pytanie, czy było to możliwe, ale czy się rzeczywiście wydarzyło. Nieznane są ścieżki Najwyższego.
Była tez inna legenda, lecz ta powstała później i rozpowiadali ją uczniowie, twierdząc, ze odnosi się do ich Mistrza. Mówili, bowiem: Oto przybył Król, by, jak powiedziano – odmienić niegotową, północną część świata. O tym wam Pan rzekł, ze rozpoznacie w nim Posłańca. A powołał Bóg tego i miał objawienie. Ukazało mu się we śnie dwóch aniołów. I rzekł jeden: Przybywamy tchnąć w ciebie moc, byś uczynił te rzeczy. I ie. pytaj, co będzie i skąd przybywamy, a przez moc poznasz wszystko i skąd jesteśmy. Wtedy drugi anioł tchnął w Niego moc i od tej chwili nic ie. było już takie samo. Uczniowie rozpowiadali, ze tymi aniołami byli: Michael i Gabriel – wysłannicy dobrej nowiny. A powiedziano: Patrz, Michael idzie przed tobą. Mówili też: Ie. ufajcie legendom, które przed nami powstały, w których Pan nasz, Zbawiciel, był kim innym, niż się objawił. Czyż ie. powiedział wam: Poznacie po owocach. Spójrzcie, jak się wszystko sprawdziło, jak wszystko się dokonało. I żadne Jego słowo ie. było rzucone na wiatr, żadne ie. pozostało bez plonu. A było to Słowo Święte. I zobaczcie, ze: Mistrz przybył wypełnić to wszystko i zamknąć Księgę i jest tym, który miał się ukazać światu powtórnie. Ustanowił wam Królestwo Niebieskie – Państwo Sprawiedliwych, które Arawot sprowadza na Ziemię. A Pan powiedział; Niech stanie się znowu Światło! I tak uczyni ze Słońcem, z odbierze mu powłokę i spali występnych. A na nim wypisane są trzy znaki Boskiego imienia, aniołowie zaś prowadzą je dniem i nocą. Mówili: Oto nadchodzi wiatr z północy i odnowione zostaną pierwszy świat i pierwsze niebo. A stworzył Bóg człowieka, by poznał imiona Jego. I tchnął weń dwie dusze: przez jedną poznaje, co Boskie, przez drugą przemawia i układa, co widzi.
Pamiętam też takie zdarzenie, ze przysłali kobietę, która starała się uwieść Mistrza, by mogli oczernić Go przed wszystkimi. Ten odrzekł jej: Skoro przybyłaś oddać swoje ciało, pozwól, ze podaruję ci coś więcej niż liczysz sobie za to. Od nich dostaniesz i dalej szukać będziesz, a ode mnie wyjdziesz i jakbyś już znalazła. I tchnął w nią widzenie, przez które przejrzała na oczy. Wyszła i mówiła im, ze: to jest naprawdę Posłaniec, o którym wspomina Pismo, bo tchnął w nią wiarę, a nikomu się udało, bo wypędził z niej złe moce, a nikt ie. mógł tego dokonać. Odprawili ja i oskarżali potem, ze została przekupiona. A Mistrz mówił uczniom: Ie. padną na mnie zarzuty i dobiega kres, dlatego jątrzą. Lecz są to ataki rannego zwierza, które los swój bliski już przeczuwa. A różnica jest taka, ze im moc zostaje odebrana i przeminą ich imiona bez pamięci.
I ie. padną już słowa, którymi wzywano Ojca, gdy opuścił swego Syna. Teraz jeden jest z drugim, obaj połączeni i ie. ma władzy ten, który kusi, ie. ma władzy ten, który zwodzi. I przeminie przedświt, jak przeminął pierwszy i uległ. I stanie się jak wcześniej, a ocalenie spotka jedynie sprawiedliwych pod Pańskim okiem. Powstaną umarli i żadnej duszy ie. będzie po drugiej stronie i odbędzie się Sąd nad wszystkimi. Oto właśnie nadszedł.
Pewien uczeń zapytał się raz: Mistrzu, komu mam być posłuszny? Urodziłem się i bez pytania zaprowadzili mnie do świątyni. Byłem chłopcem i nauczali mnie mówiąc, ze jest tak, a tak i było tak, a tak. Mówili mi: darmo dostałeś, darmo dawaj. Kiedy podrosłem przyszli po mnie i powiedzieli: Oddaj coś winien; musicie odpracować należność we wspólnocie. Ie. pytali lecz wzięli mnie, bym odpracował. Sprzeciwiłem się i zostałem poniżony. Panie odpowiedz niewinnemu: Jakim prawem oszukują i zabierają tego, kto narodził się i pragnął być przeznaczony Tobie, ie. wspólnocie, Tobie, ie. kapłanom, Tobie, ie. służbie wobec ich miecza i obłudy? I rzekł wtedy Mistrz: Oto jest Sędzia, by rozstrzygać spór. Ie. ma władzy nad wami ten, który dał, by odbierać. Odkąd pojawił się prawowity dziedzic tego świata, jemu winniście być posłuszni, a tamtych przekląć. Zakończył się bowiem czas posług, a nadszedł czas podziału. I zniesione zostaje, co ważne było przedtem. Już aniołowie strzegą tych, którzy ujrzeć mają bramy Królestwa. I żadnego ie. dosięgnie władza tego świata, bowiem dobiegła kresu. Oto nadchodzi zapowiedziany i żaden naród ie. podniesie miecza przeciwko drugiemu, ie. będą się już uczyć sztuki wojennej. A rozsądzać przybywa i rozstrzygać sprawy wielu ludów.
Był przedświt pierwszy i pokolenie niepokorne, co uprawiało bałwochwalstwo i odwracało się do Boga. Był przedświt drugi, w którym zaczęło triumfować Światło. Lecz powiadam wam: Dopiero w trzecim dokona się i spełni obietnica. A będzie zbudowany na prochach dwóch pierwszych. Pan ustanowił już fundamenty, zbudował ściany i położył dach, a teraz przystępuje do ozdobienia wnętrza.

XII

- A powiedz Pojmandresie – rzekłem – czy prawdą jest to, czego nauczał nas Szymon o tych niezdecydowanych, z których powstają oprawcy i ci, co idą za ich głosem. Słyszeliśmy, bowiem, ze aniołowie biorą dusze nienarodzonych dziewcząt i odmieniają je, pokazując jeden przedmiot na dwa sposoby. Kiedy pokazują im dom, to widzą jakby dwa różne, choć są identyczne. Stąd bierze się, ze po narodzinach taka dusza pozbawiona jest wrodzonej zdolności do rozpoznawania różnicy między dobrem i sprawiedliwością, a złem i krzywdą. I wszystko jej się wydaje podobne i pragnąc dobra, czyni zło i potrafi pociągać za sobą dusze innych – niezdecydowanych oportunistów.
- Ie. słyszałem o tym – odparł, – ale może to być zgodne z prawdą. Dusze nienarodzonych dziewcząt z natury winny być uległe i podatne na takie zabiegi. A aniołowie, jeśli działaliby z polecenia zapewne mogą panować nad taką mocą.
- Szymon opowiadał, ze miał widzenie senne, które pokazało mu taki właśnie obraz. Mówił, ze obsiedli go aniołowie i zaczęli pokazywać, jak to się dzieje. Wspominał, ze taka odmiana duszy to okropne doznanie. Potem ujrzał duszę ze znamieniem niesprawiedliwości, która była przepełniona dumą i wynosiła się nad inne. Wszystko przez to, ze widziała świat podwójnie.
- Brzmi to wiarygodnie – powiedział starzec. Jednak w widzeniu Szymona mogła się ukrywać treść inna od tej, którą wam wyłożył. Bo cóż na to powiecie, jeśli aniołowie, lub jakieś im zbliżone istoty ukazały mu jego własną duszę i to, co się z nią właśnie wyprawia? I co, jeżeli to odmienione oglądanie świata ie. jest niczym innym, jak odzewem głębokiego konfliktu w jego duszy? – A powiem wam, ze, jeśli i to jest choćby w przybliżeniu właściwa diagnoza, ie. można zaprzeczyć, ze Szymon jest człowiekiem naznaczonym i posiada wyjątkowy dar. Lecz jaki człowiek może oglądać Boga w całej okazałości?
Otóż wiedzieć musicie, ze w duszy gnostyka sen zlewa się z jawą, a pragnienie poznania z urzeczywistnieniem pragnienia. Czas, przestrzeń i przedmioty mierzyć trzeba inną miarą. Jest to świat znaczeń i symboliki, podyktowanych przez wyższą jaźń. Niegdyś bardzo popularnym był zawód wykładacza snów. Kto posiadał tą umiejętność mógł stać się narzędziem boskiego planu. Do najbardziej znanych należały sny prorocze, które odsłaniały przyszłość, w jaką ie. było dane wejrzeć świadomości. Sny prorocze towarzyszyły człowiekowi od pierwszego przedświata. Stanowiły kanał, przez który wyższa jaźń przemawiała do niższej, by wpłynąć na wolę. Stopniowo sny prorocze przemieniały się w głos wewnętrzny, w miarę, jak człowiek nauczył się rozpoznawać w tym pewne znaki i prawidła. W duszy gnostyka doszło do całkowitej przemiany, która nasłuchuje i wypełnia polecenia wyższej jaźni, pomijając nawet niższe stopnie świadomości. Przez to gnostyk wydaje się być taki różny, odmienny, niezrozumiany, często pełen walki i rozbicia. Dąży do pokonania w sobie tego, co pierwotne, do przezwyciężenia strachu, lęku, niższych popędów, lecz całkowicie ie. może ich wyeliminować. Wyższa jaźń jest jednak niewzruszona. Funkcjonuje na zasadzie odpowiedzi – poucza lecz ie. nakazuje. Przestawia energię, która wypływa z niższego ja i ukierunkowuje na konstruktywne działanie. Zabija tego niszczyciela, który drzemie w każdym, gromadzi moc, potrzebną do pokonania bram Królestwa. Często przegrywa, lecz czasem udaje jej się zwyciężyć i porozumieć z niższą świadomością.
I taka jest wola boża, by w człowieku dokonała się przemiana, by nauczył się postępować zgodnie z głosem wyższego ja, by nauczył się kumulować energię do konstruktywnego działania, by pogodził swoją odrębność z odmiennością innych, z odmiennością świata. Dlatego Pan wypowiadał te słowa przez proroka: Ie. będą się już uczyć sztuki wojennej. I przestanie nastawać jeden na drugiego zwycięży człowiek i jego życie wieczne, ie. ten, co w człowieku jest złym doradcą. Tak Bóg ustanowił, ze każdy go posiada, jest na niego skazany, lecz posiada obronę i pomoc wyższej jaźni i z niej ma czerpać, za nią podążać. Po to Bóg obdarzył każdego wolną wolą, by wybierał, po to obdarzył go wolą mocy, by wytrwał i ie. ustępował.
A gdy stworzył człowieka, niektórzy aniołowie powiedzieli: Skąd czerpiesz Panie, bezgraniczne umiłowanie do tej upadłej istoty? – A Bóg im odparł: Każdy z was, gdyby został posłany na ziemię nagrzeszyłby i upadł i ie. byłby lepszy od tej istoty. A ją sobie upatrzyłem, by przezwyciężyła wszystko.
Mistrz powiedział: Gdy wygrywa we mnie człowiek – przegrywa Mesjasz i na odwrót. Co przez to rozumiał? – Otóż właśnie przepaść, jaka jest między tymi, do których został Posłany. I każdy musi się stać, jak On, by przegrał w nim człowiek. Każdy stać się musi podobny Jemu – słowem, myślą i uczynkiem. Każdy musi zrzucić z siebie skórę człowieka, by stać się kimś więcej, kimś ponad miarę człowieczeństwa. Oto jest przesłanie: pokonanie własnych słabości – wywyższenie przez poniżenie. Jak powiedziano: wywyższeni w Królestwie zostaną poniżeni. Bo tak dokonuje się przewartościowanie, ze z tego, co poniżone wychodzi dobro, a z tego, co wywyższone – zło i brak wiary, ze z pokory powstaje moc budowania, a z dumy – moc niszczenia. A kto niszczy, ie. zbuduje, kto rozprasza – ie. zbierze.
Pamiętam też inną legendę – mówił Pojmandres, którą rozpowiadali uczniowie. Kiedy ktoś z ludu spytał: Jak możecie opisać duszę Mistrza, jak ona wygląda i z czego się składa? – Odpowiadali: Oto Bóg uczynił duszę Mesjasza z dwóch aniołów, których połączył w jedność i tchnął w cielesną postać. Jeden anioł ma zapisaną kartę, w której zawiera się cały żywot Mesjasza i jego dzieło. Ie. pozwala, by inaczej się potoczyło, co Pan ustanowił. Ie. ma jednak pełni władzy i ie. może zapanować nad całą duszą. Część jej bowiem przypadła w udziale drugiemu aniołowi, który z początku buntował się i pozazdrościł człowiekowi, ze Pan go tak umiłował. Tak duch tego anioła przejawia się w zapalczywości i zdolności do buntu, który u Mesjasza widzicie. Nic ie. dzieje się bez przyczyny. A czego rozum ie. może zgłębić, to dzieje się z wyroku Boskiej Opatrzności. Powiecie, bowiem: Jakże to, Pan ustanowił część duszy Mesjasza tak, by posłuch dawała zbuntowanemu duchowi anioła? A my odpowiadamy: Właśnie ie. inaczej. Lecz w duszy Mesjasza dwie części z dwóch aniołów stanowią potęgę, jakiej ie. ma u was, którzy ulegacie jedynie tej zbuntowanej części. Duszę Mesjasza prowadzi ten pierwszy anioł, a z drugiego bierze to, czym poruszyć ma wasze zatwardziałe serca. Tak to w człowieku jest anioł życia i anioł śmierci, a który wygra, o tym musicie zadecydować; – Oto nadszedł wam ten, który pokazuje ścieżkę i czyni pojednanie. Jak przedtem, gdy przy zmartwychwstaniu ujrzano w grocie dwóch aniołów, a jeden spoczywał na miejscu gdzie były Jego stopy – drugi u wezgłowia. To była dusza, którą uwolnił Syn Człowieczy po śmierci cielesnej, by odrodzić się na powrót w życiu wiecznym. A zaświadczamy o tym, co widzieliśmy. Mistrz wszystko nam ukazał tak, ze w jednej chwili zrozumieliśmy największe tajemnice. I jednego odmówił, by żadnego cudu u was ie. czynić, póki ie. powróci w chwale. Wtedy wszystko stanie się jasne i odmieni się świat i nic już ie. będzie takie, jak teraz, takie, jak wcześniej. A gdy nadejdzie, a jest to już czas, wtedy ujrzy każdy w sobie anioła – tego i tamtego i ukażą mu jego żywot i wszystko, czego w nim dokonali, a ie. uronią żadnej chwili. Wtedy jeden otworzy kartę i będzie z niej czytał, jakby bez głosu, a wszystko będziecie słyszeć i wszystko będzie słyszeć świetlista postać, która poznała was na wskroś, wasze słabości, wady, zalety i cnoty. I jednych ujmie za sobą i poprowadzi, innych pośle w różne rejony, lecz na każdym spoczywać będzie dłoń miłosierdzia. Nikomu ie. odmówi się prawa do życia wiecznego, nikt ie. zostanie pominięty. Sąd będzie sprawiedliwy z Boskiego wyroku. I wyleje się na świat kraina umarłych, jak przepowiedziano i nastanie Królestwo Niebieskie. Śmierć, cierpienie i niesprawiedliwość przestaną istnieć i nikt już ie. będzie ich wspominał. A człowiek powróci z miejsca wygnania, jak był na początku, nieskalany.
Raz Mistrz opowiadał, jak usłyszał głos, który mówił: Śmierć ie. jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać człowieka. I na co się kto godzi, to otrzymuje. Jeśli wiąże się zbytnio z tym, co przyziemne, jakiegoż uczucia dozna, gdy przyjdzie mu się rozstawać. Śmierć dotyka ciała, a wszystko marnieje, czego byście się ie. tknęli. Wiele jest bytów, które trwają długo, żaden jednak ie. jest wieczny. Oto, co pochodzi od Mesjasza i jaki jest wymiar daru Bożego w życiu wiecznym. Ośmiu królów przede mną władało, a teraz przybyłem, jako kolejny, nad wszystkimi narodami. Tamci władali ziemskimi sprawami, zaś ja ogarniam także to, co w Niebie. Kto się lęka śmierci, ten jej zazna, gdyż okaże się człowiekiem małej wiary. Bowiem ten ie. zerwał jeszcze więzów i ie. odciął pępowiny i ie. jest gotów narodzić się po raz wtóry. Kto śmierci gotów stawić czoła, ten jest gotów, by odmienić przed nim widok świata. Ie. przejdzie bram Królestwa, kto pierwej ie. pozna swej śmierci i ie. zmartwychwstanie, kto pierwej jej ie. zwycięży. Jak może się oprzeć potężnemu wichrowi łodyga, co drga i ugina się przy delikatnej bryzie? Jak ostanie się dusza, którą lęk przyciąga ku marności tego świata? – Jak z mżawki, powstaje ulewa, a z ulewy grad i nawałnica spada? – Bez mocy pozostaje, co mocy w sobie ie. posiądzie i przeminie bez znaku, bez odzewu. Powiadam wam: Ie. minie dzień, a wszystko, co przepowiedziano - wypełni się. I nawet Słońce ie. odnajdzie schronienia za horyzontem.
Mistrz mówił: Było dwóch kupców, którzy mieszkali na jednej ulicy. Każdy posiadał swój sklepik, żyli w zgodzie i jeden drugiemu ie. wadził. Co dzień zachwalali swoje towary i każdy sprzedawał z zyskiem. Trwało to przez lata. Nadszedł jednak czas niedostatku i dwa sklepy na jednej ulicy ie. mogły się utrzymać. Liczba klientów zmalała, a jeszcze mniej było takich, z których można by ciągnąć większe korzyści. Kupcy zaczęli prowadzić nieuczciwą rywalizację. Jeden na drugiego donosił, jeden na drugiego nasyłał szpiegów i napuszczał swoich agitatorów. Doszło do tego, ze mniej więcej w tym samym czasie obaj postanowili podpalić kram konkurenta. I zdarzyło się tak, ze jednej nocy posłali sługi, by podłożyli ogień. Na ulicy wybuchły dwa pożary i spłonęły obydwa sklepy. A zawiść i twardość w sercu żadnemu z kupców ie. pozwoliła żyć w zgodzie i dojść do kompromisu. Obaj wynieśli się z miasta, a skorzystali na tym inni kupcy.
Tak się stanie w dniu nadejścia Królestwa, ze tułać się będą ci, którzy usłuchali głosu nienawiści i żaden ie. będzie lepszy od drugiego, bo obaj zostaną wykluczeni. A, co było ich – posiądą inni, bowiem, niesprawiedliwość zejdzie ze świata. Zaprawdę powiadam wam: Są tacy, którzy uważają, ze winna przetrwać tylko jedna wizja, tylko jeden naród, tylko jedno państwo, które sobie budują na mogiłach waszych. I walczą ze sobą plemiona, walczą ludy i państwa, walczą ze sobą miasta, ulice, krainy, walczą rody i rodziny, walczy każdy z każdym. Pan rzekł: Jeden przetrwa, drugiego otchłań pochłonie. Jeden zasiądzie przy tronie, drugiego dręczyć będzie pragnienie. Oto zbliża się kres pokolenia miecza. Lecz jeszcze jedną bitwę stoczyć wam przyjdzie; to bitwa o własną duszę, o własne zbawienie.
Na tym zakończmy naszą rozmowę – powiedział Pojmandres. Pora świtu zbliża się, a sen ciąży już na powiekach. Wnioskuję Marcjonie o to, byśmy udali się na spoczynek.
- Tak, przyznaję, już pora. Zasiedzieliśmy się, lecz temat i sprawy są najwyższej wagi.
- Terpsjon jest jednak innego zdania – przysnął już chwilę temu – odparł. Zbudź go, niech znajdzie drogę do posłania. Pojdę już Marcjonie. Dokończymy innym razem.
- Ie. inaczej – odparłem.
Tak rozeszliśmy się.

XIII


Następnego dnia, skoro tylko przyszliśmy do gimnazjonu, opowiedzieliśmy Szymonowi to, o czym mówił nam Pojmandres poprzedniego wieczoru. Słuchał uważnie, rzadko tylko przerywając, gdy spierałem się z Terpsjonem, co do szczegółów i kolejności wątków. Gdy zakończyliśmy, wygładził brodę wewnętrzną stroną dłoni i spokojnie zapytał: Zapukaliście do mnie, bym nauczył was wszystkiego, co wiedzieć winniście, by zdobyć pierwsze stopnie wtajemniczenia w wiedzę gnostycką. Stałem się waszym nauczycielem, a wy moimi uczniami. Odtąd zgodziłem się wziąć na siebie obowiązek i odpowiedzialność za wasze duchowe wykształcenie. Czy ten starzec Pojmandres, tak uczynił, czy tak wam przyrzekł, jak ja przyrzekłem? Czy weźmie na siebie to, co uczynił wam swoimi opowieściami? Ie. masz w Jerozolimie nikogo, kto potwierdziłby jego słowa. To jakieś mity i legendy ze świata, który przeminął bezpowrotnie, zniszczony Boskim wyrokiem. A wszelka wiedza i pamięć, jaka miała przetrwać została wyryta złocistą czcionką na świętych bramach miasta. Ie. przeczytacie tam o żadnym Mistrzu Sprawiedliwości. A skoro ie. ma o nim żadnej wzmianki to oznacza, ze Bóg ie. polecił umieszczać jego dziejów w świętych spisach. Pojmandres rozpowiada swoje bajki wbrew Prawu Jerozolimy, a Prawem Jerozolimy jest: Być posłusznym Panu Najwyższemu, który nas ocalił i oswobodził z ciężaru grzechów. Kto usłucha jego słów jest wrogiem Prawa, wrogiem Jerozolimy, wrogiem Najwyższego, miernym robactwem, które waży się igrać ze Stwórcą. Spotka go zasłużona nagroda.
- Mądrze powiedziane, Nauczycielu, lecz czy ie. jest też wyrokiem Bożym, jakimś znakiem, ze w mieście sprawiedliwych zamieszkał ktoś taki, jak Pojmandres, by przekazywać swoją wiedzę? – Zapytałem.
- Jeśli Pan postanowił coś takiego to tylko po to, by wystawiać na próbę takich nowicjuszy, jak wy i takich nauczycieli, jak ja – odparł. I uważajcie, czy Pojmandres oby ie. jest jakimś wysłannikiem niebiańskiej próby. Kusiciel, bowiem ie. został jeszcze pokonany. A prawdziwy Mesjasz jeszcze ie. nadszedł. To, co uprawia Pojmandres to rozpowszechnianie fałszywej gnozy. Jeśliby jeszcze zachował ją dla siebie, sam by się pogrążał, lecz tego mu ie. starcza. Chce pociągnąć za sobą jeszcze kilku. Zupełnie jak drapieżnik, który upatrzył sobie ie. byle jakie ofiary.
- Pochlebiasz nam Szymonie – zauważył Terpsjon.
- Skoro tak to, czemu właśnie wam wykładał swoje nauki, ustami rzekomego Mistrza? W tym pytaniu zawiera się odpowiedź. Już dostrzegam niepokój, który zasiał w waszych duszach. Zniweczona została moja praca. Lecz ie. wszystko stracone. Odkryję przed wami fałszywość słów Pojmandresa i jego zamiary.
Ten jego zmyślony Mistrz, jest tak naprawdę podporą jego własnych myśli. Ie. istniał nigdy nikt taki. Wiarygodniej jednak brzmiały słowa w ustach starca, gdy posiłkował się autorytetem fałszywego proroka. Daliście się zwieść pozorom prawdomówności ie. podejrzewając autora o mistyfikację. Wkradł się do miasta, wkupił się w łaski rady dzielnicy kapłańskiej i zyskał możliwość swobodnego głoszenia swoich herezji. Opowiada o Mesjaszu, ze już przybył, a z jego przybyciem nastało Królestwo Niebieskie. Jednak ani jedno, ani drugie ie. miało jeszcze miejsca. Jerozolima ie. została ukończona. Żadne jego słowo ie. jest prawdą, a jeśli zbiega się z nią to tylko dla ukrycia i przemycenia jakiegoś fałszu. Pojmandres przyszedł was zwodzić i będzie próbował dalej. Należy mu w tym przeszkodzić. Dlatego zaproście go na następną dysputę, zwabcie perspektywą triumfu, ie. zdradzając, tego, o czym mówiłem, a obnażę jego prawdziwe oblicze i poznacie, kto za nim się ukrywa.
Tak też uczyniliśmy, ciekawi, jak Szymon tego dokona. Pod pozorem duchowej uczty nakłoniliśmy Pojmandresa by przyszedł do gimnazjonu i zachwycił nas dalszymi opowieściami o Mistrzu Sprawiedliwości. Ie. podejrzewał podstępu, tym bardziej, ze poprzedniego dnia Nauczyciel niewiele mówił i pozwolił, bez sprzeciwu, przerwać wykład. Tym razem, pierwszy zaczął mówić Szymon:
- Witaj, dostojny Pojmandresie. Jaką to piękną przemową przybyłeś nas dzisiaj zachwycić?
- Ie. piękną i ie. przemową, lecz co nieco zawsze chowam w zanadrzu – odparł.
- Słyszałem jednak, ze o ważnych sprawach możesz nas pouczyć.
- To już ie. zależy tyle ode mnie, a raczej od tych, którzy będą słuchać – powiedział.
- Trafiłeś, bowiem jesteśmy i chcemy posłuchać i mamy wiele pytań.
- To się chwali – odrzekł.
- Ie. inaczej – Pojmandresie. Zatem mówiłeś wczoraj o Mistrzu Sprawiedliwości, ze był to ie. zwyczajny człowiek, a nazwałeś go nawet Mesjaszem?
- Prawdę mówisz – odparł.
- A powiedz nam, gdzie poznałeś tego Mistrza, jak wyglądał, czy był wysoki, czy niski, chudy, czy gruby i w jakim był wieku?
- Był dokładnie taki, jak go opisałeś – Szymonie. Ie. robiłby to wam różnicy.
- Sprytnie odpowiadasz.
- Sprytnie pytasz – powiedział.
- A czy gdyby stanął tu przed nami, to poznalibyśmy, ze to właśnie on, czy mielibyśmy pewne wątpliwości i musielibyśmy pytać się ciebie o radę?
- Poznalibyście bez wątpienia, lecz to niemożliwe – odrzekł.
- A to, dlaczego – Pojmandresie? Czy jest coś niemożliwego dla Syna Człowieczego - Pana tego świata?
- Jeszcze ie. jest Panem tego świata – odpowiedział.
- Ie. pojmuję, przecież już nadszedł, a wraz z jego nadejściem miało nastać Królestwo. Czyż ie. tak mówiłeś wczoraj?
- Owszem, lecz gdybyś poszedł z nami do Marcjona i posłuchał, dowiedziałbyś się, ze czas i przestrzeń Królestwa stanie się odmieniona. I ie. jest niczym dziwnym dla Stwórcy wszechrzeczy, ze coś jest i jednocześnie ie. jest. Poznanie tych rzeczy dane jest tylko wybranym.
- Czy głosisz, zatem – Pojmandresie naukę o Królestwie, Państwie Bożym, które już jest wśród nas i żyjemy w nim tu i teraz, jednak ono jeszcze ie. nastało? A powiedz, jaki byłby w tym cel, jaka prawidłowość? Czy Bóg ie. dałby nam tego, co przystaje lepiej do ludzkich zmysłów, byśmy mogli to obejrzeć?
- I tu jesteś w błędzie Szymonie, pojmujesz, bowiem na sposób ludzki to, co z założenia ie. należy do człowieka. Sam powiedziałeś przecież, ze Królestwo Niebieskie to Państwo Boże, ie. człowiecze.
- Przyznaję, lecz czymże byłoby bez człowieka?
- Byłoby tym samym – Szymonie, zgodnie z wolą Bożą. Ie. możemy narzucać, co ma postanowić i jak ma urządzić ten odmieniony, doskonały świat.
- Racja, lecz, co już stworzył i w jaki sposób, tym sam siebie ogranicza i przez to możemy poznać, ze ie. tak będzie wyglądało to, jak mówisz. Ale będzie zbliżone do tego, co możemy sobie wyobrazić.
- Może tak być, ale tego ie. wiemy na pewno i nikt ie. może – powiedział. Z wyjątkiem tego, kogo On wybrał.
- Czy uważasz się za kogoś takiego – Pojmandresie?
- Ty, powiedziałeś – odparł. Błądzisz – Szymonie, a ie. chcesz uznać tego, co oczywiste. Jeśli chcesz czegoś dowieść, to stanie za tobą moc Boża i tego dokonasz, lecz jeśli ja dowiodę, to czy będzie to znak, który uznasz?
- Uznam, lecz, jak dotąd ie. wydaje mi się prawdą nic z tego, co mówisz.
- Zgadza się Szymonie; ie. wydaje ci się, bo jakże może, skoro ie. chcesz, by ci się wydawało. A jak jest naprawdę, to już całkiem inna sprawa.
- A skąd możesz wiedzieć? Mówię, ze się mylisz.
- To prawda – ja się mylę, a ty mówisz prawdę, lecz tylko zgodną z tym, co ci się wydaje – Szymonie – a ie. zgodnie z tym, co winna odczuwać i zaakceptować twoja wyższa jaźń. A powiem więcej, ze prawdą jest wszystko, co mówiłem o Mistrzu i ie. ma w tym żadnego kłamstwa. A wiem to, bo jestem tym, o którym mówię i tym, przez którego przemawia. Czy gotów jesteś Szymonie, wyznać swoją wiarę?
- Tak, jak odrzucam twoją Pojmandresie.
- A zatem, czego żądasz, gdyż ie. wystarcza ci moje świadectwo?
- Byś mi okazał to, czego ie. dostrzegam. W przeciwnym razie będziesz musiał ustąpić.
- Niech stanie się zgodnie z twoją wolą. I ie. przeminą trzy dni, a spotkamy się w Królestwie – powiedział. Wtedy ujrzysz mnie w pełnej postaci i poznasz moje imię i nauczysz się je wymawiać.
- Zobaczymy – odparł Szymon. Lecz jeśli nas zwodzisz i po upływie tego czasu nic się takiego ie. wydarzy, będziesz musiał opuścić miasto i nigdy więcej się ie. spotkamy.
- Zgoda. Ale to nigdy nie nastąpi. I weź sobie na świadków tych uczniów, którzy ie. należą już do ciebie teraz, jak i przedtem ie. należeli.
- Niech i tak będzie – potwierdził.
Po tych słowach Pojmandres opuścił gimnazjon i ie. widzieliśmy go przez trzy dni. Zajęcia odbywały się w niezakłóconym trybie i Szymon prowadził je zgodnie z założonym programem. Nikt ie. wspominał o Pojmandresie, ani o jego słowach. Czekaliśmy z Terpsjonem na to, co się wydarzy po upływie wyznaczonego czasu.
Trzeciego dnia udaliśmy się na wykłady. W gimnazjonie ie. zastaliśmy Szymona. Początkowo przypuszczaliśmy, ze zasiedział się w bibliotece, jak miał w zwyczaju. Czas jednak upływał i ie. pojawiał się. Zaniepokojeni, wyruszyliśmy z Terpsjonem na poszukiwania. Nauczyciela ie. było w miejscach, które przychodziły nam do głowy. W drodze powrotnej, w portyku szkoły zastaliśmy jakiegoś człowieka, odzianego w białe szaty. Zbliżała się już pora wieczorna. Rzekł do nas: Kogo szukacie?
- Szymona Maga – naszego nauczyciela. Może widziałeś go?
- Owszem – odparł. Spotkaliśmy się, zgodnie z tym, co mu przyrzekłem. Ie. poznajecie mnie?
Wtedy już wiedziałem, ze to, co mówił Pojmandres, to była prawda. Staliśmy, jak skamieniałe, nieruchome rzeźby.
- Oto, jeden z was – mówił – przyjdzie do mnie niebawem. A drugi za nim się wstawi. Teraz idźcie głosić o tym, czego staliście się świadkami.
Po chwili postać odeszła i znikła w wąskiej uliczce. A ze tak było i ie. ująłem z tego ani słowa, ten, kto ie. da wiary, może być pewien.








































o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 2854
il. komentarzy : 0
linii : 419
słów : 28013
znaków : 149033
data dodania : 2008-02-13

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e