FanFiction.pl wiersze poezja serwis poetycko - literacki

u t w ó r


kategoria : / /



Gangi Wyzimskie i Nowy Wiedźmin

a u t o r :    krisu984


w s t ę p :   

Jest to mój pierwszy Fanfic stworzony na próbę proszę o opinię. Nie jest jeszcze skończonę.



u t w ó r :

Verhal -Juchy jak na świniobiciu co Geralt ?
Geralt -a co boisz się widoku krwi?
v- a skąd, ale to miało pójść gładko. Wiesz z reguły lepiej dla zleceniobiorców, jeśli zleceniodawca przeżyje.
G- aaa, czyli wolałbyś dostać bełtem między oczy ?
V- Wolałbym dostać zapłatę.
G-Masz -podaje mu mieszek-ale tylko po to, żebyś się zamknął
V- Dziękuje waszmości i polecam się na przyszłość
G-Spierdalaj hahemmah
V- Heheha miło że zgodziłeś się mi potowarzyszyć przy tym zleceniu
G-Nie ma za co od zamachu na Foltesta cały czas Król każe mi być przy sobie. Więc wyrwanie się na chwile było dobrą okazją na rozruszanie kości.
V-No tak wielki Biały Wilk u boku samego Króla Temerii, księcia Sodden, zwierzchnika Pontaru, pana Mahakamu oraz seniora i protektora Brugge, Angrenu, Zarzecza i Ellander na frocie będzie oblegał mury La Valletów.
G-Podaj wódkę.
V-Masz-podaje-Wiedźmin rycerzem to wysoki awans wilku
G-Nie udaje się tam dla wojennej chwały mm jarzębinówka chcesz ?
V-Pewnie A dlaczego dla tej czarodziejki tak ? Jak jej było Triss ?
G-Świta pora na mnie
V-A co masz warte przy królewskiej rzyci ?
G-Jedziesz ?
V-Nie poleżę tu jeszcze wśród trupów i juchy.
G-Bardzo poetycko powinieneś pogadać z Jaskrem
V-Nie cierpię tego wypindrzonego gryzipiórka
G-Bywaj Verhal po oblężeniu przyjadę na parę dni do Wyzimy spotkamy się w Misiu Kudłaczu
V-Bywaj Geralt
To już koniec mistrzu Jaskrze taka krótka opowieść?
J -Ależ skąd to był zaledwie wstęp, aby wam przybliżyć, postać Verhala mojego serdecznego przyjaciela, który to będzie głównym bohaterem tej historii
A Geralt co z nim to on jest bohaterem
J- Geralt w tym czasie brał udział w oblężeniu zamku La Vallet
No dobrze opowiadajcie dalej mistrzu, ale oby to bajdurzenie było dobre
J-Tak więc wracając po rozstaju wiedźminów. Geralt udał się na północ w stronę Pontaru zaś Verhal na podgrodzie Wyzimy
Ściana deszczu chędożona pogoda woda w butach płaszcz przemoczony. Życie wiedźmina to nie bajka, ale chociaż pogoda mogłaby kurwa sprzyjać.
V-Hej ty jest tu jakaś karczma albo zajazd ?
A jest tam za ostrokołem masz pan oczy jak kocisko, a i dwa miecze nosisz wiedźmak jesteś ?
V-Nie kurwa Rusałka. A co masz robote dla wiedźmina ?
No ogolnie to tablica z ogłoszeniami jest, ale ja to bym miał sprawę prywatną
V-No słucham
Córa moja wszelkie oznaki ciąży wykazuje
V- To raczej nie zadanie dla wiedźmina
Problem w tym, że ona męża nie ma
V- Nie w chce obrazić pana albo córki, ale może dziecko niekonieczne z prawego łoża
A kto by ją tam chciał włosy jak siano zęby jak koń z całym szacunkiem dla pańskiego wierzchowca.
V- Wysoko pan córkę ceni. Próbowałeś z nią porozmawiać
Głupio się przyznać jak tylko z moją starą zauważyliśmy, że córa przy nadziei a kawalera nie ma to w szale córę, żem z domu no Wypierdolił, Ale ja myślę, że to sprawka rokity, który żyje nieopodal od maleńkości koło naszej córy się kręcił
V- ahhhh Jakieś wskazówki co do tego, gdzie szukać silvana
Czego ?
V- Silvan o inne określenie na rokite
Aha widziałem go raz w gaju za karczmą tam też możesz popytać
V- Zrobię co w mojej mocy. Bywaj
Nie wiem czemu, ale miałem jakieś złe przeczucia.
No cóż taki kurwa los wiedźmina.
Spojrzałem na budynek tak zwana ''karczma'' bardziej ruina nic to ważne, żebym zdobył tu jakieś informacje.
Wszedłem i pierwsze co mnie uderzyło to smród stęchlizny i wilgoci nie chciałem przebywać tu dłużej niż muszę.
Pierwsze spojrzenie przykuł kominek, przy którym ogrzewali się bywalcy tego wątpliwego przybytku oraz on…
V-JASKIER!!!!-zakrzyknął i dobył sztyletu 6 stóp żywego wiedźmina ruszyło na mnie-podaj mi jeden powód, dla którego nie miałbym cię zabić tu i teraz ?
Jaskier-Daj spokój Varhal, po co rozdrapywać stare rany przyjacielu
V-Nie masz prawa zwracać się do mnie ''przyjacielu'' zaraz w ogóle przestaniesz mieć prawo się zwracać, bo wytnę ci ten
''poetycki'' języczek
J-Uspokój się chyba możemy się jakoś dogadać ?
Zoltan- Kurwa mać Jaskier co się tu odpierdala
V- A ty coś za jeden ?
Z- Zoltan Chivay a ty jesteś niedoszłym zabójcą moje go przyjaciela.
V-Jaskier odwołaj swojego miernego wzrostem kolegę albo to się źle skończy dla was obu.
Z- Jesteś bardzo pewny siebie jak na kogoś, kto ma wrogi topór tuż przy plecach.
V-Jestem pewny siebie dlatego, że jednym ruchem mogę zabić was obu i wyjść, zanim upadniecie.
J- Zoltan uważaj on …
Z- A jakim to cudem panie ''jeden ruch'' ?
V- Bardzo prosto jestem Wiedźminem.
Z- Wiedźmin…
J- Spokojnie Zoltan. Varhal proszę zapłace za swoje życie
V- Dobra
J- Siadaj Varhal napijemy się.
Dziobas- Hej ty odmieńcu wypierdalaj to nasz stół
V- Chyba coś ci się pojebało jesteś w karczmie, a nie jadłodajni na Akademii oraz gadasz do wiedźmina, a nie do jakiegoś studencika
D- A ty nie wiesz do kogo gadasz jestem Arnud Loredo prawa ręka szefa gangu Białych Lilii a mówią na mnie Dziobas wiesz czemu ?
V- Bo masz kinol jak harpia
I wtedy cała karczma razem z pachołkami Dziobasa zaczęła się śmiać
D- Zabawne wiedźminie, ale nie mówią tak dlatego, że moje uderzenie jest, jak dziób gryfa. Zabójcze
V- Tak to może się przekonamy
D- No dawaj
Rozpoczęła się walka na pięści Dziobas wyprowadził prosty cios, który o dziwo trafił w wiedźmina
V- Dziób gryfa co ? Chyba raczej jaskółki.
Odpowiedź wiedźmina była błyskawiczna wystarczyły dwa uderzenia, aby Dziobas padł jak długi.
Z- Ha i co wy na totemerskie chłystki
D- Zawrzyj mordę. Krasnoludzkie ścierwo.
Z-Oż ty kutasie w rzyć chędożony jak ja ci zaraz.
J- Spokojnie Zoltan nie warto.
V-Wypierdalać raz
D- Jeszcze się zobaczymy wiedźminie
J- No nieźle go urządziłeś
V-Co to za idioci ?
J-Po rozpadzie Salamandry mniejsze gangi zaczeły panoszyć się w Wyzimie i na podgrodziu.
Z- Ci tutaj to Białe Lilie kwiat temerskich narodowców i rasistów.
V- Muszę się napić mają tu jakiś dobry alkohol
Z- Jeśli przez ''dobry alkohol'' rozumiesz szczyny udające piwo rozcieńczone pół na pół z wodą to tak.
V- Kurwa, czyli jak zwykle wiedźmin musi uratować sytuacje
mam chyba jeszcze jakąś butelkę wódki
J- Nie kryje, że chętnie bym się napił
V- O proszę najlepsza jarzębinówka w Temerii
J- Varhal wiesz co do mojej głowy to…
V- Dobra Jaskier może zareagowałem zbyt gwałtownie, ale pamiętaj, jeśli ktoś się kiedyś dowie to…
Z- Ale o czym ? O co chodzi ?
V- Lepiej, żebyś nie wiedział
Z- Świetna gorzałka masz jej więcej
V- Niestety jedną butelkę wypiłem z Geraltem i…
J- Czekaj z Geraltem, kiedy go spotkałeś
V- Kiedy tu jechałem. Dostałem zlecenie od jakiejś bandy najemników chcieli, abym oczyścił jakąś kryptę, w której grasowały ghule proste. Jednak kiedy byłem w drodze do krypty to zauważyłem, że szlakiem przejeżdża temerska karawana aż tu nagle patrze a tam nasz Biały Wilku na Płotce tuż przy królewskiej karocie. Wiec wołam tego starucha a on jak z konia nie zeskoczył i biegł w moją stronę no tak uśmiechniętego go dawno nie widziałem. Spytał co tu robię więc mu powiedziałem, że zlecenie poprosił swojego Mości Króla czy mógłby zrobić sobie chwilę przerwy od bycia ochronnym talizmanem po chwili dość żarliwych negocjacji. Król puścił Wilka z łańcucha.
J-Poetyckie porównania zostaw mi w porządku.

V- ohh Mam mówić dalej czy nie ? Z ghulami rozprawiliśmy się w parę chwil. Ciekawie zrobiło się później wracamy do obozu tych najemników no i mówię, że robota wykonana czekam na zapłatę. Nagle wychodzi jakiś łysy mężczyzna i drze się, że ich Biały Wilk odwiedził pytam się Geralta czy zna tych ludzi jak się okazało były to nie dobitki gangu Salamandry. Dwóch ruszyło na Geralta i dwóch na mnie a ich herszt po prostu patrzył pierwszego Geralt prawie rozciął w pół drugiemu przejechał po tętnicach na przedramieniu. Ja zaś przebiłem jednemu płuco i pociągnąłem ostrze aż do krocza a kolejnego pochlastałem po szyi
J-A herszt ?
V- Spierdolił. Uznaliśmy, że nie ma sensu go gonić. Posiedzieliśmy trochę przy ognisku wypiliśmy pogadaliśmy. Gdy zaczęło świtać Geralt udał się do garnizonu Foltesta a ja do Wizimy. Tak cały czas gadam a wy co tu robicie ?
J- Zatrzymaliśmy się na parę dni ogólnie to jesteśmy w drodze do Aedirn
V- Czemu Aedirn ?
Z- Foltest pewnie właśnie teraz zajmuje zamek La Vallet jego armia rośnie w siłe a umówmy się nie darzy on miłością nie ludzi. Wyjazd z Temerii to dla mnie dobry pomysł
V- Ale co takiego szczególnego jest w Aedirn
J- Vergen wolne miasto ludzie i starsze rasy żyją w pokoju
V- Brzmi prawie jak Dol Blathanna
Z- Dol Blathanna to zadupie, w którym rządzi ta kukiełka Nilfgaardu Francesca Findabair
V-Nie waż się tak mówić Francesce
Z- Spokojnie o co chodzi to twoja kochanka ?
J- Jesteś bliżej prawdy niż myślisz Zoltan haha
Z- Pierdolisz Varhal to prawda wychędożyłeś Francesce
V- Nie!! Po prostu ja i ona mamy podobne zadania w kilku sprawach i bardzo się lubimy. A kiedy wyruszacie ?
Z- Prawdopodobnie jurto.
V- To puki jesteście możecie mi z czymś pomóc. Jeden wieśniak powiedział mi, że jego córka zaszła w ciąże i podejrzewa, że to robota silvana, który mieszka w gaju nieopodal
J- Parę razy widziałem tego silvana, ale chyba nie jest zagrożeniem zagrałem mu parę utworów na lutni.
V- To może przedstawisz mnie swojemu rogatemu koledze.

J- Dobra to ten zagajnik. Wisy to ja Jaskier wyjdź!!!
I wtedy go zobaczyłem niby zwykły silvan uszy spiczaste bródka a jak u kozy i rogi proste o długości około cala. Tym, czym się różnił od innych były bardzo elegancki strój,fajka, z której puszczał kołka i postawiona grzywka.
V-To na ciebie wieśniacy mówią rokita
Wisy- Tak, ale na imię mam Wisy. O co chodzi Vatt'ghern ?
Starsza mowa ? Mniejsza o to.
V- Pewien człowiek ze wsi powiedział mi, że jego córka zaszła w ciąże
W-I co istoty żywe mają to do siebie, że się rozmnażają
V- Chodzi o to, że nigdzie nie ma ojca dziewczyna zniknęła a jej ojciec powiedział, że już od dziecka się koło niej kręcisz
W-Co!? Bloede Dh'oine
I znowu starsza mowa, o co tu chodzi ?
Chodzi o Loré tak znam ją jednak nie zrobiłbym czegoś takiego jest dla mnie, jak siostra w ciężkich czasach przynosiła mi jedzenie nie wiem, o co chodzi naprawdę.
A jej ojciec to jeden wielki …
V- Uspokój się nikt cię jeszcze o nic nie oskarża
W- Squaess'me po prostu jak tylko z nią rozmawiałem a jej ojciec był w pobliżu przeganiał mnie a przecież nigdy nikomu nic nie zrobiłem.
V-Dlatego chce, abyś mi pomógł
W- Porozmawiaj z miejscową guślarką była najlepszą przyjaciółką Lary
V- Tak zrobie bywaj
W- Va faill
V-Jaskier powiedz mi zauważyłeś coś dziwnego ?
J-Co masz na myśli ?
V- Starsza mowa. Silvany zwykle jej nie używają. A nie sądzę, że ktoś tutaj go jej nauczył.
J- Nie wiem Varhal. Może po prostu zna jakieś elfy ?
V- Elfy tutaj wątpię pierwszy elf, którego zobaczyliby miejscowi zawisnąłby na drzewie. Dom guślarki idziemy
I weszliśmy przed wejściem spodziewałem się starej zgrzybiałej babci, która całymi dniami gotuje wywar z jakichś okropieństw. Ale kiedy weszliśmy naszym oczom ukazała się młoda zgrabna półelfka. Delikatne rysy szpiczasto zakończone uszy piękne rubinowe oczy długie kręcone jasne włosy upięte na końcach i zarzucone przez prawe ramie. Prawdziwy obraz bogini






o c e ń     u t w ó r

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą oceniać utwory.

s t a t y s t y k a

śr. ocen : 0.00
il. ocen : 0
il. odsłon : 1352
il. komentarzy : 0
linii : 151
słów : 2146
znaków : 11120
data dodania : 2016-03-30

k o m e n t a r z e

Brak komentarzy.

d o d a j    k o m e n t a r z

Niestety, tylko zalogowani użytkownicy mogą dodawać komentarze.



p o l e c a m y

o    s e r w i s i e