kategoria : / /
Jeden błąd... (VIII)
a u t o r : dragobonita
w s t ę p :
Wow, długo nie dodawałam(jak na mnie). Wszystkich tych, którzy czytają to i/lub mnie wspierają-dzięki wielkie... Tama... Wybacz, ale na razie będę musiała zrezygnować z twoich ,,becikowych usług"... Ale głowa do góry! Nadal(co jakiś czas) poproszę cię o sprawdzenie czegoś, co napiszę w pośpiechu na lekcji...
Enjoy :3
PS: Natalia... Niech twoi koledzy przekażą ci, iż zamierzam cię niedługo zakatować fizyką NA ŚMIERĆ!
u t w ó r :
Kakarotto obudziło piszczenie konsoli sterującej. Mogło to oznaczać dwie rzeczy: albo awarię, albo przypomnienie o zapięciu pasów bezpieczeństwa przed lądowaniem. Chłopak stawiał na drugą opcję. Nagle w głośniczku odezwał się głos Raditza:
-Lądujemy, braciaku. Lepiej się zapnij, będzie trzęsło-wyjątkowo radosny ton brata utwierdził Kakarotto w przekonaniu, że gdyby jednak nie zabezpieczył się odpowiednio, mógłby uledz poważnemu uszkodzeniu.
Rzeczywiście, już po chwili w ciemnym, fioletowym okienku dało się dostrzec planetę... atmosfera o fioletowo-różowej barwie doskonale pasowała do wizji rodzeństwa. Kraina robali większych niż psy nie mogła wymarzyć sobie lepszej kolorystyki.
-Bracie, wiem, że to dziwne pytanie, ale czy byłeś kiedykolwiek na Kanassie?
-Co?-Raditz nie dosłyszał pytania zagłuszonego przez hałas podchodzących do lądowania kapsuł. Po chwili jednak usłyszał inną wypowiedź Saiyanina:
-... Uważaj na cnotę...
Roześmiał się. Już on sobie z tym małym gówniarzem pogada, co komu wolno, a czego nie!
Vegeta drgnął i odłożył na bok spożywaną właśnie niezidentyfikowaną kończynę Arlianina. Do planety zbliżały się dwie drastycznie niskie moce bojowe. Książę zaśmiał się-to musi być długo wyczekiwane rodzeństwo. Bez dalszej zwłoki wyleciał w drogę powrotną do swojego statku.